W pierwszej połowie obie drużyny zagrały bardzo przeciętnie. W początkowych fragmentach gry Termalice trudno było przedostać się w pole karne gospodarzy. Z upływem czasu przeprowadzali oni jednak coraz groźniejsze akcje, a najbliżej zdobycia bramki byli zaraz przed zakończeniem pierwszej odsłony.
- Tak gra się na wyjazdach. Przede wszystkim nie chcieliśmy stracić bramki i nasi boczni pomocnicy głęboko się cofali. Jakieś okazje w tej pierwszej połowie mieliśmy. Nie było może sytuacji 100 procentowych, ale Flota też nie stwarzała dużego zagrożenia pod naszą bramką. Mogliśmy wyjść na prowadzenie chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy. Po uderzeniu z rzutu wolnego, część widziała, że bramkarz Floty wybił piłkę już zza linii bramkowej, część nie - komentował po ostatnim gwizdku Łukasz Kowalski.
W drugiej połowie gra się otworzyła. Szybko strzelona bramka przez Flotę podcięła skrzydła niecieczanom, którzy próbując za wszelką cenę doprowadzić do wyrównania, stracili dwóch zawodników. - W drugiej połowie zaczęliśmy grać do przodu, ale jak sami się osłabiany najpierw jedną czerwoną, później drugą czerwoną kartką to tak to jest. Przegraliśmy przez głupotę i wracamy do domu z puszczonymi głowami - oceniał obrońca Termaliki.
Mimo, że Termalica ostatnie 30 minut grała w osłabieniu, to potrafiła niejednokrotnie przeprowadzić groźną akcję, czy nawet przez dłuższy okres prowadzić grę. - Nie mieliśmy innego wyjścia. Przegrywaliśmy i musieliśmy gonić wynik - tłumaczył Kowalski. Dobrze, że następny mecz jest już za kilka dni i będziemy mieli okazję do rehabilitacji.