Gdybym strzelił celnie, to by nic nie obronił - rozmowa z Pawłem Buzałą, napastnikiem PGE GKS-u Bełchatów

Paweł Buzała wraca do gry po kontuzji. Piłkarz PGE GKS-u Bełchatów w piątek zagrał przeciwko swojej byłej drużynie, Lechii Gdańsk. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wypowiedział się między innymi o grze w swoim byłym klubie.

Michał Gałęzewski: Miałeś sporo sytuacji w meczu z Lechią, jednak nie udało ci się ich wykorzystać. Dlaczego?

Paweł Buzała: Lechia miała sporo szczęścia. Miałem trzy setki i chociaż jedną z nich powinienem wykorzystać. Cieszylibyśmy się z trzech punktów, bo Lechia nie miała nawet połowy tak porządnej sytuacji, jak ja trzy. Zaj****** chłopakom radość z trzech punktów i powrotu do domu.

Pamiętasz Wojtka Pawłowskiego z czasów, gdy grałeś w Lechii?

- Pamiętam, ale taka jest prawda że w piątek to nie on bronił, a ja w niego strzelałem. Gdybym strzelił celnie, to by nic nie obronił. Dałem mu tą możliwość, żeby powiedzieli że jest piłkarzem meczu.

A o co chodziło w sytuacji, w której wraz z Pawłowskim dostaliście żółte kartki?

- Popchnąłem go po akcji, później on mnie chwycił za szyję, a ja go za bluzę. Można powiedzieć, że to była taka pierdoła.

Byłeś dobrze przywitany przez gdańskich kibiców, czego zapewne się spodziewałeś...

- Z tego się cieszę, ale marne to pocieszenie, bo gdybym strzelił choć jedną bramkę, to byłbym bardzo zadowolony. Chyba coś zrobiłem dla tego klubu i kibice to zrozumieli. Tym razem potwierdziłem, że nie jestem słabym zawodnikiem, chociaż jestem nieskuteczny. Mam taki styl grania, że ciężko jest mnie upilnować. Trzy setki są niewybaczalne dla kolegów z szatni, którzy będą mieli kijowy powrót do domu.

Podobnie było w Lechii, kiedy bardzo często dochodziłeś do sytuacji...

- Ale proszę mi pokazać zawodnika w Lechii, który strzelił przez cztery lata 35 bramek dla tego klubu. Można psioczyć, narzekać na mnie, tym razem zawaliłem mecz chłopakom, zabrałem pieniądze i premię za trzy punkty i się do tego przyznaję. Ale nie można powiedzieć, że to samo było w Lechii, bo tych 35 bramek bym nie strzelił. Zawsze w Gdańsku będziecie mieli coś do powiedzenia.

Może się spaliłeś?

- Nie, może zbyt łatwo mi te sytuacje przychodziły na boisku. Może więcej luzu przed meczem i zamknąłbym oczy i strzelałbym na siłę.

Jak odchodziłeś z Lechii, to była w górze tabeli, a w tym sezonie jest dużo słabiej. Czego brakuje gdańskiej drużynie?

- Czego brakuje Lechii? Wy sobie zadajcie to pytanie (Paweł Buzała zwraca się do gdańskich dziennikarzy). Czy Pawła Buzały? Nie wiem, ale uważam że w piątek to my byliśmy lepszym zespołem i Lechia powinna cieszyć się z tego remisu. Trener Kafarski jest głównym dowodzącym i trzeba się jego pytać.

Nie jest ci żal, że nie grasz w Lechii?

- Taka była decyzja. Czasu się już nie cofnie. Najważniejsze, abym był zdrowy, a reszta się ułoży.

Można powiedzieć, że dopiero zaczynasz grać dla PGE GKS-u, bo wcześniej przede wszystkim zmagałeś się z kontuzjami. Będzie równie dobrze, co w Gdańsku?

- To się okaże. Zagrałem drugi mecz w podstawowym składzie, a przez pół roku leczyłem kontuzje. Teraz wracam i wszystko zależy od sztabu szkoleniowego jak to widzą.

Komentarze (0)