Marcin Ziach: Dwa i pół miesiąca temu powołano nowy zarząd Polonii. Jaki był to okres dla bytomskiego klubu?
Radosław Nowakowski: Był to czas bardzo wytężonej pracy. Trudny pod względem organizacyjnym, jak i sportowym, bo musieliśmy budować drużynę praktycznie od podstaw. Nie da się ukryć, że był też okresem trudnym pod względem finansowym, bo sytuacja jaką w klubie zastaliśmy była katastrofalna. Udało nam się większość z 12-milionowych zobowiązań skonwertować na akcje, a ponadto akcje klubu obejmie miasto.
Brak formalnego szefa, który nad wszystkim trzymałby pieczę wpływał w jakimś stopniu na efektywność prac?
- Brak prezesa w żadnym stopniu nie hamował pracy zarządu. Wręcz przeciwnie, każdy wykazywał się inwencją i ze swoich obowiązków wywiązywał się jak najlepiej. Jesteśmy taką grupą, że każdy z nas wie, co do niego należy. Mamy jasny podział obowiązków i staramy się działać nade wszystko efektywnie. Wyniki tej pracy już teraz są widoczne.
Po degradacji Polonii z ekstraklasy nie brakowało głosów, że klub może podzielić losy Odry Wodzisław Śląski.
- Były to w głównej mierze plotki, nie mające pokrycia z rzeczywistością. Nie sądzę, żeby ktoś odpowiedzialny mógł takie słowa wypowiedzieć. Zresztą my jesteśmy do takich słów przyzwyczajeni. Przed każdym sezonem w ekstraklasie skazywano nas na pewny spadek, a tymczasem dwa razy pod rząd zajęliśmy siódme miejsce w tabeli na koniec sezonu. Ludzie mówią, a my pracujemy. Może nie widać jeszcze wszystkich efektów naszej pracy na boisku, ale jesteśmy optymistycznie do tego nastawieni. Wiele spraw udało się wyprostować i poukładać jak należy. To ważny krok w funkcjonowaniu nowego zarządu.
Drużyna na starcie sezonu nie zachwycała. W klubie nie pojawiło się wtedy zwątpienie, czy to wszystko ma jeszcze sens?
- Nie zwątpiliśmy ani na moment. Mieliśmy świadomość, że na wyniki drużyny złożyło się kilka składowych. Przede wszystkim wspólnie ze sztabem szkoleniowym zbudowaliśmy nową, dużo młodszą drużynę. Z zawodników poprzedniej kadry w klubie zostało czterech piłkarzy, z których dziś regularnie w lidze grają tylko Killar, Chomiuk i Dziewulski. Żeby ta drużyna zaczęła pokazywać swoje możliwości potrzeba było trochę czasu, a nie bez znaczenia było też to, że graliśmy z zespołami bezpośrednio mierzącymi w awans do ekstraklasy. W mojej ocenie, ostatnie mecze pokazują, że polityka przez nas obrana była słuszna, a zespół cały czas idzie do przodu.
Zawodnicy Polonii nie ukrywają, że atmosfera w klubie w pierwszej lidze jest dziś lepsza niż wtedy, kiedy drużyna występowała na boiskach ekstraklasy.
- Kluczem do budowy dobrej atmosfery w drużynie było to, że z zawodnikami i sztabem szkoleniowym zaczęliśmy rozmawiać. Nie była to jednorazowa pogadanka, ale regularnie odbywamy spotkania z radą drużyny, trenerami czy indywidualne z poszczególnymi zawodnikami. Każdy z naszych piłkarzy wie, że kiedy ma jakiś problem w każdym momencie może do nas przyjść i porozmawiać. Na bieżąco cała drużyna jest informowana o tym, co udało nam się zrobić, a co w najbliższym czasie zrobić zamierzamy. Nie ukrywam, że pewne poślizgi w klubie jeszcze są, ale nie mogło ich nie być, przy stanie faktycznym, jaki po spadku w klubie zastaliśmy.
Jednym z pozytywów ostatnich miesięcy był też fakt, że część akcji klubu zdecydowało się przejąć miasto.
- Uchwała w tej sprawie została podjęta już w marcu. Zapewniała ona, że miasto ma w budżecie na ten rok zarezerwowane 2 mln złotych na wykupienie części akcji klubu. Warunkiem tego było spełnienie wymogów, jakie narzuciło klubowi miasto. Punkt po punkcie my te wymogi spełniliśmy i w środę sporządzony został ostatni w tej sprawie akt notarialny.
Rozmowy na linii miasto - klub szły opieszale. Dużo było opinii, że przyczyną tego stanu rzeczy był start w wyborach na prezydenta Bytomia ówczesnego prezesa Damiana Bartyli.
- Nie mieszamy klubu w politykę. Robimy wszystko, żeby Polonia była klubem apolitycznym, ponad wszelkimi podziałami.
Od marca minęło pół roku. Czym spowodowany był tak wydłużony proces spełnienia wszelkich wymogów ze strony władz miasta?
- Klub musiał spełnić wszelkie wytyczne, by zakup akcji przez miasto był zgodny z prawem i z dopełnieniem wszelkich procedur. Z przykrością muszę stwierdzić, że poprzedni zarząd Polonii kończył swoje działania w tym zakresie na deklaracjach, a trzeba było konkretnych działań.
Gdyby klub wcześniej wszelkie wytyczne spełnił, to zwiększyłyby się szanse Polonii na utrzymanie w ekstraklasie?
- Nie chcę dzisiaj tego oceniać. W zeszłym sezonie byłem tylko kibicem, jednak z mojego punktu widzenia jeśli jakakolwiek drużyna walcząc o utrzymanie, przegrywa pięć ostatnich spotkań w sezonie to nie ma prawa utrzymać się w lidze i sprawy pozasportowe nie mają tu większego znaczenia.
Na finiszu minionego sezonu zadłużenie Polonii Bytom szacowano na ok. 12 mln złotych. Jak dzisiaj ta sprawa wygląda?
- W chwili obecnej zadłużenie Polonii zredukowano o ponad 60 procent. Przez ostatnie dwa miesiące rozmawialiśmy spokojnie z naszymi wierzycielami i dochodziliśmy w wyniku trudnych negocjacji do porozumienia. Ostatnie sprawy udało nam się wyprostować w miniony czwartek i będziemy mogli kolejnych kilkaset tysięcy złotych konwertować. To na pewno sukces tego zarządu, bo widać, że sprawy toczą się w dobrym kierunku. Nie da się wszystkiego zrobić w ciągu miesiąca czy dwóch, bo przede wszystkim musimy się skupiać na tym, żeby zapewnić klubowi bieżące finansowanie.
Trudno jest te dwa kierunki łączyć tj. spłacać zadłużenie i zachować płynność finansową?
- Póki co jeszcze o płynności finansowej mówić nie możemy, ale w dalszym ciągu idąc w obranym przez nas kierunku jestem przekonany, że tę płynność uda nam się uzyskać w przeciągu kilku najbliższych miesięcy. Musimy twardo stąpać po ziemi i mieć świadomość, że cały czas wpływy są niższe od wydatków. Żeby te dwa kierunki do siebie zbliżyć, maksymalnie ograniczyliśmy wydatki. W dalszym ciągu prowadzone są też rozmowy z kolejnymi inwestorami i nie ma tygodnia, w którym nie pozyskiwalibyśmy dla klubu nowego partnera. Sprawa przedstawia się dziś zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy do klubu przychodziłem. Na stadionie i strojach powoli zaczyna brakować miejsc reklamowych, a wszystko to generuje określone wpływy. Nie są to może kwoty sięgające setek tysięcy złotych, ale każda złotówka jest w klubie na wagę życia i śmierci.
Nie bez znaczenia dla wzrostu atrakcyjności Polonii na rynku reklamowym jest dobra w ostatnich tygodniach postawa drużyny.
- Nasza gra zaczyna wyglądać tak, jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Musimy jednak przede wszystkim pamiętać o tym, że mamy na dziś jedną z najmłodszych, o ile nie najmłodszą drużynę na zapleczu ekstraklasy. Średnia wieku naszej kadry to 22,3 roku, więc trzeba się przygotować na to, że ta drużyna będzie pięknie wygrywać, ale nieraz zdarzy jej się też pięknie przegrać. Oddzieliliśmy sprawy sportowe od biznesowych. Klub sportowy to firma, której budżet finansowo musi się domykać. Nie da się cały sezon grać na kredyt, bo w pewnej chwili dotrze się do betonowej ściany, której się nie przebije. Obecnie jest lepiej, co nie znaczy, że jest już bardzo dobrze. Sytuacja nadal jest bardzo trudna. Jest duża szansa na to, że w ciągu roku czy półtora zrobi się z Polonii normalnie funkcjonujące przedsiębiorstwo, którego przychody i wydatki będą się bilansować.
Cel Polonii na ten sezon to utrzymanie w lidze, czy patrzycie w przyszłość nieco odważniej?
- Każdy ma swoje ambicje i nie inaczej jest z nami. Kiedy startuje się w mistrzostwach, to chce się zająć miejsce na szczycie, nawet jeśli w danym momencie jest się gdzieś w drugiej dziesiątce. Moim zdaniem utrzymanie w lidze, to nie jest cel, o którym powinniśmy rozmawiać. Interesuje nas bezpieczna lokata w środku tabeli, a po ostatnich meczach myślę, że stać nas nawet na walkę o miejsce w strefie 1-6. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak się stało. Chłopcy "docierają" się sportowo, a finansowo też wszystko powoli zaczyna się układać. Efekty tego będą widoczne w postawie drużyny na boisku.
Ekstraklasa, to słowo które gdzieś w Polonii się przewija w perspektywie najbliższych sezonów?
- Obowiązkowo, choć na pewno nie jest to cel na ten sezon. Jeżeli drużyna będzie dobrze grała i przejawiała aspirację walki o awans zaczniemy poważnie myśleć w pierwszej kolejności o rozwiązaniu problemu stadionu. Na pewno awans to coś, co gdzieś w naszych głowach jest. Na dzień dzisiejszy to temat odległy, ale jestem przekonany, że w niedalekiej przyszłości jak najbardziej realny.
Klub prowadzi z miastem rozmowy na temat budowy nowego stadionu?
- W tej chwili nie. Samo miasto ma zresztą o wiele poważniejsze problemy, bo np. w Karbiu w związku ze szkodami górniczymi musi przekwaterować blisko 600 mieszkańców. Na rozmowę o budowie nowego stadionu nie jest teraz odpowiednia chwila. Tym bardziej, że drużyna powinna obecnie skupić się na tym, żeby powalczyć o dobrą lokatę w środkowej strefie tabeli. Mamy młody i perspektywiczny zespół. Liczę na to, że w następnych meczach wyskoczy mi kolejny młody talent, jak chociażby ostatnio Kuba Świerczok. Musimy jednak przede wszystkim twardo stąpać po ziemi i przed walką o awans ocenić również nasze możliwości finansowe. Po ewentualnym awansie potrzebować będziemy zupełnie innego przedziału budżetu. Musimy zgrać trzy poddziały, żeby o awansie na poważnie myśleć: sportowy, finansowy i infrastrukturalny. Dopiero wtedy możemy nakreślać sobie kolejne cele.
Nie jest to trochę zbyt zachowawcze działanie? Drużyna może być gotowa do walki o awans za sezon, czy dwa, a w pół roku stadionu się nie wybuduje.
- Na bieżąco sprawę monitorujemy i jeżeli będziemy przekonani, że nadszedł odpowiedni czas, to podejmiemy z miastem rozmowy w tym temacie. Miasto jest w tej układance niezbędne, bo bez jego aprobaty żaden inwestor nam nowego stadionu nie wybuduje.
Buduje pan z nowym zarządem nową, lepszą Polonię?
- Moim zdaniem Polonia zawsze była dobra, to klub-legenda. Staramy się budować jak najlepszy wizerunek klubu i jest to celem każdego zarządu. Nie ma Polonii lepszej czy gorszej. To po prostu Polonia Bytom - Królowa Śląska.