Nowy trener Korony dla SportoweFakty.pl: Nic mnie już nie zdziwi

Wielu znanych kandydatów przewijało się w kontekście objęcia posady trenerskiej w Kielcach po zwolnionym Jacku Zielińskim. Tymczasem władze klubu postawiły nie na "nazwisko" i renomę, ale na doświadczenie i warsztat. - Nie wahałem się długo, zanim przyjąłem tę ofertę - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nowy opiekun Korony Kielce, Włodzimierz Gąsior.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby do Korony przyszedł trener o jakimś znanym nazwisku, który niedawno pracował w pierwszej lidze. Bo praktycznie ekstraklasa obraca się w obrębie jednych i tych samych szkoleniowców. Takie są tendencje w polskiej piłce, że na tym najwyższym szczeblu nie sięga się po trenerów do niższych lig, tylko bierze się tych z nazwiskiem. Akurat Korona zdecydowała się na mnie, choć nie spełniam tych kryteriów. Dlaczego? Nie wiem. Przypadek chyba - skromnie wypowiada się Włodzimierz Gąsior na temat decyzji zarządu kieleckiego pierwszoligowca. Jego nominacja przypadkiem jednak nie była. Niespełna 50-letni szkoleniowiec to jedna z nielicznych osób w kieleckim klubie, dla której poprzedni sezon nie był przegrany.

Szczęśliwe pechowe wicemistrzostwo

Podczas gdy pierwszy zespół Korony ze zmiennym szczęściem walczył o punkty w Orange Ekstraklasie, a w dodatku zmagał się z kilkoma problemami pozasportowymi, on wraz ze swoją młodzieżą szedł jak burza przez kolejne spotkania w premierowych rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Przez większą część sezonu młodzi kielczanie pod jego wodzą liderowali w tabeli ME. W ostatniej kolejce jednak stracili niemal pewny mistrzowski tytuł na rzecz krakowskiej Wisły. - Nam się należy cieszyć z wicemistrza, chociaż chłopcy długo siedzieli bardzo przybici w szatni - mówił po ostatniej, pechowej kolejce jeszcze wtedy trener Młodej Korony. Oprócz tego niewątpliwego sukcesu, warto podkreślić styl, jaki prezentowa kielecka młodzież przez cały sezon. Trener Gąsior obudził w tych młodych chłopcach talent i potrafił stworzyć z nich bardzo dobrze funkcjonujący kolektyw. Dlatego też zarząd po odejściu Jacka Zielińskiego długo nie szukał jego następcy.

Największe wyzwanie

- Przyszedłem do klubu Korona, aby pracować z zespołem Młodej Ekstraklasy. Ale gdy zaproponowano mi objęcie pierwszego zespołu, to pomyślałem "czemu nie?" - przyznaje Włodzimierz Gąsior, po czym dodaje, że oferta klubu nie była dla niego zaskoczeniem. - Ja się już niczemu w życiu nie dziwię. Kiedyś może byłoby to dla mnie zaskoczenie, ale nie teraz. Dla mnie w pewnym sensie jest to nobilitacja. Stanąłem przed wielkim wyzwaniem zbudowania zespołu, który bez względu na wszelkie perturbacje będzie grał ciekawą piłkę - zapewnia szkoleniowiec, którego zespoły słynęły z ofensywnego stylu gry.

Nowy opiekun Korony nieśmiało wypowiada się na temat celów na nowy sezon. W zależności jednak od klasy rozgrywkowej, w której przyjdzie grać kielczanom [klubowi grozi kara degradacji w związku z aferą korupcyjną - przyp. red], będą one wysokie. - Bezpośrednie cele stawia zarząd, a ja jako pracownik klubu muszę je wypełniać. Są one zawsze ambitne, bo jak wiadomo każdy chce jak najlepiej. Ale piłka jest taką dyscypliną sportu, w której ciężko cokolwiek przewidzieć. Można sobie pogadać, że klub walczy o miejsce w pierwszej trójce czy o jakiś puchar, ale to są tylko dywagacje. Nie chcę rzucać słów i obietnic. To pierwsze mecze mistrzowskie zweryfikują nasze cele - kwituje urodzony w Mielcu trener. Prezes klubu, Adam Żak ujawnił jednak, że celem na nowy sezon jest wywalczenie Pucharu Polski, co dałoby zespołowi prawo gry w Pucharze UEFA.

Młody zaciąg?

Ale o tak duży sukces będzie drużynie ze świętokrzyskiego bardzo trudno. Klub jest w okresie sporych przeobrażeń: począwszy od zmiany nazwy (z Kolporter Korona na Korona), co jest spowodowane zmianą sponsora strategicznego, a skończywszy na znacznym zmniejszeniu budżetu. To ostatnie wiąże się z dużymi ograniczeniami przede wszystkim w kwestii ewentualnych wzmocnień zespołu. Dodatkowo dużo mówi się o tym, że Korona straci tego lata kilku czołowych piłkarzy, dla których nie brakuje ofert. - Liczę się z tym, ponieważ jest to okres transferowy i w każdym klubie są jakieś ruchy kadrowe. Nie oczekuję spektakularnych transferów do drużyny, a wiem, że mogą odejść znane "nazwiska". Postaramy się, aby te ubytki były jednak jak najmniejsze i oczywiście jeśli trzeba będzie, to je uzupełnimy - nie ukrywa Gąsior.

Wzmocnieniem zespołu raczej nie będą zawodnicy z wysokiej półki, jak to było w latach ubiegłych, ale być może gracze dobrze znani nowemu trenerowi - piłkarze z Młodej Ekstraklasy. - Sporo zawodników z Młodej Ekstraklasy trenuje obecnie z kadrą pierwszego zespołu. Może ten okres przygotowawczy zadecyduje, że dwóch czy trzech rzeczywiście stanie się pełnowartościowymi graczami ekstraklasy. Mogę pomóc tym młodym zawodnikom w rozwoju czy ułatwić drogę do pierwszego zespołu, ale to wcale nie oznacza, że będą mieli łatwiej. Bo ja akurat od nich będę wymagał dwa razy więcej. Jeśli więc wywalczą sobie miejsce, to będą to zawdzięczać tylko sobie. Na pewno nie będą mogli liczyć na protekcję z mojej strony - zapewnia były szkoleniowiec m. in. Siarki Tarnobrzeg i Stali Mielec.

Drugie imię: awans?

Włodzimierz Gąsior ma już za sobą kilkanaście treningów z nowymi podopiecznymi. Jak zdradza w rozmowie z naszym portalem, z początku miał pewne obawy. - Powiem szczerze, że na początku spodziewałem się więcej negatywów niż pozytywów. Obawiałem się, że niektórzy piłkarze mogą się nie przekonać do mojej osoby albo do całej kadry szkoleniowej. Większość pewnie nie spodziewała się tego, że będzie miała akurat takich trenerów. Oczekiwali raczej szkoleniowca renomowanego. Może więc wciąż się mi przyglądają z boku, ale myślę, że z każdym treningiem rozumiemy się coraz lepiej. Mam nadzieję, że im dłużej będziemy razem pracować, tym bardziej będą się przekonywać do mojego warsztatu - mówi.

Pierwszym sprawdzianem dla Włodzimierza Gąsiora będą dwa sparingi z GKS Bełchatów już w najbliższą sobotę. Jednak nie będą one dla 49-letniego szkoleniowca debiutem na ławce trenerskiej Korony. Prowadził ją już bowiem w latach 1996-1999, uzyskując awans do II ligi. Kieleccy kibice liczą na to, że nazywany "specjalistą od awansów" trener (wprowadził także do II ligi Hetman Zamość oraz do ekstraklasy Siarkę Tarnobrzeg i Stal Stalowa Wola), sukces odniesie także w nadchodzącym sezonie. Może rzeczywiście będzie to upragniony awans do europejskich pucharów?

Źródło artykułu: