Nowa jakość przy Łazienkowskiej, kibice Widzewa przerwali spotkanie

Po zwycięstwie w ligowym klasyku z Widzewem, piłkarze Legii awansowali na drugie miejsce w tabeli. Radović i spółka tracą do lidera zaledwie jeden punkt, a rozegrali jedno spotkanie mniej od reszty rywali. Niedziela była wielkim dniem dla Michała Żyry i Rafała Wolskiego. To właśnie wychowankowie klubu dali mu zwycięstwo. Może ten przykład pokaże krajowym działaczom, że warto inwestować w akademie piłkarskie.

Największym wygranym tego spotkania jest Maciej Skorża, który na długo zostanie zapamiętany jako ten, co z powodzeniem stawia na młodych. Trener Legii bardzo rozsądnie pomieszał młodzieńczy dynamit z doświadczeniem. Wszystko to procentuje najlepszą obecnie jakością w T-Mobile Ekstraklasie oraz sukcesami na arenie międzynarodowej. - To było bardzo ważne trafienie dla Michała Żyry, cieszę się, że strzelił też Rafał Wolski. W tych okolicznościach zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej - stwierdził szkoleniowiec legionistów. Klubową akademię chwali strzelec drugiej bramki. - W akademii jest wielu dobrych piłkarzy, wkrótce wejdą oni do pierwszej drużyny - mówił szczęśliwy "Wolak". Wtóruje mu drugi bohater, Michał Żyro: - Cieszy mnie to, że stawia się u nas na młodzież. Zawodnicy w poszczególnych rocznikach juniorskich prezentują wysokie umiejętności.

GALERIA: Legia Warszawa - Widzew Łódź 2:0

Trener Legii nie bał się po spotkaniu chwalić swoich graczy indywidualnie. Docenił nie tylko strzelców bramek. - Janusz Gol był zawodnikiem pierwszoplanowym, będę przesuwał go coraz bliżej bramki przeciwnika. Były piłkarz GKS-u Bełchatów zagrał kolejny wielki mecz. Ręce same składały się do braw przy niezliczonej ilości odbiorów. Gol pokazał też, że potrafi również grać do przodu. Po jego fenomenalnym podaniu w stylu Davida Silvy, bramkę powinien strzelić Miroslav Radović. - Trudny, bo pierwszy mecz w sezonie, grał Tomasz Kiełbowicz. Pokazał mi, że wciąż mogę na niego liczyć - mówił Skorża. Choć goście nie zagrażali zbyt często bramce Legii, to jednak swoją robotę w jednej sytuacji wykonał chwalony ostatnio Dusan Kuciak. - Kuciak? On ma w rękach jakiś magnes – śmiał się trener.

Mimo zdobytych trzech punktów, momentami w poczynaniach legionistów widać było zmęczenie. Do momentu, kiedy utrzymywał się wynik bezbramkowy, warszawscy zawodnicy grali "na stojaka". Ich pasywność utrudniała zdobywanie terenu i przejście przez szczelne zasieki Widzewa. W składzie drużyny z Łazienkowskiej zabrakło wyeksploatowanego Jakuba Wawrzyniaka oraz kapitana, Ivicy Vrdoljaka. - Chcę mieć Ivicę w Poznaniu, bałem się, że złapie z Widzewem kartkę, która wyeliminuje go z meczu na Bułgarskiej - stwierdził Skorża. Trochę słabiej, szczególnie w pierwszej połowie, zagrali liderzy: Daniel Ljuboja i Miroslav Radović. W ich grę wdała się nonszalancja i nadmierna pewność siebie. Tylko rozluźnieniem należy tłumaczyć to, że nie ujrzeliśmy Serbów na liście strzelców.

W 6. minucie spotkania sędzia Paweł Gil zmuszony był do przerwania meczu. Przyczyną tego było zachowanie przyjezdnych kibiców, którzy rzucili na płytę boiska kilka rac. Na szczęście nikomu się nic nie stało, jednak z pewnością łódzki klub może spodziewać się dotkliwej kary i wyjazdowego zakazu dla fanów.

Już w najbliższą środę dojdzie do ponownego spotkania obu drużyn. Tym razem potyczka Legii i Widzewa odbędzie się w ramach Pucharu Polski. Z kolei w przyszłą niedzielę czeka nas szlagier na Bułgarskiej, gdzie formę Wojskowych sprawdzi Lech.

Komentarze (0)