Pasy do spotkania z Polonią przystępowały podbudowane pierwszym tegorocznym zwycięstwem, jakie przytrafiło się podopiecznym Tomasza Kafarskiego przed świętami w starciu z Podbeskidziem. Od samego początku było jednak widać, że na tle gospodarzy krakowianie są drużyną piłkarsko ułomną i ustępują rywalom co najmniej o klasę, a szybko stracona bramka odebrała im chęć do gry.
- Wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą - nie krył po końcowym gwizdku Czesław Michniewicz. - To był jednak trudny mecz dla obu drużyn, bo obie walczyły o swoje cele. Spotkanie było z gatunku tych, w których drużynie będącej w tabeli wyżej wygrana chwały nie przynosi, a porażka oznacza dużo wstydu - wyjaśniał szkoleniowiec stołecznego zespołu.
Czarne Koszule wpadki uniknęły, choć momentami piłkarze mocno się o nią dopraszali. Rywale na boisku popełniali dziecinne błędy, Poloniści nie potrafili ich jednak wykorzystać, a w samej końcówce gola kontaktowego dla przyjezdnych po rzucie karnym będącym owocną głupiego faulu Dorde Cotry strzelił Koen van der Biezen.
- Podjął w polu karnym lekkomyślną decyzję, chwycił przeciwnika w pół, a sędzia to dostrzegł - nie krył Michniewicz przyznając, że serbskiemu obrońcy podobne błędy się zdarzają. - Pamiętam jego dobre mecze, ale czasem jest też tak, że kompletnie się wyłącza. Na pewno będziemy z nim o tym rozmawiać, żeby cały czas był skoncentrowany. W tym wypadku trochę brakowało mu sił i to spowodowało, że wolniej pomyślał - kontynuuje trener Polonii.
Zdaniem Michniewicza przy Konwiktorskiej to przyjezdni długimi momentami prowadzili grę, a Poloniści głównie gonili za piłką i stąd wzięła się przewaga Cracovii w końcowych minutach. - Straciliśmy w trakcie meczu mnóstwo sił. Rywal długo trzymał się przy piłce, choć dochodził z nią tylko do szesnastego metra, my zaś za nimi biegaliśmy i to było widać. Na szczęście gol dla rywali padł późno, bo gdyby mecz trwał dłużej to nie wiem, czy byśmy wygrali.
Czarne Koszule pod wodzą byłego szkoleniowca Zagłębia Lubin zwyciężyły po raz drugi i od lidera dzieli ich sześć punktów. Poloniści wciąż liczą się w grze o najwyższe laury, by móc myśleć o mistrzostwie kraju muszą jednak już w piątek rozprawić się z Ruchem i liczyć na to, że Legia przy Łazienkowskiej nie da rady będącemu w wysokiej dyspozycji Lechowi.
Zdaniem trenera zespołu z Konwiktorskiej problemem przed meczem z chorzowianami może być to, że jego drużyna nie będzie miała zbyt wiele czasu na wypoczynek. - Mam pewne obawy w tym względzie zwłaszcza patrząc na to, co działo się po spotkaniu ze Śląskiem, gdy już w czwartek musieliśmy grać w Zabrzu. Nie będziemy mieli czasu na trening, trzeba skupić się na regeneracji - wyjaśnia Michniewicz.
Jego zespół w tym sezonie - obok domowego starcia z Ruchem - będzie jeszcze mierzył się z Lechem, Zagłębiem i Podbeskidziem. W każdym z tych spotkań Polonię stać na zwycięstwo, choć zdecydowanym faworytem Czarne Koszule nie będą ani razu i końcowych rozstrzygnięć przewidzieć nie sposób.