- Ktoś nie zna statutu. Media zostały zmanipulowane. Czytałem, że Lato nie dotrwa do Euro. Dziś wiadomo, że to nieprawda. A tak szczerze, tylko czekałem, żeby Masiota złożył wniosek o nadzwyczajny zjazd delegatów - powiedział na temat czwartkowego posiedzenia zarządu PZPN Grzegorz Lato.
Prezes PZPN wie, że pewne sprawy należy wyjaśnić, ale podkreśla, że wybrano jego zdaniem złą drogę. - Oczywiście, że są sprawy, które trzeba wyjaśnić. I to zrobimy, ale we własnym gronie, nie trzeba wokół tego szumu. Z tym moim odwołaniem ktoś się porwał z motyką na słońce, tylko zapomniał wziąć drabiny. Większość zarządu ma pretensje do Jacka Masioty, że przez kilka dni grano w mediach ich nazwiskami. Że niby ten, czy tamten jest w opozycji - wyjaśnił Lato.
Lato wyjaśnił także, jak doszło do spotkania z Jackiem Masiotą. Zaznaczył również, że sam nie złoży rezygnacji z funkcji prezesa. - Masiota zadzwonił do mnie w środę wieczorem. Nie ja dzwoniłem, tylko on do mnie. Zaproponowałem, że na kolejnym posiedzeniu zarządu, które będzie zamknięte: bez telefonów, laptopów, obserwatorów i protokołu, odniosę się do nagrań pana Kulikowskiego. Odniosę się ze szczegółami, zresztą członkowie zarządu znają moja wersję. (...) Sam nie zrezygnuję, nie ma takiej możliwości - zakończył Lato.
Źródło: Przegląd Sportowy.