- Środowe spotkanie potoczyło się mniej więcej tak jak należało się spodziewać. Oba zespoły mają spore rezerwy i nie pokazały wszystkiego. Pozytywne jest to, że obejrzeliśmy dość wyrównane widowisko. Przed przerwą wprawdzie więcej sytuacji mieli Portugalczycy, lecz w drugiej połowie to my wypracowaliśmy klarowniejsze okazje. Dlatego remis uważam za sprawiedliwy - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jerzy Engel.
Czy obecna gra biało-czerwonych to poziom, który pozwala z optymizmem czekać na mistrzostwa Europy? - Mecze towarzyskie nie są miarodajne i to zarówno dla nas, jak i dla przeciwników. Nie ma co ukrywać, że oba zespoły nie zagrały z maksymalną determinacją. To spotkanie miało wiele aspektów, nie tylko sportowych. Było przede wszystkim otwarciem Stadionu Narodowego, które uważnie obserwowali przedstawiciele UEFA, m. in. sekretarz generalny Gianni Infantino. Nasza reprezentacja miała okazję zaaklimatyzować się na obiekcie, na którym wystąpi w meczu otwarcia Euro - dodał Engel.
Czy zdaniem byłego selekcjonera biało-czerwoni są w stanie odnieść sukces, przynajmniej w pierwszej fazie? - Nasza grupa jest bardzo wyrównana. Nie ma drużyny, którą można by określić jako zdecydowanego faworyta. To daje nam szansę na dobre wyniki, zwłaszcza że jesteśmy gospodarzem. Przy takim układzie sił wsparcie kibiców czy zwiększona determinacja mogą mieć dla nas nieocenione znaczenie. Z tych względów uważam, że jesteśmy w nieco lepszej sytuacji niż Grecja, Rosja i Czechy - ocenił Engel.
Od ponad dwóch lat reprezentacja Polski rozgrywa wyłącznie spotkania towarzyskie. Czy jej prawdziwe oblicze zobaczymy zatem dopiero w meczu otwarcia z Grekami? - Tak pewnie będzie i nie jest to nic nienormalnego. Wiele drużyn dojrzewa podczas wielkiej imprezy. Nie da się ukryć, że inauguracyjny pojedynek zdecyduje o wszystkim. Nie jesteśmy Hiszpanią, która może sobie pozwolić na porażkę i potem ze spokojem oczekiwać na kolejne spotkania. Musimy dbać o każdy szczegół. Poprzednie lata pokazały, że gdy notowaliśmy przegraną w pierwszej potyczce, to później nie potrafiliśmy się podnieść. Właśnie dlatego tak ważne będzie dobre wejście w turniej - stwierdził były selekcjoner.
W meczu z Portugalią atak biało-czerwonych był poważnie osłabiony brakiem Roberta Lewandowskiego. Czy obecnie mamy jakąś alternatywę przy takiej absencji? - Na dzień dzisiejszy Franciszek Smuda wyselekcjonował czterech napastników. Oprócz "Lewego" są to Ireneusz Jeleń, Paweł Brożek i Kamil Grosicki. To mocna czwórka, choć rywalizacja między nimi w dużej mierze jest uzależniona od postawy w klubach. Lewandowski jest numerem jeden, a pozostali walczą o pozycję zmiennika. Być może najbliższe trzy miesiące wyłonią jeszcze jednego piłkarza, który mógłby wzmocnić napad. Nie należy się jednak spodziewać przełomu. Selekcja trwała dwa lata i trener Smuda ma już wyrobioną opinię na temat większości zawodników - oznajmił Engel.
Co może się wydarzyć przez najbliższe trzy miesiące? - Gruntownych zmian na pewno nie będzie. Zresztą trudno przygotowywać najpierw jeden zespół, zgrywać go, tworzyć wspólnotę mentalną, a potem nagle wyjść na mecze mistrzowskie z innymi ludźmi. Nie można oczywiście wykluczyć pojedynczych korekt, w końcu drzwi do kadry są otwarte dla każdego. Nie spodziewajmy się jednak fajerwerków - zakończył były selekcjoner.