Dominik Furman: Szlagier nie rozczarował

Dominik Furman w drugim meczu z rzędu wszedł na boisko z ławki rezerwowych i strzelił bramkę dla Legii. Trafienie młodego pomocnika z meczu z Górnikiem spokojnie można nominować do trafienia sezonu.

Jeżeli trzeba byłoby wskazać objawienie pierwszych kolejek T-Mobile Ekstraklasa z czystym sumieniem można byłoby wymienić Dominik Furman. Młody pomocnik Legia Warszawa w dwóch ostatnich kolejkach dwa razy trafiał do siatki rywala. Najpierw pokonał golkipera Podbeskidzia Bielsko-Biała, a w meczu z Górnik Zabrze zdobył być może bramkę swojego życia. Po krótkim wyrzucie z autu 20-latek potężnie huknął z dystansu z ok. 40 metrów trafiając w samo okienko bramki śląskiej drużyny.

Po końcowym gwizdku sędziego w ligowym szlagierze wychowanek Szydłowianki Szydłowiec nie był jednak do końca zadowolony. Jego bramka dała bowiem stołecznej drużynie tylko punkt. - Bramka mnie cieszy, ale tylko połowicznie. Dla nas ten remis nie jest satysfakcjonujący. Trzeba jednak zaznaczyć, że jak nie można wygrać meczu, to trzeba umieć go zremisować. Kto wie, czy ten punkt zdobyty na trudnym terenie w końcowej fazie sezonu nie przesądzi o mistrzowskim tytule - mówi młody zawodnik drużyny z Łazienkowskiej.

W pierwszej połowie Legia szybko objęła prowadzenie, wykorzystując fatalny błąd Łukasza Skorupskiego. Potem warszawska drużyna teoretycznie miała mecz pod kontrolą i do przerwy wynik się nie zmieniał. Spotkanie na dobre rozkręciło się w drugiej części gry. - Nam druga połowa nie wyszła tak jakbyśmy chcieli. Przegraliśmy ją przecież 1:2 i straciliśmy dwa punkty. Nie chcę na gorąco oceniać, co się stało. Od tego jest trener, ale nie możemy być zadowoleni z naszej postawy - przyznaje Furman.

Po przerwie to Górnik dyktował warunki gry. - Rywale narzucili nam szybkie tempo, z którym mieliśmy problemy. Staraliśmy się jednak skupiać na sobie i na realizacji własnych zadań taktycznych. Górnik zagrał dobry mecz, ale i tak to dla nas żadne usprawiedliwienie. Zawiedliśmy, bo do zwycięstwa zabrakło nam kilkudziesięciu sekund i to bardzo boli - kręci głową z niedowierzaniem pomocnik stołecznej drużyny.

108. ligowy szlagier pomiędzy Górnikiem a Legią na pewno nie rozczarował. - Mecz mógł się podobać kibicom. Szczególnie ostatni kwadrans drugiej połowy był emocjonujący, bo oba zespoły postawiły wszystko na jedną kartę i zaatakowały. Na pewno ci, którzy śledzili ten mecz z perspektywy trybun na brak emocji nie mogli narzekać. My jednak nie możemy tego okresu zaliczyć do udanych, bo z tej wymiany wyszliśmy jako przegrani - zauważa młody gracz warszawskiej jedenastki.

W opinii Furmana mecz wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby na trybunach stadionu w Zabrzu zasiedli kibice z Warszawy. - Brakowało nam wsparcia naszych fanów. Są oni najlepsi w Polsce i z ich dopingiem pewnie byśmy ten mecz wygrali. Trochę to też ujęło jakości tego szlagieru, ale stadion w Zabrzu jest w budowie i my to rozumiemy. Na pewno jeszcze wiele świetnych meczów Legia z Górnikiem na tym obiekcie zagrają - puentuje piłkarz wicelidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy.

Komentarze (0)