Wyliczanka Pogoni: Porażki to skutek...

Tylko trzy punkty uzbierała w dotychczasowych wiosennych meczach Pogoń. Na dodatek Portowcy rzadko przypominają zespół, który w końcówce piłkarskiej jesieni kroczył od zwycięstwa od zwycięstwa. Kibice, sami zawodnicy i trener prześcigają się w szukaniu przyczyn przeciętnej postawy.

Poczucie niepewności wokół szczecińskiego zespołu pojawiło się już po inauguracyjnym meczu z Piastem. Choć to zawodnicy Pogoni opuścili murawę w roli zwycięzców, to obserwatorzy już wówczas zwracali uwagę na ogromy trud, z którym został osiągnięty ten rezultat.

- Wygrana jest najważniejsza. Owszem, momentami mieliśmy problem z grą, lecz teraz to historia. Niedogodności będzie jeszcze czas poprawić - zapowiedział przed trzema tygodniami Robert Kolendowicz. Poprawa jednak rychło nie nadeszła, ani w przegranym meczu z Sandecją, ani w pierwszej połowie z Termalicą.

Promykiem nadziei, który może zwiastować powrót na właściwe tory, była dopiero końcowa faza ostatniego starcia. Przegrywający Portowcy rzucili się do odrabiania strat, trzykrotnie trafili w poprzeczkę, a nawet zdobyli gola, który nie został uznany. - Powinniśmy tak grać przez cały mecz. Przy Twardowskiego każdy rywal powinien od razu wiedzieć "gdzie przyjechał" i modlić się o najniższy wymiar kary. Ale tak nie jest i choć sytuacja w tabeli wciąż jest naprawdę dobra, to nasza dyspozycja zła. Zdobyliśmy wiosną tylko jeden komplet oczek, co nie przystoi liderowi - nie krył niezadowolenia Radosław Janukiewicz.

Ostatecznie Pogoni po raz pierwszy w sezonie nie udało się zdobyć bramki na własnym terenie i powstrzymać fali krytyki ze strony części kibiców. Poza wyszukiwaniem indywidualnych błędów, pierwszy ich trop padł na złe przygotowanie fizyczne zespołu, który ma ustępować rywalom pod względem kondycyjnym i szybkościowym. Cechami motorycznymi imponuje szczególnie Robert Kolendowicz, ale akurat ten gracz stracił część przygotowań przez problemy zdrowotne.

Pogoń zdobyła wiosną dwa gole, żaden z nich nie był autorstwa napastnika
Pogoń zdobyła wiosną dwa gole, żaden z nich nie był autorstwa napastnika

Szczecinianie trenowali zimą na dwóch obozach, w przygotowaniach pomagał profesor Zbigniew Jastrzębski, czyli fizjolog reprezentacji Polski na mundialu w Niemczech. Drugie ze zgrupowań odbyło się w tureckiej Alanyi, które po ostatnich wyczynach zespołu, bywa nazywane złośliwie "tureckimi wakacjami".

Przeciw doszukiwaniu się przyczyn porażek w przygotowaniu fizycznym protestuje trener Marcin Sasal. - Wszyscy płaczą i pół Polski się śmieje, że jesteśmy za wolni, ale zobaczmy - w jakim tempie zawodnicy zagrali całe spotkanie z Termalicą. Zajmijmy się rzetelnym komentowaniem wydarzeń na boisku, a nie dywagacjami - tłumaczył szkoleniowiec, który w diagnozowaniu kłopotów zespołu zmierza w kierunku kwestii psychologicznych.

- Przyczyn porażek należy szukać w początkach meczów. Problem, z którym nieustannie walczymy, leży w głowach zawodników. Oni są przemotywowani. Sami przyznali, że na mecz z Piastem wyszli na spętanych nogach, mimo że mają duże doświadczenie. W minionej rundzie mieliśmy trudności około 30 minuty, teraz przesunęły się one na początek meczów - analizował Sasal.

Znacznie mniej konkretów wypowiadają piłkarze Pogoni. - Problem leży w defensywie, ale też w ataku. Mamy potencjał, lecz nie wykorzystujemy go do zdobywania większej ilości goli niż tracimy - opowiadał Janukiewicz.

Gra Adriana Budki nie rozczarowuje, ale jest daleka od ideału
Gra Adriana Budki nie rozczarowuje, ale jest daleka od ideału

- Niektórzy z nas byli w pierwszym kwadransie troszkę niepewni - szukał po meczu z Termalicą Takafumi Akahoshi. - Trochę zawiniła pogoda. Była inna niż sobie wyobrażaliśmy - wędrował myślami Wojciech Golla. - Słaby początek meczu z Sandecją wynikał z tego, że zimą do drużyny dołączyło kilku piłkarzy - wyjaśniał Hernani.

Pewnym usprawiedliwieniem dla Portowców mógł być z kolei niełatwy terminarz oraz splot niekorzystnych zdarzeń: od niewykorzystanych sytuacji po brak na ławce rezerwowych pierwszego szkoleniowca, który musiał odcierpieć karę za zachowanie... z listopadowego meczu z Wartą.

Po dwóch porażkach przewaga Pogoni nad wiceliderem z Niecieczy zmalała do punktu. Szansą na odwrócenie złej karty będzie dla szczecinian konfrontacja z czerwoną latarnią ligi - Olimpią Elbląg. - Roztrwoniliśmy przewagę w tabeli i tego nie da się ukryć, ale cały czas jesteśmy samodzielnym liderem i mamy punkt zaczepienia, aby wyjść z tej sytuacji. Jedziemy do Elbląga i jeśli drużyna będzie konsekwentnie grała tak jak w sobotę, to długo pozostaniemy na szczycie tabeli - wlewał optymizm trener Marcin Sasal.

Źródło artykułu: