Kapitan Polonii przyznaje: Dostaliśmy gonga

Polonia Bytom w meczu z Sandecją Nowy Sącz była kilkadziesiąt sekund od premierowego punktu na boiskach zaplecza T-Mobile Ekstraklasy. Bramka z doliczonego czasu gry pozbawiła śląski zespół złudzeń.

- Ciężko nam będzie podnieść się po tej porażce. Tym bardziej, że z każdą minutą wierzyliśmy coraz bardziej w to, że uda nam się zdobyć ten pierwszy punkt i wszystko pójdzie ku dobremu. Kiedy myślami byliśmy już przy końcowym gwizdku, dostaliśmy gonga w 91. minucie. Brak słów... - kręci głową z niedowierzaniem Mateusz Mika, kapitan Polonii Bytom.

Golkiper śląskiej drużyny był bezsprzecznie najlepszym aktorem niedzielnego spektaklu. Wyczyniał między słupkami bytomskiej bramki cuda, ale po meczu i tak był rozgoryczony. - Moje interwencje w tym meczu jak najbardziej pomogły drużynie, pozwoliły jej do końca wierzyć. Jako Polonia schodzimy jednak z boiska pokonani i to, że straciliśmy bramkę dopiero w doliczonym czasie gry nie ma żadnego znaczenia. Kosztowała nas ona czwartą w tym sezonie porażkę i to pójdzie w świat - zauważa gracz drużyny z Olimpijskiej.

Po stracie bramki Mateusz Mika był niepocieszony...
Po stracie bramki Mateusz Mika był niepocieszony...

Bytomianie mimo porażki zagrali najlepsze, jak dotąd, spotkanie na boiskach I ligi. - Nasza gra wygląda nieźle do linii pomocy. Potem jest pustka, bo brakuje nam doświadczonego napastnika, który byłby w stanie zrobić z przodu trochę szumu. Nasi chłopcy cały czas się uczą i nie można im odmówić ambicji, ale boiskowe cwaniactwo przychodzi z czasem, a my dziś nie mamy go za wiele. Mam nadzieję, że działaczom uda się ściągnąć ten zakaz transferowy i ktoś jeszcze nas tej jesieni wzmocni. To dla nas jedyna nadzieja - przekonuje bramkarz niebiesko-czerwonych.

Polonia uchodzi za jeden z najbardziej zdeterminowanych i walecznych zespołów zaplecza T-Mobile Ekstraklasy. - Warunkiem tego, żeby grać z tym herbem na piersi jest to, że trzeba na boisku pokazać charakter. Polonia z tego słynie w całej Polsce, bo tym zdobywała dwukrotnie 7. miejsce na boiskach ekstraklasy. Dzisiaj gramy w innej lidze i w zupełnie innym składzie, ale ci chłopcy mają o co walczyć. Każdy z nich walczy o utrzymanie tego klubu w lidze, ale też o losy swojej kariery - podkreśla Mika.

Ławka szkoleniowa bytomskiej drużyny zamarła, kiedy w drugiej połowie golkiper Polonii padł na ziemię krótko po wybiciu piłki z 5. metra od własnej bramki. W kadrze Polonii znajdowało się bowiem zaledwie czternastu piłkarzy gotowych do gry. - Przy wybiciu piłki poczułem ból w mięśniu pośladka. Mam nadzieję, że to nic poważnego. A nawet jeśli, to zrobię wszystko, by zagrać w kolejnym meczu, bo klub jest w takiej sytuacji, że zwłaszcza jego wychowankowie nie mają prawa pękać - zapewnia 24-latek.

Krótko po tym zagraniu bramkarz Polonii doznał bolesnego urazu
Krótko po tym zagraniu bramkarz Polonii doznał bolesnego urazu

Po meczu w szatni Polonii nikt nie siedział w opuszczoną głową. Wręcz przeciwnie. - Tak głośno w naszej szatni jeszcze w tym sezonie nie było. My musimy mieć świadomość tego co robimy. Nie mamy prawa tracić takich bramek w ostatniej akcji meczu. Musimy wyciągnąć z tego meczu mądrą naukę i w kolejnych meczach wychodzić z podobnym nastawieniem, ale i większą koncentracją. Chwilowy jej brak był dla nas bardzo kosztowny. Żeby to był pierwszy i ostatni raz - puentuje gracz śląskiej drużyny.

Źródło artykułu: