Artur Długosz: W poniedziałek wystąpiłeś w Młodej Ekstraklasie. Nie przebijasz się do podstawowego składu dorosłej drużyny?
Jakub Kosecki: - Proszę pytać trenera. Nie jest to na pewno miłe, ale cóż, taki jest los, prawda? Przyjechałem i trzeba było zagrać. Grałem po kontuzji pierwszy mecz o coś. Przynajmniej coś.
Myślisz, że już niebawem zaczniesz się dobijać do tego pierwszego składu Legii czy na razie przed tobą kilka występów w Młodej Ekstraklasie?
- Nie powiem, to jest mój cel. Przyszedłem do Legii po przedłużeniu kontraktu, mówili mi, że nie będę grał w Młodej Ekstraklasie, że będę rywalizował na prawej pomocy z Manu. Pierwszy lepszy mecz wysłano mnie na Młodą Ekstraklasę. Tak, jak jednak mówię - taki jest los piłkarza. Fajną, bardzo dobrą rundę miałem w ŁKS-ie, jedenaście bramek i osiem asyst. Na pewno ciężko się przechodzi na takie spotkania, gdzie nie ma kibiców, gdy się grało przy pełnych stadionach.
Żałujesz tego, że z powrotem trafiłeś do Legii, a nie zostałeś w ŁKS-ie?
- Nie. Wiadomo, że kocham Legię. Od dziecka byłem wychowywany jako Legionista, mój tata grał w Legii. Chcę jak najlepiej dla tego klubu. Mam nadzieję, że w końcu dostanę tą szansę. Naprawdę znam swoją wartość i w ekstraklasie bez problemu sobie poradzę, tak samo jak w pierwszej lidze.
Jeżeli jednak nie uda ci się przebić do pierwszego składu to pomyślisz o jakimś wypożyczeniu, nawet do klubu z ekstraklasy? Żeby po prostu grać.
- Tylko i wyłącznie ekstraklasa. Nie wiem, mój cel jest prosty. Wygrać rywalizację i dostać się do pierwszej jedenastki Legii Warszawa. Tak jak mówię, ciężko się jeździ na takie mecze, gdzie są puste trybuny i jest bardzo gorąco. Taki jest nasz zawód, tak wybraliśmy, że chcemy być piłkarzami.
W grę wchodzi tylko ekstraklasa?
- Tak, tylko ekstraklasa już wchodzi w grę. Swoje w pierwszej lidze już zrobiłem. Pokazałem, że jestem wartościowym zawodnikiem, potrafię indywidualnie rozstrzygnąć losy spotkania. Awansowaliśmy z ŁKS-em do ekstraklasy i teraz tylko i wyłącznie ekstraklasa.
Byłeś w ŁKS-ie, jak oceniasz ten zespół? Czego mają taki słaby początek w ekstraklasie?
- Przede wszystkim z zespołu odeszło paru bardzo ważnych zawodników. Można powiedzieć, że cała linia obrony się rozsypała, Krzysztof Mączyński odszedł, ja również odszedłem. Kilku piłkarzy, którzy grali w podstawowym składzie i to oni decydowali o grze ŁKS-u, odeszło. Przyszło też również paru fajnych piłkarzy, także na pewno prędzej czy później ŁKS odpali. Jestem przekonany, że nie spadnie.
Legia miała dobry początek, ale w niedzielę zaliczyła dość niespodziewaną wpadkę...
- Na pewno niespodziewana. Sam się tego nie spodziewałem. Szkoda, bo walczymy o mistrzostwo i to jest nasz główny cel. Teraz mamy bardzo ważne spotkanie w Lidze Europejskiej. Jak je przegramy to będzie to dla nas też bolesny cios, bo chcemy awansować. Następne spotkanie zagramy z ŁKS-em. Przydałoby się wygrać.
W poprzednim sezonie Legia miała słaby początek, teraz już jest lepiej. To jest jakiś prognostyk, że w tym sezonie Legia już będzie coś więcej znaczyła w polskiej lidze?
- Miejmy nadzieję. W niedzielę przytrafiła nam się porażka. Uważam, że Legia była i tak zdecydowanie lepszym zespołem, ale liczy się to, co jest w siatce. Przegraliśmy mecz, można powiedzieć, że na własne życzenie i to na własnym stadionie. Nie ma się jednak co martwić, kolejne spotkania przed nami i na nich się skupiamy.
Wy w poniedziałek pomściliście starszych kolegów, ale gra o godzinie 13:00 w taką pogodę to chyba nie jest nic przyjemnego...
- Dla mnie to jest zabijanie futbolu gra o 13:00 w takich warunkach. Tak jak jednak mówiłem - wybraliśmy taki zawód, zarabiamy za to pieniądze, także wychodząc na boisko w takiej pogodzie trzeba zapierdzielać. Na pewno nie jest łatwiej, ale trzeba to robić.