Trener Petr Nemec nie byłby sobą gdyby po raz kolejny nie dokonał przetasowań w składzie. Na ławce posadził m.in.: Bartłomieja Niedzielę, Krzysztofa Łągiewkę czy Tomasza Jarzębowskiego. Spotkanie ułożyło się idealnie po myśli gospodarzy. Już w 3. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Marcin Radzewicz, piłkę przedłużył głową na krótkim słupku Fabian Słowiński, a z najbliższej odległości bramkę strzelił Bośniak Ensar Arifović Arka znana jest i chwalona z perfekcyjnie egzekwowanych stałych fragmentów gry, ale równie wiele goli traci także w tym elemencie futbolowego abecadła.
Szybko stracony gol kompletnie wybił z meczowego rytmu Górników z Łęcznej, którzy musieli z kontrataku przejść do gry pozycyjnej i zaatakować gospodarzy. Stąd niewiele było składnej i ofensywnej gry z obu stron i gra toczyła się przeważnie w środkowej strefie boiska. Najciekawszą sytuacja była ta z 21. minuty, gdy obrońcy Bogdanki zagrali mocna piłkę do własnego bramkarza i Sergiusz Prusak wdał się we własnym polu bramkowym w efektowny drybling z dwoma napastnikami Arki - na szczęście dla niego i drużyny bez konsekwencji bramkowych.
Mecz ożywił się na dobre dopiero w drugiej połowie. Nie mający nic do stracenia podopieczni "gdynianina" Piotra Rzepki ruszyli do śmiałych ataków, a gospodarze skupili się na kontrach. Już w 58. minucie sam na sam z Marcinem Juszczykiem znalazł się lider tabeli strzelców - Brazylijczyk Nildo, ale tym razem snajper wyborowy Bogdanki strzelił minimalnie nad poprzeczką. Była to jednak dopiero uwertura do tego, co wydarzyło się między 66. a 72. minutą.
W 66. Górnicy zdobyli wyrównującą bramkę. Z rogu dośrodkował aktywny Wojciech Łuczak, główką strzelał Nildo, ale Juszczyk zdołał jeszcze odbić piłkę, ale przy dobitce z bliska Wallace'a Beneventte był już bezradny. Utrata gola na chwilę otrzeźwiła piłkarzy Arki, którzy już trzy minuty później ponownie wyszli na prowadzenie. Po raz kolejny w tym sezonie, a drugi w meczu żółto-niebiescy wykorzystali stały fragment gry. Z rzutu rożnego futbolówkę w pole karne posłał najlepszy tego dnia w szeregach gospodarzy Jakub Kowalski, obrońcy gości zbyt krótko odbili piłkę, i pięknym "szczupakiem" z kilku metrów popisał się stoper i kapitan Sławomir Mazurkiewicz. Jeszcze fani Arki nie skończyli fetować na trybunach gola swoich ulubieńców, a już mieliśmy ponownie remis. W 72. minucie po trójkowej składnej akcji z pierwszej piłki, prawą flanką przedarł się Michał Zuber, zagrał do prawego obrońcy Dawida Sołdeckiego, a ten wyłożył piłkę przed bramką do Nildo, któremu pozostało tylko dopełnić formalności i mógł cieszyć się już z 9. gola w sezonie.
Takiego snajpera brakuje w szeregach gospodarzy, którzy większość goli i zagrożenie w w tym meczu stwarzali praktycznie tylko po stałych fragmentach gry. W polu, w grze piłką przewagę posiadali piłkarze Bogdanki, którzy składnie rozgrywali futbolówkę pomiędzy sobą. Zarówno jedna jak i druga drużyna, na skutek błędów przeciwnika w defensywie, miała jeszcze kolejne okazje na podwyższenie rezultatu, ale tym razem oba zespoły raziły nieskutecznością i dlatego wieczorna kanonada w Gdyni nie zakończyła się iście hokejowym wynikiem. Z remisu bardziej cieszył się trener gości. Który przed meczem zapowiadał, że tym razem chciałby w rodzinnej Gdyni nie przegrać i postawiony cel zrealizował.
Komentarze trenerów:
Piotr Rzepka (trener Bogdanki): Abstrahując od wyniku to była to uczta piłkarska. Dużo się działo, a wynik mógł być jeszcze wyższy. Rezultat uważam za korzystny. Mój zespół pokazał charakter, graliśmy na wyjeździe, prowadziliśmy grę, ale dwukrotnie musieliśmy gonić wynik. Były chwile zwątpienia, ale cierpliwie czekaliśmy na swoje szanse i je wykorzystaliśmy. Chwalę moich zawodników za duże zaangażowanie i walkę, bez tego nie byłoby tego remisu. Uważam, że był to nasz najlepszy mecz na wyjeździe. Takie błędy jak przy starcie goli pokazują jednak, że drużyna jeszcze się gubi i to piłkarzy trzeba spytać o to, o co grają? My o awansie w ogóle nie rozmawiamy, my tylko chcemy wygrać każdy następny mecz i nie patrzymy daleko w przyszłość - co będzie w czerwcu przyszłego roku.
Petr Nemec (trener Arki): Mogę się z tym zgodzić, że zaangażowania po obu stronach nie brakowało, moi chłopcy też bardzo chcieli, ale popełniali fatalne, indywidualne błędy. Za brak dyscypliny w obronie się płaci. My mogliśmy jeszcze ten mecz wygrać, bo mieliśmy inne sytuacje, ale takie błędy w defensywie, w I lidze nie mogą się zdarzać. Jarzębowski musiał trochę odetchnąć po dwóch meczach, bo wcześniej przez cztery miesiące nie grał w piłkę i dzisiaj musiał odpocząć. Kowalski zszedł wcześniej, bo sam prosił już o zmianę. Nie wiem, jakie cele mają moi zawodnicy, ale ja na pewno chcę grać o te najwyższe. Drużyna wciąż gra pod ogromną presją i nie każdy jak widać, dobrze sobie z nią radzi.
Arka Gdynia - Bogdanka Łęczna 2:2 (1:0)
1:0 - Arifović 2'
1:1 - Wallace 66'
2:1 - Mazurkiewicz 69'
2:2 - Nildo 72'
Składy:
Arka: Juszczyk - Radzewicz, Jarun, Mazurkiewicz, Krajanowski - Kasperkiewicz, Kuklis - Kowalski (78' Jarzębowski), Benat, Słowiński (58' Flis) - Arifović (83' Surdykowski).
Bogdanka: Prusak - Sołdecki, Wallace, Pielorz - Nikitović, Zuber (90' Kusiak), Bartoszewicz, Łuczak (68' Jhonatan), Renusz (46' Oziemczuk) - Pesir, Nildo.
Żółte kartki: Arifović (Arka) i Nikitović, Bartoszewicz, Renusz, Pesir (Bogdanka).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 4400.