Krzysztof Łętocha (trener Okocimskiego): Dziękuje chłopakom za zaangażowanie, za konsekwentną grę przez 90 minut. Uczulałem ich, że cierpliwość zostanie nagrodzona. Stal to trudny rywal i nie tylko mój zespół się o tym przekonał na własnym boisku. Udało nam się zrehabilitować. Liga jeszcze trwa, jest dużo spotkań do rozegrania. Te trzy punkty umocnią nas w czołówce. Obie ekipy stworzyły sobie sytuacje, ale widowisko nie było porywające. Zdobyliśmy gola, potem udało nam się podwyższyć wynik i wygraliśmy.
Iwan Litwiniuk (Okocimski): Wiedzieliśmy, że będzie trudny mecz. Stal grała konsekwentnie z tyłu i miał kilka dobrych okazji. Taka jest jednak piłka, że arbiter nie uznał bramki dla Stali, a potem my szybko zdobyliśmy gola, a potem jeszcze jednego z rzutu karnego. Nie będę się wypowiadał czy słusznie, gdyż tego nie widziałem. Rozmawiałem po meczu z zawodnikami Stali i mówili, że piłka przekroczyła linię bramkową.
Robert Trznadel (Okocimski): Szczęście nam sprzyjało w tym spotkaniu. Gospodarze trafili dwukrotnie w poprzeczkę, ale i my mieliśmy kilka okazji na bramki. W piłce potrzeba szczęścia, aby wygrywać. Styl nie jest najważniejszy. Uważam, że rzut karny był dla nas słuszny, gdyż zawodnik Stali ewidentnie kopnął naszego piłkarza.
Sławomir Adamus (trener Stali): Zabrakło nam konsekwencji w naszej grze. Uczulałem swój zespół na gości, których widziałem w Rzeszowie, że są mocni w kontrach. Chciałbym bardzo zobaczyć jeszcze w powtórkach sytuację, kiedy piłka odbiła się dwukrotnie od poprzeczki po strzale Wojtka Białka i potem wyszła w pole. To była kluczowa sytuacja w meczu. Gdyby ta bramka padła, to nie przegralibyśmy tego spotkania. nie zasłużyliśmy na porażkę. Piłkarsko może nie należymy do czołówki, ale małymi kroczkami dojdziemy do tego, że będziemy grać płynnie. Na pewno będzie się to wiązało ze zmianami personalnymi. Mieliśmy w tym pojedynku kilka okazji. Szkoda, gdyż liczyliśmy na komplet punktów.
Bartłomiej Dydo (Stal): Ciężko na gorąco ocenić tą sytuację. Marek Kusiak mówił po meczu, że nie faulował. Chcielibyśmy zobaczyć to na płycie. Szczerze powiedziawszy to z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby zawodnik gości potknął się o własne nogi. Trudno oceniać pracę sędziów. Nie uznali nam gola, który padł prawidłowo. Widzieliśmy już powtórkę tej sytuacji i ewidentnie piłka przekroczyła linię bramkową. Pomylił się w tej sytuacji i ten gol mógł wiele zmienić. To trafienie mogło zadecydować o końcowym wyniku.
Wojciech Białek (Stal): Powiem szczerze, że bramka powinna być uznana. Później była jeszcze ręka w polu karnym. Sędzia boczny powinien być zaraz za akcją, a go nie było. Niestety. Moim zdaniem karnego też nie było. Sam się chłopak przewrócił. Z kalendarza sędzia podyktował ten rzut karny. Jedziemy teraz do Płocka i będziemy musieli walczyć jak chcemy jeszcze o czymś myśleć.