Jego śmierć poruszyła całą Polskę. Na jaw wyszły szokujące fakty

Instagram / kp_gkstychy/ facebook.com/UWAGATVN / Na zdjęciu: Aleksander Biegański
Instagram / kp_gkstychy/ facebook.com/UWAGATVN / Na zdjęciu: Aleksander Biegański

Tragiczna śmierć Aleksandra Biegańskiego wstrząsnęła środowiskiem sportowym, i nie tylko, w Polsce. "Czy gdyby na czas zrobiono testy, to Aleksander mógłby żyć?" - na to pytanie próbowali odpowiedzieć dziennikarze programu TVN UWAGA.

W tym artykule dowiesz się o:

10 stycznia smutne wieści dotarły z Pomorza. Aleksander Biegański, młody piłkarz Kotwicy Kołobrzeg, zmarł w wieku 24 lat. "Olek był nie tylko utalentowanym piłkarzem, ale przede wszystkim wspaniałym człowiekiem, kolegą i przyjacielem" - napisano w oświadczeniu klubu (więcej TUTAJ).

Początkowo do wiadomości publicznej nie podano przyczyny śmierci 24-latka. Teraz wiadomo, co było przyczyną zgonu. Biegański zmarł z powodu zakażenia malarią (rodzina potwierdziła to testem) po powrocie z egzotycznych wakacji na Zanzibarze. To miały być dla niego wakacje marzeń (wyjazd miał miejsce pod koniec grudnia). Umarł tuż po przylocie z wyspy na Oceanie Indyjskim.

Dlaczego doszło do tej tragedii? Czy można był jej uniknąć? Na te pytania próbowali odpowiedzieć dziennikarze programu TVN UWAGA.

W programie wzięli udział bliscy sportowca. - Lekarze zignorowali podstawową przesłankę, czyli Zanzibar. Ja przychodzę i mówię im o tym Zanzibarze, a oni mnie wypraszali. To dziecko moje się broniło samo. "Mamo, ja im wszystkim mówię o tym, ale oni mnie nie słuchają" - relacjonowała ze łzami w oczach mama piłkarza.

W Szpitalu MSWiA w Katowicach przez trzy dni nikt nie wykonał prostego testu na malarię. Obserwowano jedynie pacjenta w kierunku choroby tropikalnej.

- Podszedł lekarz i ja mu mówię o tym Zanzibarze. Lekarze powiedzieli nam, że jakby coś tam złapał, to wyszłoby to zaraz po powrocie (Biegański trafił do szpitala kilkanaście dni po powrocie do Polski z tropikalnej wyspy - przyp. red.). Wyprosili mnie i powiedzieli, że wykonują badania. Nie chcieli jednak słuchać o Zanzibarze - przyznał ojciec zawodnika Kotwicy.

Specjaliści twierdzą jednak, że okres wylęgania malarii (ludzie zarażają się nią od komarów, które są nosicielami pasożyta) waha się od ok. 7 do 14 dni. Pacjenci wracający z tropików z wysoką gorączką i dolegliwościami brzusznymi powinni być diagnozowani w kierunku choroby, która należy do najczęstszych na świecie.

Biegańskiemu zoperowano wyrostek robaczkowy z powodu ostrego bólu brzucha. Lekarze podejrzewali najpierw zapalenie płuc, a następnie choroby krwi, m.in. białaczkę. Stan pacjenta pogarszał się z godziny na godzinę.

Testy do szybkiego zdiagnozowania malarii są dostępne, ale w Szpitalu MSWiA w Katowicach tego nie zrobiono. Test wykonano dopiero po przewiezieniu do innej placówki medycznej (po interwencji rodziny) i tam potwierdzono zakażenie. Niestety, było już za późno. Biegański zmarł.

Lekarze katowickiej lecznicy tłumaczą się dziś tym, że za późno dowiedzieli się o pobycie pacjenta w tropikach, chociaż - jak twierdzi rodzina - od początku mieli taką informację, ponadto już na samym początku mieli wykluczyć zakażenie malarią.

- Informację o Zanzibarze otrzymaliśmy dopiero w trzecim dniu pobytu pacjenta w szpitalu. Serdecznie współczuję rodzinie. Będzie oświadczenie, wszystko wyjaśnimy - powiedział dla TVN UWAGA dyrektor ds. lecznictwa Szpitala MSWiA w Katowicach.

Stanowisko szpitala - pod którym nikt się jednak nie podpisał (napisano: "dyrekcja") - mówi, że placówka wdrożyła wszystkie procedury medyczne w oparciu o wywiad z pacjentem. Oświadczenie jest nie do przyjęcia dla rodziny byłego już sportowca.

Biegański grał na pozycji ofensywnego pomocnika. Karierę rozpoczął w GKS Tychy, a następnie występował w Polonii Łaziska i Legionovii Legionowo. Latem 2024 r. dołączył do Kotwicy, gdzie w tym sezonie zagrał w 15 meczach. Ostatni raz pojawił się na boisku 7 grudnia ubiegłego roku. Spędził na boisku komplet minut w spotkaniu ze swoim byłym klubem - GKS-em Tychy.

Komentarze (4)
avatar
Vita
27 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na głupotę polskich lekarzy brakuje sił, mam nadzieję że chociaż dokumentacji nie sfałszowali, ale skoro swoim lekarskim sposobem już kłamią, że nikt im czegoś nie powiedział to ciężko będzie, Czytaj całość
avatar
zenton
1 h temu
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
bo to są doktory po płatnej medycynie 
avatar
Szwejo
1 h temu
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Kolejna skóra na sumieniu lekarzy. 
avatar
341941
1 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Takich mamy lekarzy...człowiek,jak komar.Jest i nie ma. 
Zgłoś nielegalne treści