Obie drużyny przystąpiły do środowej konfrontacji solidnie osłabione. W obozie Pogoni zabrakło nie tylko kontuzjowanego Vuka Sotirovicia, ale także odpoczywającego, etatowego dotychczas obrońcy Łukasza Matuszczyka. Szeregami radzionkowian zachwiała nagła epidemia grypy żołądkowej, która wykluczyła występ aż trzech zawodników, po jednym z każdej formacji. Drużyna trenera Skowronka stawiła się przy Twardowskiego w szesnastu. Na szczęście dla przyjezdnych, nie potwierdziła się absencja defensora Marcina Kowalskiego, który ostatecznie zagościł w podstawowej jedenastce.
Mimo nadwątlenia sił, radzionkowianie rozpoczęli środowy pojedynek bardzo odważnie, a bohaterem początkowych minut był bez wątpienia Paweł Giel. Pomocnik Ruchu już w 2. minucie mógł otworzyć wynik, jednak jego dodatkowo podbite uderzenie ostemplowało słupek bramki gospodarzy. Nie wyszło z bliskiej odległości, to Giel spróbował sił z dystansu, jednak ze strzałem poradził sobie bezbłędnie Radosław Janukiewicz. 15. minuta i znów Paweł Giel, tym razem dopadł do bezpańskiej piłki w polu karnym gospodarzy, ale lekkie uderzenie z 11 metrów pechowo trafił w kolejny słupek. - Szerze mówiąc, nie przypominam sobie meczu, w którym dwukrotnie strzeliłbym w obramowanie bramki - opowiadał młody piłkarz po ostatnim gwizdku.
Portowcy sprawiali wrażenie dość zaskoczonych obrotem wydarzeń. Podopieczni Marcina Sasala mieli problemy ze skonstruowaniem akcji ofensywnej, jedyne zamieszanie stwarzali po stałych fragmentach, nie forsowali tempa i razili niedokładnością. Aż do 27. minuty, gdy prawą stroną boiska przedarł się Mateusz Lewandowski, wyłożył futbolówkę jak na tacy Peterowi Hricko, a Słowak silnym strzałem z przedpola wpakował piłkę pod poprzeczkę. Portowcy chcieli pójść za ciosem i już chwilę później szansę na podwyższenie prowadzenia miał Donald Djousse, ale jego szarżę przerwał kapitalną interwencją Mateusz Mika.
Piłkarze Pogoni rozpędzali się z każdą minutą i nie mogli w środowy wieczór narzekać na swoją skuteczność. Już w 34. minucie Robert Kolendowicz długo bezkarnie prowadził futbolówkę w szesnastce, oddał ją ustawionemu przed polem karnym Takafumiemu Akahoshiemu, a Japończyk bez chwili namysłu huknął pod poprzeczkę tak, że ręce kibiców same składały się do oklasków. Dwubramkowe prowadzenie nie zaspokoiło apetytów gospodarzy, którzy na dobre zapomnieli o niemocy z początku meczu. 37. minuta przyniosła kolejną bramkę, tym razem Ediego Andradiny, strzelającego ze znacznej odległości prosto do siatki.
Zawodnicy Ruchu podnieśli się po serii piłkarskich ciosów jeszcze przed przerwą, a szczęście uśmiechnęło się do nich po katastrofalnym błędzie Dawida Kucharskiego. Obrońca Pogoni chciał podać do Janukiewicza, ale kopnął piłkę zbyt lekko. Do futbolówki doskoczył Michał Mak, który na raz minął bramkarza i na dwa skierował piłkę do pustej bramki. Dzięki trafieniu z 43. minuty w obozie radzionkowian odżyła nadzieja na odrobienie strat po przerwie.
Druga połowa widowiska nie dorównała poziomem swojej poprzedniczce. Do ataków ruszyli przyjezdni, ale szyki obronne Portowców były znacznie szczelniejsze niż przed przerwą. Szczególnie aktywny był Piotr Rocki, którego każdy kontakt z piłką był kwitowany buczeniem szczecińskich kibiców. Piłkarze Ruchu konstruowali akcje, ale nie stwarzali sobie klarownych sytuacji strzeleckich, Pogoń kontrowała i raz po raz gasiła zapał gości.
W 54. minucie Bartosz Ława wypuścił w bój Djousse, ale Kameruńczyk zbyt długo zwlekał z decyzją i ostatecznie zdołał ustrzelić tylko spojenie słupka z poprzeczką. Po okresie mniej ciekawej gry, strzelecki popis postanowili kontynuować gospodarze. Kombinacyjną wymianą piłek przed polem karnym popisał się duet profesorów środka pola - Akahoshi-Edi, a całość zakończył lokowanym strzałem przy słupku Brazylijczyk.
Gol Ediego rozbił radzionkowian, którzy nie zdołali stworzyć już żadnej dogodnej okazji podbramkowej. Miał je z kolei wprowadzony po przerwie napastnik Portowców Adam Frączczak, ale w środowy wieczór raził nieporadnością i nieskutecznością. Więcej dokładności zachował w 85. minucie kolejny rezerwowy - Piotr Petasz, który wykorzystał dość nieporadne podanie Akahoshiego i silnym strzałem w długi róg ustalił rezultat meczu na 5:1. - Wymiar kary jest bardzo wysoki, trochę niezasłużony - potwierdzili zgodnie piłkarze obu drużyn - Paweł Giel i Radosław Janukiewicz.
Po meczu powiedzieli:
Trener Ruchu Radzionków Artur Skowronek: Rozmawiałem przed meczem z moimi podopiecznymi, że zespół Pogoni posiada bardzo silne indywidualności. Jeśli da im się pograć, będzie już "po nas". Tak też się niestety stało. Spotkanie mogłoby potoczyć się inaczej, ale nie dopisało nam szczęście i nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji z początkowych minut.
Trener Pogoni Szczecin Marcin Sasal: Cieszymy się z kolejnego zwycięstwa na własnym terenie. Robimy swoje i chyba widać, że Pogoń chce grać otwarty, kombinacyjny futbol i długo utrzymywać się przy piłce. Dlatego przydarzyło nam się kilka błędów i strat, ale z drugiej strony mieliśmy kilka sytuacji podbramkowych i wraz z drużyną Ruchu stworzyliśmy niezłe widowisko. Dotychczasowy dorobek osiemnastu punktów jest niezłym wynikiem. Musimy teraz poszukać wyjazdowej wygranej, okazja ku temu nadarzy się bardzo szybko - już w niedzielę w Świnoujściu.
Pogoń Szczecin - Ruch Radzionków 5:1 (3:1)
1:0 - Hricko 27'
2:0 - Akahoshi 34'
3:0 - Andradina 37'
3:1 - Michał Mak 43'
4:1 - Andradina 72'
5:1 - Petasz 85'
Składy:
Pogoń: Janukiewicz - Hricko, Radler, Kucharski, Noll, Kolendowicz (67' Petasz), Ława, Akahoshi, Edi Andradina (82' Szałek), Lewandowski, Djousse (73' Frączczak).
Ruch: Mika - Trzcionka, Kopacz, Nalepa (73' Skrzypczak), Kowalski, Piotr Giel, Paweł Giel, Rocki, Giesa, Mateusz Mak (46' Cieluch), Michał Mak (82' Mróz).
Żółte kartki: Akahoshi, Szałek (Pogoń) oraz Nalepa, Rocki (Ruch).
Sędzia: Tomasz Radkiewicz (Łódź).
Widzów: 2200.
Najlepszy zawodnik Pogoni: Takafumi Akahoshi.
Najlepszy zawodnik Ruchu: Paweł Giel.
Najlepszy zawodnik meczu: Takafumi Akahoshi.