Andrzej Niedzielan: Jeden za drugiego pójdzie w ogień

Andrzej Niedzielan w końcu zadebiutował w barwach Cracovii. W sobotnim sparingu z CSKA Sofia pojawił się na boisku w 46. minucie, a 21 minut później zdobył swojego premierowego gola dla Pasów.

W 67. minucie gry Aleksandr Suworow posłał dośrodkowanie przed bramkę CSKA, Niedzielan wyprzedził bułgarskich stoperów i głową skierował piłkę do siatki rywali.

- Cieszę się z tego trafienia i oby tak dalej. To były moje pierwsze minuty gry z chłopakami, więc jeszcze brakuje nam nieco zgrania, ale przed nami wciąż dwa długie tygodnie. Ja z reguły szybko wkomponowuję się w zespół i staram się robić wszystko, żeby było dobrze i żeby dać z siebie jak najwięcej - komentuje nowy napastnik Cracovii.

Niedzielan wpisał się na listę strzelców w momencie, kiedy Pasy przegrywały 0:2. Na odrobienie strat nie było już jednak czasu, bowiem w 82. minucie mecz został przerwany.

- Saidi (Ntibazonkiza - przyp. red.) został ewidentnie uderzony z pięści w brzuch przez jednego z graczy CSKA. Skulił się, zauważyłem to i automatycznie zareagowałem. Koledze działa się krzywda i nie było czasu na zastanawianie się. Jesteśmy jedną drużyną i stanowimy zespół - zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeden za drugiego pójdzie w ogień - relacjonuje Niedzielan.

- Podbiegłem do tego zawodnika, który uderzył Saidiego, a że mam sporo siły to złapałem go mocno i odciągnąłem. Chciałem by zrozumiał, że nie powinien był się tak zachowywać. Zaraz doskoczyli pozostali piłkarze obu drużyn. Dobrze, że dobiegli również nasi zawodnicy, bo to pokazuje, że wszyscy trzymamy się razem i jesteśmy jedną drużyną. Fajnie, że nic złego się nie stało, nikt nikogo nie uderzył - oczywiście poza ciosem, który otrzymał Saidi - i szkoda, że ten mecz skończył się przedwcześnie. Bułgarzy obrazili się, albo przestraszyli i uciekli do szatni. My chcieliśmy kontynuować grę. Trudno - dodaje były reprezentant Polski.

Komentarze (0)