Czesław Michniewicz: Sędziowie techniczni próbują być najważniejsi / Czy trener obejrzy mecz w telewizji?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W czwartek Komisja Ligi nałożyła na trenera Widzewa - Czesława Michniewicza karę w postaci zawieszenia na 2 najbliższe spotkania. Ukarany szkoleniowiec nie może pogodzić się z tak surowym werdyktem, powołując się na przypadki z poprzednich lat. Jednym z nich był incydent w meczu Arka Gdynia - Śląsk Wrocław z 2 maja 2009, kiedy to ówczesny trener gości - Ryszard Tarasiewicz, został również wyproszony z ławki trenerskiej.

Wówczas, 7 maja 2009 roku, Komisja Ligi nałożyła karę dwóch meczów dyskwalifikacji w zawieszeniu na sześć miesięcy oraz karę finansową w wysokości 3000 zł na ówczesnego trenera Śląska w związku z jego niewłaściwym zachowaniem podczas meczu 26. kolejki Ekstraklasy. - Ten "automat", który ustanowiła Komisja Ligi, raz strzela, a raz nie - odniósł się do przepisu o zawieszeniu trenera trener Michniewicz.

Szkoleniowiec Widzewa zwrócił także uwagę na problem związany z zachowaniem sędziów technicznych. - Uważam, że zostałem niesłusznie wyproszony przez sędziego. Niestety sprawy idą w złym kierunku. Dzisiaj sędziowie techniczni próbują być najważniejsi. Jest to nie tylko moja opinia, ale także wielu innych trenerów pracujących w klubach Ekstraklasy. Zarówno arbitra głównego, jak i liniowych pokazuje telewizyjna kamera. Na sędziego technicznego zwraca się uwagę tylko wtedy, jak się wygłupia przy linii i próbuje być w centrum uwagi, żeby zobaczyła go żona, teściowa bądź kochanka. Przez to my - trenerzy, mamy problemy. Trzeba coś z tym zrobić, bo nie może być tak, że sędzia techniczny decyduje o wszystkim. Nie zostałem wyrzucony przez arbitra głównego za nieodpowiednie zachowanie, tylko przez nadgorliwość sędziego technicznego - powiedział trener łodzian.

Szkoleniowiec klubu z al. Piłsudskiego nie podjął jeszcze decyzji, czy pojawi się na trybunach stadionu w Łodzi podczas sobotniego meczu. - O tym, że nie poprowadzę dwóch spotkań z ławki dowiedziałem się w czwartek podczas popołudniowego treningu. Muszę przemyśleć, co będzie najlepsze dla drużyny. Mimo wszystko jesteśmy odpowiednio przygotowani. Jeśli chodzi o mnie, być może obejrzę spotkanie z Ruchem przed telewizorem - stwierdził trener Michniewicz, który nie kryje zdziwienia surowością kary nałożoną na niego przez Komisję Ligi.

- W podobnym położeniu był kiedyś Maciek Skorża, który w meczu z Wisłą został wyproszony przez sędziego, ale otrzymał jedynie karę w postaci absencji przez dwie kolejki w zawieszeniu. Dziwię się, dlaczego w stosunku do mnie wydano tak rygorystyczny werdykt. Nie znam nikogo z Komisji Ligi i nigdy nie miałem okazji porozmawiać z żadnym z jej przedstawicieli. Napisałem pismo wyjaśniające w tej sprawie, że w czwartek zaplanowaliśmy zajęcia z drużyną na godzinę 17, więc jeśli zachodzi konieczność, to jestem gotowy pojechać do Warszawy celem złożenia wyjaśnień. Uważam, że kara, jaką otrzymałem jest niewspółmierna do czynu. Nie zachowywałem się przez cały mecz nagannie, ani też nikomu nie ubliżałem - powiedział szkoleniowiec Widzewa.

W nawiązaniu do protokołu meczowego z ostatniego meczu łodzian ze Śląskiem we Wrocławiu, trener Michniewicz został początkowo upomniany, a następnie wyproszony ze strefy technicznej boiska przez sędziego za "ponowne opuszczenie strefy technicznej i ostentacyjne rzucenie butelką o ziemię".

Źródło artykułu: