Serię trzech zwycięstw z rzędu na boiskach I ligi notuje GKS Katowice. W parze ze świetną formą sportową nie idą sprawy finansowo-organizacyjne klubu z Bukowej, które wyraźnie kuleją. - Moim zawodnikom należy się wielki szacunek, bo nie jest łatwo skupić się na grze, kiedy wokoło tyle problemów. Nerwowa atmosfera panująca w klubie każdemu z nas się w jakimś stopniu udziela, ale na boisku moi zawodnicy potrafią o tym nie myśleć, a to duża sztuka - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Rafał Górak, trener śląskiej drużyny.
Znajdująca się nad przepaścią GieKSa może liczyć na wsparcie swoich fanów. - Jestem dumny z postawy moich zawodników, ale też z tego, co widziałem na trybunach. Kibice, to jest ten największy skarb, jaki Katowice mają i to dla nas potężny kapitał. Myślę, ze ci ludzie mają prawo być dumni z tego co widzieli na murawie, bo nasze ostatnie wyniki pokazują, że GKS ma w swoim składzie chłopaków, którzy mimo przeciwności za ten klub walczą. Póki co walczymy jednak w pojedynkę i to jest przykre - przyznaje szkoleniowiec katowickiej jedenastki.
- Nie wiemy co z tym dalej robić. Były już apele i protesty, ale to w ogóle nie przynosi żadnych efektów. Nie wiem co będzie dalej. Sytuacja jest już taka, że chłopakom trudności sprawia nawet proza życia. Trzeba było przecież codziennie dojechać na trening i potem z niego wrócić. Marzeniami się baku nie zapełni, dlatego rozumiem decyzję drużyny. Po meczu zawsze jest radość ze zdobytych punktów, ale kiedy wraca się do domu i patrzy na pusty chlebak, a potem do pustego portfela, to ciężko się cieszyć - dowodzi opiekun drużyny z Bukowej.
Od poniedziałku zawodnicy GKS-u trenują indywidualnie. Ponownie w klubie mieli stawić się w środę, ale póki co nic nie jest jeszcze przesądzone. - W tej sytuacji stoję murem za drużyną. Kiedy jest w klubie choć jeden zawodnik, który nie może dojechać na trening, bo od kilku miesięcy nie otrzymuje pensji i po prostu nie ma za co, to nie fair by było, żeby w tym samym czasie reszta drużyny normalnie trenowała. Nie wiem czy w następnych tygodniach będziemy trenować raz czy dwa razy w tygodniu. Po meczu z Miedzią będziemy musieli usiąść i spokojnie pogadać - wyjaśnia trener drużyny ze stolicy Górnego Śląska.
Piłkarze katowickiej drużyny czekają na pensje od 6 do 12 miesięcy. - Przez ostatnie miesiące robiliśmy wszystko, żeby to jakoś wyglądało. Niestety teraz się ten zapał wyczerpał, bo po prostu nie mamy już skąd czerpać pokładów tej pozytywnej energii. Każdy z tych chłopaków chce trenować i grać dla tego klubu. Na zajęciach pojawiali się z optymizmem, choć to przecież ich praca i nie każdego to, że idzie do pracy cieszy. Gdyby oni nie kochali tego co robią, to pewnie dawno by ich tutaj nie było, bo przecież ten klub, to nie żadna kolonia karna, gdzie muszą być za karę, że podpisali w Katowicach kontrakt - przekonuje Górak.
- Wielu z tych ludzi przychodząc do klubu wierzyło, że GKS Katowice to ich miejsce na ziemi. Że uda im się z tym klubem spełnić marzenia. Niestety zderzenie z rzeczywistością było dla nich bolesne. Ciężko jest o tym wszystkim mówić, głos się łamie, ale to tylko dlatego, że wkładamy w to wszystko za dużo emocji i serca - dodaje trener GKS.
Przyszłość śląskiego klubu dziś stoi pod wielkim znakiem zapytania. - Z każdym dniem coraz bardziej boję się otwierać tę szafę z napisem: "GKS Katowice", bo nie wiem co w tej szafie jeszcze jest i co na mnie wyleci. Ciężko jest w takiej sytuacji skupiać się na sporcie, ale w naszej sytuacji po prostu trzeba grać i trzeba walczyć. Ale w jaki sposób my się do meczu z Miedzią przygotujemy, to ja nie mam pojęcia - załamuje ręce szkoleniowiec drużyny z Bukowej.