Paweł Patyra: Pokonaliście Motor, ale pan miał nie miał dużego udziału w tym zwycięstwie...
Sławomir Mazurkiewicz: Nie jestem zadowolony z tego spotkania, bo nie było ono najlepsze w moim wykonaniu, ale gratuluję chłopakom i cieszę się, że wygrali.
Pańskim zdaniem, co było przyczyną zmiany w 35. minucie?
- Pierwsza kartka zadecydowała o tym, że zszedłem. Przez początkowe 10 minut rywale cały czas atakowali. Była obawa sztabu szkoleniowego, że gdybym dostał drugą żółtą kartkę i gralibyśmy w osłabieniu, to ciężko byłoby wygrać. Paweł Bugała dał dobrą zmianę. Velo Nikitović też zagrał super. Cieszymy się, że wygraliśmy. Głowa do góry i jedziemy dalej.
Już mając na koncie żółtą kartkę, faulował pan wychodzącego na czystą pozycję Kamila Króla. Arbiter nie zdecydował się jednak na pokazanie kolejnej kartki, a ta sytuacja wzbudziła sporo kontrowersji.
- Sędzia podyktował faul. Nie patrzmy na to czy dawał kartki, czy nie. Cieszmy się ze zwycięstwa.
Czy ta żółta kartka i szybka zmiana mogą wpłynąć na pańską pozycję w drużynie?
- Ja będę trenował, robił swoje i dążył do tego, żeby grać w pierwszym składzie, a trener zadecyduje czy na to zasługuję, czy nie. Na pewno nie jestem zadowolony ze spotkania z Motorem, cieszy tylko zwycięstwo.
Gdy przychodził pan do Górnika mówiło się, że dostaje pan sporo kartek. Skąd taka opinia?
- To taka otoczka wokół mnie, że łapię dużo kartek. W Elblągu graliśmy inaczej, głównie się broniliśmy. Tutaj jest inny zespół - praktycznie cały czas atakujemy i tych kartek jest mniej. Przez pierwsze 30 minut cofnęliśmy się trochę do tyłu, zostawiliśmy dużo pola Motorowi, ale po stracie bramki ruszyliśmy i widać było, że jesteśmy lepiej dysponowani.
Po zmianie stron Górnik zepchnął Motor do defensywy. Co zadecydowało o tym, że udało się wam przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść?
- Myślę, że Motor trochę opadł z sił, a my byliśmy bardzo dobrze przygotowani i do końca walczyliśmy. Wygraliśmy zasłużenie. Motor jest drużyną, może nie słabszą od nas, ale w tym dniu był akurat słabiej dysponowany. Trochę opadł z sił, my graliśmy do końca i strzeliliśmy tę decydującą bramkę. Gratulacje dla chłopaków.
Takiej atmosfery w Łęcznej jeszcze pan nie widział. Jak pan ją ocenia?
- Bardzo fajna atmosfera. Dziękujemy kibicom, pomogli nam i podnieśli nas na duchu. Gdy straciliśmy bramkę dopingowali nas do końca i przyniosło to efekt. Dziękujemy im z całego serca.
Zwycięstwo na inaugurację - i to w prestiżowym pojedynku - jest chyba szczególnie ważne?
- Bardzo ważne. Jesteśmy teraz bardziej pewni siebie i możemy jechać dalej. Szkoda, że nie wiadomo z kim gramy. Najprawdopodobniej mamy dwa tygodnie przerwy i to nie jest dla nas dobre. Mam nadzieję, że będziemy mieli sparingpartnerów i cały czas będziemy w rytmie meczowym.
Takie zamieszanie w lidze to rzecz niespotykana...
- Nie nam to oceniać, my jesteśmy od grania. Po tych panach można spodziewać się wszystkiego. Cokolwiek zostanie zadecydowane i tak będziemy grali. Myślę, że będziemy też wszystko wygrywali.