- Nie traktuję tego poważnie, bo poprzednie kolejki nauczyły mnie, że podobne dywagacje nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Wiele drużyn w starciu z nami rozgrywało najlepsze mecze w rundzie. Tak było choćby w przypadku Pogoni Szczecin czy Dolcanu Ząbki. To nie są zresztą moje opinie, lecz przedstawicieli tych klubów - stwierdził "Bebeto".
Co sprawia, że przeciwko Zielonym rywale prezentują wysoką dyspozycję? - Myślę, że działa magia Stadionu Miejskiego. Każdy kto przyjeżdża na ten obiekt, chce wypaść jak najlepiej. Gdy poprzednio pracowałem w Warcie, to występowaliśmy w "ogródku" i wtedy było nam dużo łatwiej. Przeciwnicy nie traktowali nas tak poważnie jak teraz, zastanawiali się raczej jak wysoko wygrają. Dla nas to było korzystne, bo dużo łatwiej było zastosować element zaskoczenia i sprawić niespodziankę. Dziś jest tak, że dużo się o nas mówi, w klubie dzieje się dobrze i niejedni nam tego zazdroszczą. Staliśmy się smacznym kąskiem, który każdy chciałby zjeść. Dlatego nie wierzę, by ktokolwiek zastosował wobec nas taryfę ulgową. Każdy zespół, choćby nie walczył już o nic, to gdy przyjedzie do Poznania, będzie chciał wygrać. Zresztą wielu zawodników chce się tu pokazać choćby dlatego, że w przyszłym sezonie będziemy bić się o awans i staniemy się atrakcyjnym pracodawcą - dodał Bogusław Baniak.
Opiekun Zielonych uważa, że Piast nadal ma o co walczyć. - Ten zespół jest w podobnej sytuacji jak tydzień temu Dolcan, gdy mierzył się z nami. Porażka w Poznaniu może ostatecznie wyeliminować gliwiczan z bitwy o ekstraklasę. Jestem pewny, że ciągle nie brakuje im mobilizacji, o czym świadczą choćby przygotowania do sobotniego meczu. W środku tygodnia Marcin Brosz zarządził po dwa treningi dziennie.
Dla zespołu z Górnego Śląska dodatkowym czynnikiem motywującym może być rezultat piątkowego spotkania w Radzionkowie, gdzie ŁKS przegrał z Ruchem 0:1. To oznacza, że przy ewentualnym triumfie w Poznaniu gliwiczanie będą tracić tylko pięć punktów do strefy premiowanej awansem.