Bramkarz GKS: Do gry musimy dodać jaja

Po meczu z Widzewem nastroje w Bełchatowie nie są najlepsze. Jak przyznają zawodnicy i trenerzy, był to najgorszy mecz GKS-u na wiosnę. - Miejmy nadzieje, że był to wypadek przy pracy - mówi bramkarz Brunatnych.

Łukasz Sapela to wychowanek GKS-u Bełchatów, który do meczów z Widzewem Łódź zawsze podchodzi w szczególny sposób. Tak samo jak kibice łódzkiej drużyny specjalnie traktują jego. W ostatnim meczu przy al. Piłsudskiego fani Widzewa "pozdrawiali" Sapelę, a ten w zamian za to chciał okiwać jednego ze swoich przeciwników. - Może nie okiwać, ale nie powinienem tak się bawić przy linii
bocznej. Na pewno już takiego numeru drugi raz sobie i drużynie nie wywinę - kaja się bramkarz Brunatnych.

Meczu z Widzewem żaden piłkarz GKS-u nie zaliczy do udanych. Porażka 1:0 po słabej grze musi skłonić do refleksji. W klubie z Bełchatowa mają świadomość swojej słabej postawy, ale też nadzieje, że był to tylko wypadek przy pracy. - Z jednej strony dobrze, że dostaliśmy takiego pstryczka w nos. Z drugiej źle, bo na Widzewie. Mieliśmy tam dobrą passę, od dłuższego czasu nie przegraliśmy tam żadnego spotkania, chcieliśmy to ciągnąć jak najdłużej. Niestety tak się nie stało. Przyszedł słabszy dzień akurat na mecz z Widzewem. Miejmy nadzieję, że to był wypadek przy pracy - komentuje "Sapel".

W następnej kolejce Torfiorze zagrają z Wisłą Kraków. Drużyna Michała Probierz przyjedzie do górniczego miasta po wtorkowym meczu z Lechem Poznań  w ramach Pucharu Polski. Biała Gwiazda może być po nim zmęczona. - Nie możemy na to patrzeć. Wisła też będzie chciała wywieźć stąd korzystny rezultat. My musimy patrzeć sami na siebie, bo szczerze mówiąc, możemy rozdawać karty. Gramy u siebie, musimy narzucić swój styl gry tak jak w trzech pierwszych kolejkach. Jeżeli dorzucimy do tego jaja, to będzie wszystko ok - kończy podopieczny Kamila Kieresia.

Źródło artykułu: