Grać pięknie dla naszych kibiców - rozmowa z Pawłem Żmudzińskim, pomocnikiem Podbeskidzia Bielsko-Biała

Drużyna z Bielska-Białej nie zaznała w bieżącym sezonie goryczy porażki. Pierwsze punkty straciła w Lublinie, bezbramkowo remisując z Motorem. 30-letni piłkarz, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, zauważa, że nawet to jedno "oczko" może okazać się ważne w końcowym rozrachunku.

Paweł Patyra: Po serii trzech zwycięstw zatrzymaliście się na Motorze. W tej sytuacji, to tylko remis?

Paweł Żmudziński: Można powiedzieć, że to tylko remis, ale przed meczem ten punkt wzięlibyśmy w ciemno, bo wiedzieliśmy, że w Lublinie ciężko się gra. Motor to solidny zespół, który przegrywał mecze jedną bramką. Zagraliśmy jednak dobre spotkanie. Uważam, że trzy punkty należały się nam. Motor, poza dwoma strzałami, praktycznie nie zagroził naszej bramce. My natomiast mieliśmy tych sytuacji zdecydowanie więcej. Fatalne błędy arbitrów przyczyniły się do tego, że nie wywozimy trzech punktów.

Gdyby jednak nie fatalny brak skuteczności, to wracalibyście z kompletem punktów.

- To prawda. My też dołożyliśmy do tego swoją cegiełkę. Kiedy na wyjeździe ma się tyle sytuacji, to trzeba strzelić przynajmniej jedną bramkę, bo nie zawsze ma się ich aż tyle. Faktycznie, będziemy musieli popracować nad tą skutecznością przed meczem z Koroną Kielce.

Pokonaliście Wisłę, Odrę i Wartę. Dla Podbeskidzia lepiej byłoby chyba, gdyby Motor nazywał się Bystrzyca Lublin? (śmiech).

- (śmiech). Pewnie byłoby łatwiej (śmiech). Mamy farta do tych rzek.

Szkoda, że tylko trzy...

- Dokładnie, szkoda (śmiech). No, nic. Punkt jest punktem. Możemy go sobie dopisać, może przyda się w ostatecznym rozrachunku. Trzeba już zapominać o tym meczu, od poniedziałku skupiamy się na Koronie Kielce.

Widać, że mocną stroną Podbeskidzia jest defensywa.

- To jest naszą największą siłą. Bardzo dobrze organizujemy się w defensywie, czego efektem jest to, że na razie nie straciliśmy żadnej bramki. W poprzednim sezonie też mieliśmy jedną z najlepszą defensyw w lidze i teraz to podtrzymujemy. Bazujemy na tym, a w ofensywie też jest nieźle. Pozostaje nam tylko pracować nad skutecznością, grać dalej i szukać zwycięstw.

Dobrze pracują też skrzydła…

- Mamy swoją taktykę, o której nie będę się rozgadywał, bo zajęłoby to dużo czasu (śmiech). W tygodniu pracujemy nad tym ustawieniem, zwłaszcza nad grą bocznych pomocników z napastnikami. Powiem szczerze, że sprawdza się to w meczach ligowych, dzięki temu stwarzamy sporo sytuacji.

Celem Podbeskidzia jest awans do ekstraklasy?

- Celem Podbeskidzia - grać pięknie dla oka, grać pięknie dla naszych kibiców, a jaki cel osiągniemy, to się okaże na koniec sezonu. Nie ma co po czwartej kolejce popadać w euforię i wybiegać za bardzo w przyszłość. My chcemy czerpać radość z grania, dawać tę radość naszym kibicom - głównie o to nam chodzi.

W ubiegłym sezonie zabrakło niewiele...

- W tamtym sezonie był wielki niedosyt na koniec. Wszyscy pluliśmy sobie w brody, ale trzeba było przełknąć tę gorzką pigułkę. W tym sezonie już nie mamy minusowych punktów (śmiech). Startujemy z czystą kartą i zobaczymy. Może Bozia nas za to wynagrodzi (śmiech).

To może teraz uda się awansować. Kto, pańskim zdaniem, będzie rywalem w tej walce?

- Moim zdaniem, Korona, Zagłębie i Widzew to są pretendenci do awansu, a my na pewno będziemy grali dobrze, ładnie dla oka. Jeszcze raz powtórzę - żeby dać radość naszym kibicom. Niech mnie pan nie ciągnie za język (śmiech).

Komentarze (0)