Sztab szkoleniowy zdecydował się na kilka roszad. Na Lubelszczyźnie nie zagrał m. in. najlepszy strzelec zespołu - Edi Andradina. Zmiany te przyniosły zamierzony efekt, gdyż Pogoń odniosła pierwszą wyjazdową wygraną w rundzie wiosennej. - Umiejętności piętnastu-siedemnastu zawodników są mniej więcej wyrównane i jak gramy co trzy dni, to decyduje dyspozycja fizyczna w danym dniu. Myślę, że wszyscy zagrali na takim poziomie, jakiego oczekiwałem - podkreśla Ryszard Tarasiewicz.
Portowcy zaprezentowali żelazną konsekwencję w defensywie. Skutecznie rozbijali ataki Bogdanki Łęczna, która pierwszy celny strzał oddała dopiero w 59. minucie. Bartosz Fabiniak nie miał więc zbyt wielu okazji do interwencji. - Wcześniej jako formacje nie popełnialiśmy błędów. My traciliśmy bramki po błędach indywidualnych, ale za to zapłaciliśmy - uważa 50-letni szkoleniowiec.
Pomimo optycznej przewagi w środowym meczu, Pogoń nie wypracowała zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Jedną z nich na gola zamienił Vuk Sotirović i zapewnił szczecinianom komplet punktów. - Nieraz wystarczy jedna okazja, może dwie i strzela się bramki. Wcześniej mieliśmy ich dużo, dużo więcej i schodziliśmy z boiska pokonani - ocenia Tarasiewicz.