Bartosz Tarnowski: Nie tak dawno był pan na testach we francuskim Racingu Lens, a teraz jest pan w Łodzi. Co zadecydowało o tym, że nie zagra pan we Francji?
Sebastian Szałachowski (ŁKS Łódź): W Lens byłem dwa tygodnie i w tym czasie rozegrałem pierwszy mecz. Później powiedzieli, że zostanę na jeszcze jedno spotkanie. W tym meczu wygraliśmy z drużyną pierwszej ligi belgijskiej, a ja zaliczyłam asystę. Później okazało się, ze muszę czekać i nie doczekałem się.
W Legii prześladowały pana kontuzje, a jedną z nich niedawno pan wyleczył. Jak obecnie wygląda pańskie zdrowie?
- W tej chwili fizycznie wyglądam bardzo dobrze. Przeszedłem również badania rezonansem magnetycznym. Doktor po badaniach stwierdził, że chciałby, aby każdy zawodnik w wieku 27 lat miał takie stawy, jak ja. Natomiast po kontuzji, po złamaniu kości, nie ma już śladu. Myślę, ze jest jeszcze mocniejsza niż przed pęknięciem.
Z jakimi nadziejami przychodzi pan do ŁKS-u?
- Przychodzę do tego klubu z nadzieją na sukcesy. Jestem zadowolony, że mogę grać w klubie z takimi tradycjami.
Była to jedyna propozycja jaką pan otrzymał w ostatnim czasie?
- Były jeszcze inne propozycje, ale z takich kierunków jak Cypr czy Izrael.
Kiedy po raz pierwszy władze ŁKS-u skontaktowały się z panem? Już od dłuższego czasu był pan łączony z drużyną beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.
- Władze ŁKS-u skontaktowały się ze mną niedawno, jakiś tydzień temu. Wcześniej nie było takiego tematu, bo był Kuba Kosecki.
Ma pan za sobą kilka treningów z zespołem, a także wystąpił pan w ostatnim sparingu. Jak pan ocenia drużynę oraz swoją dyspozycję?
- Zespół oceniam bardzo pozytywnie. Natomiast jeżeli chodzi o mnie, to przez te wszystkie wyjazdy mam zaległości, które muszę jak najszybciej nadrobić. Jeżeli dopisze zdrowie, to jest szansa, że wrócę do optymalnej formy.
Do której trochę brakuje...
- No jeszcze troszeczkę brakuje. Muszę odrobić wszystkie zaległości treningowe i wydaje mi się, że będzie dobrze.
Nie powinien mieć pan problemów z aklimatyzacją w łódzkim zespole. Zna pan kilku zawodników z gry w Legii.
- No faktycznie, mam tu kilku znajomych, z którymi nie tak dawno występowałem w Legii. Jest tu fajna ekipa i myślę, że pokażemy się z dobrej strony.
ŁKS pierwszy mecz rozegra już w najbliższy piątek, a waszym rywalem będzie poznański Lech. Pozostało mało czasu, aby przekonać trenera, że warto na pana postawić już w pierwszym meczu.
- Myślę, że ci zawodnicy, którzy przygotowywali się przez cały czas do rundy, mają większe zaufanie trenera. Natomiast ja na każdym treningu będę musiał udowadniać, że jestem przydatny. Mam nadzieję, że pomogę w tej rundzie.