Debiut nie jak marzenie

Mateusz Szczepaniak swego czasu uznawany był za spory talent. W wieku 17 lat sięgnęło po niego Auxerre, ale tam nie przebił się do pierwszej drużyny i wrócił do klubu, w którym wychował się, a więc do KGHM Zagłębia Lubin. W niedzielę zadebiutował w T-Mobile Ekstraklasie.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla kibiców Zagłębia tacy zawodnicy jak Mateusz Szczepaniak to skarb. Urodzony w Lubinie, wychowanek klubu, a więc "swój". Dotychczas nie dane było mu zadebiutować w pierwszym zespole Miedziowych. 20-latek grał w Młodej Ekstraklasie, gdzie w siedmiu spotkaniach strzelił cztery gole. Wraz z przyjściem do klubu Pavla Hapala wzrosły jego szansę na grę. Czech preferuje bowiem grę dwoma napastnikami, a wobec zawieszenia za kartki Arkadiusza Woźniaka, Szczepaniak zasiadł na ławce w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław.

Dla niego, jako rodowitego lubinianina, był to wyjątkowy mecz. Tymczasem Zagłębie zawiodło na całej linii przegrywając aż 1:5. W tak trudnym spotkaniu Pavel Hapal zdecydował się sięgnąć po Szczepaniaka. - Nie tak wyobrażałem sobie debiut w Zagłębiu. Nie wiem co się stało. Nie mam pojęcia. Musimy wszystko spokojnie przemyśleć. Jesteśmy wściekli, ale po takim wyniku to chyba normalne. Jeszcze w derbach taka porażka... Po prostu nie wypada - mówi portalowi SportoweFakty.pl młody zawodnik dwukrotnych mistrzów Polski.

O tym, że znajdzie się w meczowej kadrze Szczepaniak dowiedział się w piątek. Podczas kilku treningów zdołał przekonać do siebie Hapala, chociaż z drugiej strony Czech nie miał wyboru. Musiał zabrać na ławkę rezerwowych chociaż jednego napastnika. - W piątek dowiedziałem się, że znajdę się w "osiemnastce". Trener nie powiedział, że będę grał, ale dzisiaj miałem okazję wejść na boisko. Szkoda, że w takim momencie. Skończyło się 1:5. Tuż przed wejściem na murawę trener powiedział, że muszę walczyć, a jak strzelę bramkę, to będzie dobrze.

Szczepaniak na boisku zastąpił aktywnego Darvydasa Sernasa. Wydawało się, że Mouhamadou Traore opuści plac gry, ponieważ Senegalczyk był bardziej statyczny. Ostatecznie Litwin musiał oddać pole wychowankowi Zagłębia. - Mieliśmy grać 4-4-2. Starałem się cofać po piłkę i rozgrywać ją. Traore poszedł do przodu i miał zgrywać do wbiegających zawodników. Jak było, sami wiedzieliście. Dobrze, że po takim ciosie jest przerwa, chociaż z drugiej strony ja jej nie będę miał, ponieważ jadę na kadrę. W ciągu tych dwóch tygodni trener pozbiera nas i mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu będzie już nie tyle lepsza gra, co korzystniejszy wynik. Musimy to obiecać kibicom - zapowiada.

20-latek nie chce wypowiadać się o tym, którym napastnikiem jest w Zagłębiu. Mówi, że musi przede wszystkim walczyć na treningach i tam udowadniać swoją przydatność. - Nie wiem którym jestem napastnikiem. Na pewno jest na czterech. Ja jestem młody, muszę walczyć i pokazać na boisku, że warto na mnie stawiać. Wszyscy mamy czyste konto po tym jak przyszedł nowy trener. Szkoleniowiec jest dla nas wyrozumiały i potrafi z humorem wytłumaczyć niektóre rzeczy - kończy.

Komentarze (0)