Liczymy na przełamanie - rozmowa z Janem Urbanem, trenerem Legii Warszawa

Jan Urban jako piłkarz był świetnym napastnikiem. 78 bramek w polskiej lidze, 48 w hiszpańskiej oraz 7 w reprezentacji, to mówi samo za siebie. W zeszłym sezonie po raz pierwszy w karierze trenerskiej poprowadził seniorską drużynę. Prowadzona przez niego Legia zdobyła Puchar i Superpuchar oraz wicemistrzostwo Polski, legitymując się najmniejszą ilością straconych goli w całej lidze. Jednak ten sezon jego podopieczni zaczęli słabo. Z trenerem stołecznej drużyny rozmawiamy m.in. o przyczynach takiego stanu oraz nadziejach na poprawę gry.

Piotr Zarzycki: Legia bardzo słabo zaczęła obecny sezon. Punkt w dwóch pierwszych kolejkach ligowych, oraz porażka w pierwszym meczu pucharowym z FK Moskwa. Jakie według Pana są tego przyczyny?

Jan Urban: Różna forma przygotowań dla wielu zawodników. Większość z nich miała przerwę w różnych momentach. Również meczów sparingowych, które rozegraliśmy w okresie przygotowawczym, nie mogliśmy zagrać składem, którym chciałbym aby był podstawowym. Część zawodników musi grać w spotkaniach, kiedy nie są jeszcze w optymalnej formie. Tak naprawdę do dziś szukamy optymalnego składu. Jeżeli chodzi o napastników. Jest Bartek Grzelak, który przepracował okres przygotowawczy i dobrze rozpoczął sezon, a następnie doznał kontuzji. Jest Takesure Chinyama. Gra jeszcze słabo. Widać, że nie jest formie. Kiedy wszyscy odpoczywali, on jeździł na zgrupowania reprezentacji.

A Mikkel Arrubarrena?

- Arru nie jest jeszcze na takim poziomie, aby przekonać mnie, że byłby wzmocnieniem drużyny i godnie zastąpiłby Chinyamę czy Grzelaka. Tyle jeżeli chodzi o atak. Podobną sytuację mamy w pomocy. Weźmy na przykład Rogera. Jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem. Jeśli jest w formie potrafi kierować całą grą. Ale również nie jest w formie w jakiej powinien być. Był na Mistrzostwach Europy, po których musiał odpocząć. Najpierw zamieszanie z przyznaniem mu obywatelstwa, natomiast po mistrzostwach z jego transferem. Wydawało się, że odejdzie, jednak nie było konkretnych ofert i został w Legii. To również mogło odbić się na jego formie psychicznej i fizycznej.

Co z pozostałymi Hiszpanami sprowadzonymi przed sezonem?

- Nie grają z różnych względów. Arru, tak jak mówiłem nie jest jeszcze na poziomie, na jakim wymagałbym aby był. Inaki Descarga można powiedzieć, że dopiero przyjechał do Polski. Zawodnik bardzo doświadczony, ale póki co przydałby się na 10 - 20 minut, a ja uważam, że wzmocnieniem będzie dopiero, gdy będzie lepiej się prezentował i będzie w stanie pomóc drużynie chociaż przez połowę meczu. Na razie takiego czasu nie wytrzyma. Organizmu się nie oszuka. Pamiętajmy, że w Hiszpanii jest dużo dłuższa przerwa i kiedy okazało się, że zagra w Polsce był bez żadnego przygotowania do sezonu. Kolejny Hiszpan - Tito. To zawodnik, który przyszedł z drugiej drużyny Espanyol'u. To, że jest Hiszpanem nie oznacza, że od razu będzie u nas grał. To są zawodnicy, których sprowadziliśmy bez sumy odstępnego. Zakładamy, że są to piłkarze, którzy u nas się sprawdzą i na to liczymy. Ale jeszcze nie w tym momencie.

Od początku sezonu słabo spisuje się obrona.

- Jest to najważniejsza formacja, od której zaczyna się budowę zespołu. Widać, że Jakub Wawrzyniak po Euro również nie jest w formie. Ze stabilizacją formy ma problemy Jakub Rzeźniczak. Przytrafiają mu się momenty dekoncentracji, które mimo młodego wieku, nie powinny się już zdarzać. Oczywiście czekamy na Descargę. Największy problem jest jednak w środku defensywy. Przy kontuzji Dicksona Choto, praktycznie do gry pozostają jedynie Wojciech Szala i Pance Kumbev, który również potrzebuje czasu, aby grać na poziomie jaki prezentował w Grodzisku. Ale na tej pozycji potrzebujemy jeszcze jednego zawodnika. Nie możemy zostać z trójką graczy. Być może uda się jeszcze kogoś sprowadzić.

Na jak długo z gry będzie wyeliminowany Dickson Choto?

- Dziś ma przejść badania (rozmawialiśmy we wtorek - przyp.red.), dokładnie wykazujące co mu dolega. Od dnia złapania kontuzji do dnia badań wydaje się, że leczenie kontuzji przebiega dobrze. Dickson jest zadowolony z tego jak się czuje, ale mądrzejsi będziemy dopiero po badaniach.

Kolejnym problemem wydaje się być mentalność. Legia ma w składzie wielu młodych piłkarzy, z których część nie wytrzymuje presji. Na konferencji po meczu z FK Moskwa padło pytanie o współpracę z psychologiem. Czy przy Łazienkowskiej ktoś zastanawiał się nad tym na poważnie?

- Tak, tym bardziej w takiej sytuacji w jakiej jesteśmy obecnie, zrodził się taki pomysł. Na ten temat również rozmawiamy.

W niedziele kolejny mecz ligowy - z Jagiellonią. Szykują się jakieś rewolucyjne zmiany w składzie?

- Nie, w obecnej sytuacji nie mamy zbyt dużych możliwości, aby dokonywać gwałtownych zmian. Będziemy musieli radzić sobie z dotychczas grającymi zawodnikami. Problemem wydaje się być odpowiedzialność za wynik, która ciągle wzrasta. Najlepszą receptą na poprzednie niepowodzenia są zwycięstwa. Jeśli zdołamy wygrać, morale automatycznie pójdą w górę. Kilka dni później czeka nas rewanż w Moskwie i wiemy, że z taką formą, nie mamy o czym myśleć. Natomiast nigdy się nie wie, kiedy następuje przełom, po kilku dobrych spotkaniach, gdy drużyna zapomina o wcześniejszych niepowodzeniach i zaczyna grać dobrą piłkę. My właśnie na coś takiego liczymy.

Jak wygląda sprawa ze zorganizowaniem krótkiego zgrupowania, mającego pomóc w wyjściu z kryzysu?

- Być może uda nam się gdzieś wyjechać. Jest okres wakacyjny i ciężko znaleźć odpowiednie miejsce. A więc zobaczymy co z tego wyniknie, ale taki pomysł również się pojawił.

Komentarze (0)