Moi piłkarze zapomnieli, że mecz trwa 90 minut! - wypowiedzi trenerów po meczu Arka Gdynia - Lech Poznań

Piłkarska prawda mówi, że gra się do końca. Zapomnieli o niej gracze trenera Pasieki, za co zostali skarceni przez piłkarzy Lecha. Druga futbolowa mądrość mówi, że nie liczy się styl, a wyniki i to co w "sieci". Drużyna Bakero nie grała ani ładniej, ani lepiej niż gospodarze ale odniosła wysokie zwycięstwo w Gdyni.

Jose Maria Bakero (trener Lecha Poznań): Wynik jest trochę za wysoki, biorąc pod uwagę przebieg całego meczu. Arka zaczęła mecz twardym pressingiem i stworzyła sobie dwie dogodne szanse do zdobycia gola. Potem jednak to my przejęliśmy kontrolę nad grą, choć nie potrafiliśmy stworzyć sobie strzeleckich sytuacji. W drugiej połowie udało nam się zdominować środek pola i to ostatecznie zaowocowało zdobyciem bramki, do której strzelenia byliśmy w tym meczu bardzo zdeterminowani. W mojej drużynie wszyscy muszą być gotowi na to, że wejdą na boisko od pierwszej minuty, stąd taki, a nie inny skład wyjściowy

Dariusz Pasieka (trener Arki Gdynia): Zgadzam się z trenerem Lecha, że udało nam się stworzyć w pierwszej połowie dwie dobre okazje do zdobycia goli. Wiedzieliśmy, że w tym meczu będzie bardzo ciężko o wygraną i rzeczywiście tak było. Niestety moi piłkarze zapomnieli, że mecz trwa 90 minut! Fatalny błąd popełnił Bruma, niepotrzebnie faulując w tak niebezpiecznej strefie boiska. Potem daliśmy się całkowicie zaskoczyć przy wykonaniu rzutu wolnego i straciliśmy bramkę. Po utracie gola zupełnie zeszło z nas powietrze. Końcówka zupełnie zamazała obraz gry, gdyż do 85. minuty byłem zadowolonym z postawy swojego zespołu. Będę musiał się zastanowić co zrobić, bo to już drugi mecz z rzędu, gdy zapominamy, że gra się pełne 90 minut. Przegraliśmy na pewno za wysoko, ale to już w tej chwili nie ma żadnego znaczenia. Nie jestem zadowolony z gry Mawaye, bo było go stać tylko na 20 minut walki, dlatego w przerwie go zmieniłem. Zupełnie nie funkcjonowały u nas także stałe fragmenty gry. Piłka trafiała często bezpośrednio pod nogi rywala, a potem trzeba było za nim wracać, co kosztowało nas utratę mnóstwa sił.

Źródło artykułu: