Kamil Walaszczyk do Stali Stalowa Wola trafił latem z Resovii Rzeszów. Jesienią był wyróżniająca się postacią w zespole. To on w głównej mierze odpowiadał za konstruowanie akcji ofensywnych zespołu. Z tym graczem spore nadzieje wiązano w klubie z Podkarpacia. Jeszcze w poniedziałek zawodnik pojawił się na uroczystej prezentacji zespołu. Nic nie zanosiło się na to, że to będą jego ostatnie dni w zespole.
Główną przyczyną odejścia Walaszczyka ze Stalówki był konflikt z trenerem Mirosławem Kalitą. - Jestem trenerem i nie może być tak, że to zawodnik chce rządzić zespołem - stwierdził szkoleniowiec zielono-czarnych. - Dla dobra drużyny czasem warto poświęcić nawet dobrego gracza - dodał Kalita
30-letniego gracza i Stal ze Stalowej Woli poróżniły także kwestie finansowe. Co prawda klub nie ma zaległości wobec graczy, pensje wypłacane są na bieżąco, ale nieoficjalnie wiadomo, że Walaszczyk domagał się pieniędzy za samo podpisanie kontraktu ze Stalą. - Była spora różnica zdań między nami, a Kamilem. Tak nie może być. W związku z tym rozstaliśmy się - powiedział członek Rady Nadzorczej Piłkarskiej Spółki Akcyjnej Mariusz Szymański.
Nieco inaczej na sprawę patrzy Walaszczyk. - Po prostu nie dogadywałem się z trenerem - stwierdził. Zawodnik odpiera ataki, jakoby chciał rządzić w zespole, czy buntować kolegów. Stwierdził także, że pytanie o własne pieniądze nie jest niczym złym. 30-latem będzie musiał sobie szybko poszukać nowego klubu inaczej straci kilka miesięcy. Na wylocie był także Michał Skórski, ale tego gracza postanowił jednak zostawić w składzie trener Kalita.
Stalówka bez Walaszczyka
Na kilka dni przed inauguracją rozgrywek zespół Stali Stalowa Wola doznał poważnego osłabienia. Kontrakt za porozumieniem stron rozwiązał pomocnik Kamil Walaszczyk.