Samokrytyka Grodzickiego, a Cieślik znowu na boisku!

Po końcowym gwizdku Pawła Pskita nad Cichą dało się usłyszeć oddech ulgi. Ruch po trzech meczach bez wygranej i dwóch porażkach w końcu zainkasował komplet punktów. Łatwo nie było, bo już na początku chorzowianie mogli przegrywać.

Hasło: "nie popełnić głupiego błędu" przyświecało wszystkim piłkarzom Ruchu w meczu z Jagiellonią. Jednak już po siedmiu minutach wróciły koszmary z meczów z Koroną, Śląskiem i przede wszystkim Lechem. Pędzącego na bramkę Matko Perdijicia Dawida Plizgę popchnął Rafał Grodzicki, a sędzia bez wahania wskazał na "wapno". Piłkarze gospodarzy protestowali twierdząc, chyba słusznie, że faul był tuż przed polem karnym. Po decyzji sędziego ciśnienie podskoczyło kapitanowi Niebieskich Rafałowi Grodzickiemu, który od początku sezonu gra niepewnie. - Nie chciałem faulować. Na pewno był między nami kontakt - tłumaczył po spotkaniu stoper. - Na pewno odetchnąłem z ulgą po tym jak Frankowski trafił w słupek. Jakoś tak się złożyło od początku sezonu, że czego nie dotknąłem to było źle. Traciliśmy gole, nie wiem czy zawsze z mojej winy, ale ja w pobliżu się znajdowałem. Pomyślałem po tym karnym, że znowu to samo... - wzdychał Grodzicki, który w drugiej połowie wybił głową piłkę zagraną w kierunku wychodzącego na czystą pozycję Plizgi. - Byliśmy lepsi, a do tego szczęście się do nas uśmiechnęło - dodał "Grodek". - Nie wyobrażaliśmy sobie innego wyniku niż nasze zwycięstwo. Przed nami dwutygodniowa przerwa i po niepowodzeniu niedzielnym niepowodzeniu byłoby już źle - uzupełnił kolega z defensywy Grodzickiego Marek Szyndrowski. - Czuliśmy, że możemy wygrać. Stworzyliśmy sobie więcej okazji od Jagiellonii, mieliśmy więcej z gry - stwierdził Maciej Jankowski, który w pierwszej połowie w sytuacji sam na sam trafił w słupek. Dodajmy, że młody napastnik Niebieskich w najbliższych dniach zmienia stan cywilny. Z tego samego powodu w meczu nie zagrał Jakub Smektała, który ślub w rodzinnym Rawiczu brał w sobotę.

Przed spotkaniem kibice zgromadzeni na stadionie mieli okazję obserwować piłkarskie wyczyny... Gerarda Cieślika! Nie chodzi tu jednak o ikonę Niebieskich, najskuteczniejszego zawodnika 14-krotnych mistrzów Polski, który w ekstraklasie zdobył 167 bramek, ale o 12-letniego Gerarda. Chłopak pochodzący ze Złocieńca koło Szczecina chciał grać w Ruchu. Marzenie się spełniło. Młokos rozpoczął treningi w Akademii Piłkarskiej Niebieskich i zagrał w meczu ze szkółką piłkarską Górnika Zabrze. Podczas przerwy młody Cieślik miał okazję spotkać się z legendą Ruchu.

Źródło artykułu: