Żeby awansować do ekstraklasy trzeba cały czas zapieprzać - rozmowa z Jakubem Koseckim, napastnikiem ŁKS Łódź

ŁKS Łódź jest obecnie o krok od wywalczenia awansu do ekstraklasy. Co prawda łodzianie w miniony weekend nie zdołali zapunktować, ale i tak zachowują bezpieczną przewagę nad resztą stawki. - Żeby awansować do ekstraklasy, trzeba cały czas, za przeproszeniem, zapieprzać - mówi w rozmowie z naszym portalem Jakub Kosecki, napastnik łódzkiej drużyny.

Marcin Ziach: ŁKS przegrał po raz pierwszy od sierpnia. Spodziewaliście się, że seria 21 meczów bez porażki zostanie przerwana właśnie w Radzionkowie?

Jakub Kosecki: Graliśmy bardzo fajny futbol na słabej murawie. Mieliśmy swoje sytuacje, których nie wykorzystaliśmy i znalazło swoje potwierdzenie to, że takie sytuacje lubią się mścić. Straciliśmy bramkę, potem próbowaliśmy straty odrobić, ale się nie udało. Dostaliśmy cios, którego się nie spodziewaliśmy. Trzeba się wziąć do roboty i w następnym meczu musimy zdobyć komplet punktów, bo rywale z dołu nie śpią i cały czas gonią. Na pewno ta porażka nas jeszcze bardziej zmobilizuje.

Passa trzech meczów bez zwycięstwa nie najlepiej wróży obronie premiowanej awansem pozycji w końcówce sezonu.

- W poprzedniej kolejce przecież wygraliśmy (śmiech) [walkower w meczu z GKP Gorzów Wlkp. - przyp. red.]. Mówiąc całkiem serio, to nie wiem co się z nami dzieje. Mamy swoje sytuacje, ale bramek nie strzelamy. Przeciwko nam rywale zazwyczaj bronią się całą drużyną i próbują gry z kontry. Gramy na stadionach, na których nie da się grać w piłkę. Nie wiem czy ktoś jeszcze w tym sezonie wygra w Radzionkowie grając w piłkę. Jeśli tak, to co najwyżej przypadkiem.

Skąd wyciągasz tak daleko idące wnioski?

- Jeśli ma pan dziecko, to proszę wyjść z nim na murawę i spróbować pokopać trochę piłkę. Stan boiska jest fatalny i nie ma się co dziwić, że takie drużyny jak Piast czy GKS Katowice z Ruchem na jego stadionie przegrały. My podzieliliśmy los tych drużyn, czym potwierdziło się to, że zespoły grające normalną piłkę nie potrafią w Radzionkowie wygrać.

Nie za wcześnie odtrąbiono w Łodzi, że awans jest właściwie już pewny?

- Awans jest na krok i z tego chyba każdy zdaje sobie sprawę. Wiadomo, że każdy mecz chciałoby się wygrać, ale kiedy przychodzi nam mecz zremisować czy przegrać, to też absolutnie się nie załamujemy. To dla nas raczej mobilizacja do dalszej pracy, bo widzimy, że nie jesteśmy niepokonani i że jeszcze dużo pracy przed nami. Żeby awansować do ekstraklasy, trzeba cały czas, za przeproszeniem, zapieprzać.

Matematycznie wciąż jednak gry w elicie pewni być nie możecie. Który mecz w twojej opinii okaże się być kluczowym rozdaniem?

- Nie chcę nic mówić i zapowiadać, bo nie o to chodzi. Po porażce z Wartą w sierpniu przyszła seria zwycięstw i meczów bez porażki, którą przerwaliśmy dopiero teraz. Mam nadzieję, że po porażce z Ruchem szybko wrócimy do pionu i już w najbliższych kolejkach zapewnimy sobie awans do ekstraklasy.

Atmosfera wokół klubu była w ostatnich tygodniach napięta. Doszło nawet do strajku, po którym nie wyszliście na trening.

- Do jednego treningu faktycznie nie doszło, ale dziś nie ma już po tamtych wydarzeniach śladu. Wszystko sobie z zarządem wyjaśniliśmy i wróciły na nasze uśmiechy i rozluźnienie. Widać w szatni głód sukcesu. Jesteśmy pełni wiary w to, że uda nam się wprowadzić ŁKS do ekstraklasy i tylko na tym teraz się skupiamy.

Podobno ostatnie pensje włodarze ŁKS wypłacili wam w styczniu.

- To akurat bzdura. Też doszły do mnie te głosy, ale nie mają one pokrycia z rzeczywistością. Dziennikarze różne rzeczy piszą, a ludzie plotkują. My swoje wiemy i naprawdę nie ma dziś do czego wracać. Plotki były, są i będą. Naszym zadaniem jest nie prostowanie takich informacji, a gra w piłkę i na tym się skupiamy.

Poprzednio ŁKS z ekstraklasą pożegnał się właśnie przez kłopoty finansowe. Dziś w klubie nie widać obawy, że po awansie znowu licencji na grę w elicie nie będzie?

- Patrząc na to, jakie drużyny grają w ekstraklasie, to myślę, że żadnej obawy być nie ma prawa. Nasz stadion i klubowe finanse to domena działaczy. Wiem, że ŁKS-owi w procesie licencyjnym ma pomóc też miasto. Jesteśmy przekonani, że gramy o sportowy awans i jeżeli na boisku przepustkę do gry w ekstraklasie wywalczymy, to nikt nam jej już nie odbierze.

Chociaż jesteś na starcie swojej przygody z futbolem, to już w przyszłym sezonie możesz zadebiutować na boiskach ekstraklasy.

- Gra w ekstraklasie, to mój cel i zrobię wszystko, aby tak się stało. Wiem, że zagram tam już w przyszłym sezonie. Jedyną niewiadomą pozostaje, w jakiej drużynie przyjdzie mi na boiskach ekstraklasy występować. To rozstrzygnie się dopiero latem.

Myślisz o odejściu z Łodzi w letnim okienku transferowym?

- Na razie zmianami klubowymi głowy sobie nie zaprzątam, bo wciąż przed nami bardzo ważne mecze i chcę ŁKS-owi pomóc w wywalczeniu tego awansu. W Łodzi czuję się bardzo dobrze. Życie płynie bezproblemowo. Spokój, cisza, nikt nie przeszkadza i mogę skoncentrować się w pełni na grze w piłkę. Gdybym miał decydować raz jeszcze czy przenieść się do ŁKS, to nie zastanawiałbym się długo.

Do ŁKS jesteś tylko wypożyczony. Gdzieś jednak Legia w głowie siedzi?

- Podczas każdego treningu i meczu na pewno Legii w głowie nie mam. Jestem w Łodzi, choć do ŁKS-u jestem tylko wypożyczony. Staram się do swoich obowiązków podchodzić profesjonalnie i skupiam się tylko na tym, co jest tu i teraz. Nie wybiegam myślami w przyszłość. Chcę dograć w spokoju ten sezon, a potem usiądziemy i zastanowimy się co dalej.

Komentarze (0)