Marcin Ziach: Trzy miesiące pracy na fotelu prezesa Górnika za panem. Jak oceni pan ten okres?
Tomasz Młynarczyk: Był tak intensywny, że zaskoczył mnie pan informacją o trzech miesiącach. Te dni uciekały tak szybko, że ciężko było je policzyć.
Największy sukces ostatniego kwartału?
- Na pewno szóste miejsce na koniec sezonu, czyli wynik najlepszy od bodajże szesnastu lat. Nie chciałbym jednak tylko sobie przypisywać tego sukcesu, bo jest on owocem pracy także poprzedniego zarządu, pionu sportowego i administracyjnego. Nie bez znaczenia było też nastawienie drużyny i mobilizacja. Tego zawodnikom nie brakowało, do czego w jakimś stopniu przyczyniła się na pewno poprawa sytuacji finansowej i stopniowa spłata zaległości. Pozostały nam do wyrównania jeszcze premie za rundę wiosenną, ale są to już sprawy marginalne i wymagają indywidualnego podejścia.
Nietrudno się też domyślić co było najtrudniejszą decyzją ostatnich trzech miesięcy...
- Bez wątpienia była to ta, która dotyczyła sprzedaży Daniela Sikorskiego i Roberta Jeża, dwóch czołowych zawodników w rundzie wiosennej. Z punktu widzenia prezesa klubu była to na pewno decyzja, której podjęcie przyszło mi z największym trudem. Z drugiej strony, ta decyzja otworzyła przed nami jakiekolwiek perspektywy. Gdybyśmy nie pozyskali tych funduszy, to pewnie dzisiaj większości drużyny by już w Zabrzu nie było, bo zawodnicy złożyliby wnioski o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Nie mielibyśmy też szans na jakiekolwiek ruchy transferowe z zewnątrz, nie mówiąc o zakontraktowaniu świeżo upieczonych wicemistrzów kraju z naszej drużyny juniorów starszych.
Gdyby miał pan w czerwcu świadomość, że latem do klubu trafi dwóch kolejnych sponsorów, to zdecydowałby się pan na ten ruch?
- Pewnie nie, ale ja ze sponsorami byłbym spokojny. Wolałbym zaczekać na konkrety, bo po prostu nie chcę zapeszać. Dopóki nie zostaną podpisane stosowne dokumenty, a do klubowej kasy nie wpłyną deklarowane w nich kwoty, wolę dmuchać na zimne i poczekać spokojnie na rozwój wypadków. Mam wewnętrzne przekonanie, że w obu przypadkach sprawy zakończą się pozytywnie, ale hurraoptymistą nigdy nie byłem. Jeśli chodzi o sprawy biznesowe, wolę być realistą.
Ile czasu w pana opinii musi jeszcze minąć, by wszelkie sprawy finansowe zostały wyprostowane?
- Na dziś ciężko wyrokować. Wiele zależy od planów sponsorskich, które są w trakcie realizacji. Najbliższe tygodnie powinny przynieść kluczowe rozstrzygnięcia.
Przez ostatnie miesiące prowadził pan klub i wszelkie wiążące decyzje podejmował w pojedynkę. Od kilku dni ma pan zastępcę. Odetchnął pan z ulgą?
- Na pewno, bo taka pomoc była mi niezbędna. Krzysztof Grabowski w naszym klubie zajmie się w głównej mierze sprawami finansowymi. Cieszę się, że decyzją rady nadzorczej takie wsparcie otrzymałem, bo naprawdę trudno było niektóre decyzje podejmować samodzielnie.
Największym oponentem pana pracy wydaje się być pana poprzednik na fotelu prezesa, Łukasz Mazur. Gorzkich słów z jego ust pod pana adresem nie brakuje.
- Trudno mi się do tego odnosić, bo nie jestem fanem jego bloga czy profilu na facebooku. To co mój poprzednik tam pisze, mówiąc szczerze, mnie nie interesuje. Nie chcę powiedzieć, że nie cenię sobie zdania Łukasza Mazura, ale na śledzenie na bieżąco jego wpisów po prostu nie mam czasu. Nie wiem czy w swoich postach mnie atakuje, czy też nie. Słyszałem różne opinie na ten temat, ale naprawdę nie przywiązuję do tego dużej wagi.
Podobno otrzymał pan od swojego poprzednika propozycję pomocy w wytransferowaniu Jeża i Sikorskiego.
- Faktycznie, jeszcze w trakcie sezonu odbyliśmy takie spotkanie. O ile dobrze pamiętam, miało to miejsce na początku maja. W trakcie spotkania zaproponował mi taką pomoc, deklarując, że miałby na pozyskanie tych zawodników zainteresowanych i mógłby to za prowizją uczynić.
Co zadecydowało wówczas o tym, że ostatecznie powiedział pan "nie"?
- Nie powiedziałem "nie". Była to dla mnie zupełnie nowa sytuacja i nie miałem nic przeciwko temu. Prawdę mówiąc, kiedy ta propozycja padła, ja w ogóle o transferze tych dwóch zawodników nie myślałem. W mojej opinii było na takie rozmowy jeszcze za wcześnie i nie odbierałem wcześniej sygnałów, że jakiekolwiek zainteresowanie Robertem Jeżem będzie, bo w głównej mierze ten zawodnik był celem transferowym. Nie widzę w tym nic złego, że Łukasz Mazur się do tego włączył. Mogę się jedynie dziwić, że dzisiaj krytykuje ruch, za którym wcześniej sam lobbował.
W II części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl sternik Górnika opowie m.in. o letnich ruchach transferowych, przymiarkach do pozyskania reprezentanta Bośni i Hercegowiny oraz grze Górnika na stadionie w Gliwicach. Zapraszamy do lektury już w czwartkowy poranek!