Pożegnanie Araszkiewicza? - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - GKS Katowice

Po raz kolejny w tym sezonie Sandecja poległa na własnym boisku, tym razem w bardzo słabym stylu. GKS Katowice natomiast zanotował swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w obecnych rozgrywkach.

Przed tym meczem wydawało się, że będzie on świetną okazją dla gospodarzy, aby poprawić bilans zwycięstw u siebie. Sandecja ma w obecnych rozgrywkach problem z punktowaniem przed własną publicznością, ale GieKSa na wyjazdach prezentowała się dotychczas bardzo słabo. Na niekorzyść nowosądeczan przemawiała jednak zdziesiątkowana kadra, lecz w składzie podopiecznych Rafała Góraka próżno szukać piłkarskich gwiazd, zatem siły obu ekip z pewnością były co najmniej wyrównanie.

Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami, gdyż do ataku ruszyli miejscowi. Już w drugiej minucie piłkę za obrońców posłał Wojciech Mróz, przytomnie przepuścił ją Ruben Sanchez Montero unikając spalonego, ale zimnej krwi do wykończenia zabrakło Marcinowi Kowalskiemu. Chwilę później także doskonałą okazje bramkową zmarnował GKS. W sytuacji sam na sam z bramkarzem, po szybkiej kontrze, znalazł się Arkadiusz Kowalczyk, ale w tym starciu lepszy okazał się doświadczony Marcin Cabaj. Odpowiedź biało-czarnych mogła być piorunująca, ponieważ w pole karne wbiegł Montero i niewiele zabrakło mu, żeby dać swojej drużynie prowadzenie.

Po tym emocjonującym fragmencie tempo meczu drastycznie spadło, a widowiskowość całkowicie zaniknęła. Jedynym wartym odnotowania faktem jest zdobycz kartkowa Sandecji między 20. a 30. minutą, bo żółtych kartoników zgromadziła wówczas aż cztery. To poniekąd zmusiło Jarosława Araszkiewicza do zmiany jednego z najbardziej zadziornych w tym momencie swoich piłkarzy. W ten sposób po pół godziny plac gry opuścił Marcin Kowalski, natomiast zameldował się na nim Adrian Świątek.

Czy był to ostatni mecz Jarosława Araszkiewicza jako trenera Sandecji?
Czy był to ostatni mecz Jarosława Araszkiewicza jako trenera Sandecji?

Po przerwie defensywa gospodarzy została jeszcze myślami w szatni, bo nie da się inaczej wytłumaczyć zachowania tej formacji. Kilkadziesiąt sekund po zmianie stron dała sobie ona bowiem strzelić głupią bramkę. Przed polem karnym znalazł się kompletnie nieobstawiony Przemysław Pitry, a następnie nie miał najmniejszego problemu, aby zagraną ze środka pola piłkę skierować do siatki obok bezradnego bramkarza.

Przerażony wizją porażki szkoleniowiec Sandecji nakazał rozgrzewkę będącemu najgroźniejszą bronią tego zespołu Arkadiuszowi Aleksandrowi. Nie zagrał on od początku, gdyż zmaga się z bólem i opuchlizną kolana, co niewątpliwie jest skutkiem zbyt szybkiego powrotu po zabiegu artroskopii. Stało się tak w meczu z Okocimskim KS Brzesko, kiedy sądecki snajper na prośbą trenera najpierw usiadł na ławce rezerwowych, aby później w trudnej chwili wejść na boisko w celu ratowania sytuacji. Strategia się udała ponieważ kapitan strzelił wtedy trzy bramki i zapewnił zwycięstwo.

Tym razem historia się nie powtórzyła, bo Aleksander nie dostał ani jednego dobrego podania od swoich kolegów. Podobnie zresztą jak nowy wśród sądeczan hiszpański zawodnik, który ambitnie walczył, ale nie był w stanie samemu wygrać tego spotkania. Sandecja goniła wynik zupełnie bez pomysłu, kompletnie się odkryła zostawiając poważną lukę w środku, co brutalnie wykorzystali Ślązacy. W 82. minucie wprowadzony chwile wcześniej Deniss Rakels znalazł się w pojedynku sam na sam z Marcinem Cabajem, podwyższając wynik.

Po zakończeniu tego meczu wyraźny sygnał niezadowolenia dali kibice w Nowym Sączu. Najpierw wulgarnymi okrzykami potraktowany został Jarosław Araszkiewicz, który długo po ostatnim gwizdku siedział na ławce swojej drużyny. Dzięki temu nasłuchał się obraźliwych epitetów na swój temat oraz żądań honorowego podania się do dymisji. Sympatycy biało-czarnych najwidoczniej mają już dosyć fatalnego stylu gry swoich ulubieńców. Oberwało się również piłkarzom. Zostali oni słownie zaatakowani w momencie podejścia do jednego z sektorów, gdzie następnie trwała ożywiona dyskusja przez kilkanaście minut.

Sandecja Nowy Sącz - GKS Katowice 0:2 (0:0)
0:1 - Pitry 46'
0:2 - Rakels 83'

Składy:

Sandecja Nowy Sącz: Marcin Cabaj - Marcin Makuch, Mateusz Kowalski, Yuriy Zinyak, Wojciech Wilczyński, Bartosz Szeliga (64' Sebastian Szczepański), Piotr Mroziński (59' Arkadiusz Aleksander), Wojciech Mróz, Filip Burkhardt, Marcin Kowalski (33' Adrian Świątek), Ruben Sanchez Montero.

GKS Katowice: Maciej Wierzbicki - Alan Czerwiński, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski, Krzysztof Wołkowicz (61' Marcin Pietroń), Grzegorz Fonfara, Kamil Cholerzyński (77' Deniss Rakels), Arkadiusz Kowalczyk, Przemysław Pitry, Rafał Kujawa (84' Grzegorz Goncerz).

Żółte kartki: Mróz, Szeliga, Zinyak, Marcin Kowalski, Mateusz Kowalski (Sandecja) oraz Wołkowicz (GKS).

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Widzów: 2000

Komentarze (1)
Bodiczek
30.09.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Araszkiewicz uwielbia dużo gadać, narzekac na piłkarzy, ale efektów jego pracy nie ma żadnych. Tak było w Poznaniu i tak samo jest teraz w Sandecji.