Marcin Frączak: Podbeskidzie przegrało w Warszawie 1:2 z Polonią. Jak pan ocenia to spotkanie?
Sylwester Patejuk: Udało nam się szybko strzelić gola, ale niestety nie dowieźliśmy tego wyniku do końca. Szkoda, bo mecz kosztował nas dużo wysiłku. Może był to dla nas zbyt wymagający przeciwnik? Sam nie wiem.
Dlaczego nie udało się utrzymać prowadzenia?
- Po przerwie układ sił na boisku się zmienił. Polonia na nas ruszyła. Może trochę za szybko się cofnęliśmy. Oddaliśmy gospodarzom za łatwo inicjatywę i Polonia to wykorzystała. Może gdybyśmy po przerwie grali tak samo jak w pierwszej połowie, to mecz zakończyłby się innym wynikiem. Jednak w końcówce zabrakło nam chyba trochę sił.
W pierwszej połowie Bartłomiej Konieczny zderzył się z Tomaszem Jodłowcem, po czym z zakrwawioną głową opuścił boisko. Jak on się czuje?
- Nie widzieliśmy się z Bartkiem po meczu. Od razu gdy tylko zszedł z boiska, pojechał do szpitala. Kontuzja wyglądała groźnie. Mam nadzieję, że poza rozcięciem łuku brwiowego nic więcej się nie stało.
Sędzia nie miał pretensji o to starcie do piłkarza "Czarnych Koszul". A piłkarze Podbeskidzia?
- Bartek walczył w powietrzu z zawodnikiem Polonii, którego sędzia chyba powinien upomnieć. Nie mówię, że od razu kartką, ale na pewno mógł choć słownie zwrócić mu uwagę.
Pan też odczuł trudy meczu w Warszawie. Ma pan zabandażowaną nogę. Co się stało?
- Nastąpiło skręcenie kostki stawu skokowego. Najbliższy tydzień mam chyba z głowy jeśli chodzi o treningi. Podejrzewam, że w wyjazdowym meczu z Jagiellonią, który został zaplanowany na 3 grudnia, koledzy będą sobie musieli radzić beze mnie.
Podbeskidzie w meczu z Polonią zdecydowanie więcej atakowało lewym skrzydłem. Z czego to wynikało?
- Nie mamy w zespole jakiś wielkich indywidualności, aby zakładać, że lepiej więcej grać w danym meczu lewym bądź prawym skrzydłem. Tak się akurat mecz ułożył, że więcej atakowaliśmy lewą stroną. Udało nam się w kilku akcjach pokazać kombinacyjną piłkę. To na pewno cieszy, ale z wyniku nie możemy być zadowoleni.
Urodził się pan w Warszawie. W meczu przeciwko Legii strzelił pan gola, w spotkaniu z Polonią zanotował asystę. Stołeczne drużyny panu leżą?
- Cieszę, się że przeciwko drużynom ze stolicy zagrałem dobrze. Czy te zespoły mi leżą? No, nie do końca. Wygraliśmy z Legią, ale do szczęścia potrzebne było jeszcze zwycięstwo nad Polonią.
Pochodzi pan z Warszawy, a musiał pan wyjechać na południe Polski, aby zagrać w Ekstraklasie. Było panu przykro, że kluby ze stolicy się panem nie zainteresowały?
- Moim marzeniem była zawsze gra w Ekstraklasie. Nie udało się w klubach z rodzinnego miasta, ale cieszę się, że w ogóle do niej trafiłem. Podbeskidzie dało mi szansę, którą staram się wykorzystać. Najważniejsze jest dla mnie to, że mogę grać w Ekstraklasie.