Dawid Plizga: Odpuściliśmy sobie k.... te bramki

Zimny prysznic swoim fanom zafundowali w sobotnim starciu z Górnikiem zawodnicy Zagłębia Lubin. Miedziowi polegli w Zabrzu aż 1:5 (0:2), szczególnie nieudolnie prezentując się w defensywie. - Trzeba powiedzieć, że za przeproszeniem, odpuściliśmy sobie k.... te bramki - kipiał ze złości Dawid Plizga.

Po tym jak Zagłębie na inaugurację rundy rewanżowej rozgrywek zremisowało na Dialog Arena z Koroną Kielce wydawało się, że w Zabrzu lubinianie powalczą o pierwszy tej wiosny komplet punktów. Boiskowe realia okazały się dla podopiecznych trenera Marka Bajora wyjątkowo brutalne. Mimo przewagi w pierwszej części spotkania do szatni Miedziowi schodzili z bagażem dwóch bramek. Po przerwie gracze beniaminka ekstraklasy dołożyli kolejne trzy trafienia. Lubinianie zdołali odpowiedzieć jedynie bramką Szymona Pawłowskiego, niejako na otarcie łez.

Po meczu zawodnicy Miedziowych schodzili z murawy wściekli na własną nieudolność. - Trzeba powiedzieć, że za przeproszeniem, odpuściliśmy sobie k.... te bramki. Każda kontra, z jaką Górnik wychodził kończyła się właściwie trafieniem. Rywal miał dzień konia, ale nie można tracić w meczu pięciu bramek, bo to naprawdę jest wstyd - kręci z niedowierzaniem głową Dawid Plizga, pomocnik Zagłębia.

Sporo dyskusji wzbudziło szczególnie drugie trafienie dla Górnika. Po strzale głową Adama Banasia na linii piłkę wygarnął Bojan Isailović. Arbiter kierując się sugestią sędziego liniowego stwierdził jednak, że piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. - Na początku drugiej połowy sędzia przekonywał nas, że ta piłka jednak wpadła do bramki. To trafienie szczególnie nas zabolało, bo to była praktycznie bramka do szatni. Z drugiej strony bramki takiej urody jak trafienia Olka Kwieka czy Roberta Jeża nieczęsto się widuje - przyznaje gracz lubińskiej drużyny.

Na swoje konto Plizga musiał zapisać za to trzecie trafienie dla zabrzan, autorstwa Michala Gasparika. Przez jego gapiostwo po rzucie rożnym defensorom Miedziowych nie udała się zastawiona na Słowaka pułapka ofsajdowa. - Tę bramkę faktycznie muszę wziąć na siebie. Nie zdążyłem wyjść, piłka była zbita i padła bramka. Musimy siąść i poważnie porozmawiać o tym meczu, bo takie coś nie może się powtórzyć - przekonuje reprezentant Polski w kadrze Franciszka Smudy.

Po dwóch wiosennych kolejkach Zagłębie dopisało sobie tylko jeden punkt. Nie najlepszy start lubinian spowodował, że zespół ma obecnie zaledwie trzy oczka przewagi nad znajdującą się w strefie spadkowej Arką Gdynia. - Zdobyliśmy tylko jeden punkt, po remisie z Koroną. Mecz można przegrać, ale nie tak, żeby dostać w plecy "piątkę" - piekli się lider Miedziowych. - To boli tym bardziej, że Górnik nas dzisiaj nie zdominował. Wydaje mi się nawet, że to my mieliśmy więcej z gry, ale skuteczność zabrzan była dziś argumentem nie do przebicia - bezradnie rozkłada ręce pochodzący z Rudy Śląskiej zawodnik.

Komentarze (0)