Trafne decyzje Roberta Maaskanta

Trenerskie przeczucie nie zawodzi opiekuna Wisły Kraków, Roberta Maaskanta. W ostatnich tygodniach holenderski szkoleniowiec dał się poznać z dobrej strony dzięki bardzo trafnym decyzjom personalnym, po których Biała Gwiazda sięgała po kolejne zwycięstwa.

Maaskant pracuje przy Reymonta 22 niespełna trzy miesiące, ale szybko zdążył ocenić potencjał swoich zawodników. Eks-szkoleniowiec NAC Breda zastał w Krakowie zespół świeżo po gruntownej przebudowie i wygląda na to, że zdołał już nad nim zapanować.

Biała kartka

W letniej przerwie Wisła przeprowadziła szereg transferów, ale tymi dwoma najważniejszymi ruchami miało być sprowadzenie Milana Jovanicia, który miał zostać długo wyczekiwanym następcą Mariusza Pawełka między słupkami oraz powrót do Krakowa Macieja Żurawskiego. Henryk Kasperczak z miejsca postawił w bramce na 25-letniego Serba, by na "do widzenia" obwinić go za porażkę 2:3 w rewanżowym spotkaniu z Karabachem Agdam.

"Żuraw" wedle życzeń Kasperczaka i prezesa klubu, Bogdana Basałaja miał po raz kolejny zostać "władcą muraw". Były reprezentant Polski nie pociągnął drużyny w europejskich pucharach, ale ciągle pojawiał się w wyjściowym składzie. Zamiast dobrą dyspozycją, zasłynął ostrą wypowiedzią do kamer Canal+ po przegranym meczu z Ruchem w Chorzowie: - Jesteśmy bandą nieodpowiedzialnych ludzi. Niejako "w nagrodę", w kolejnym spotkaniu z łódzkim Widzewem wobec absencji Radosława Sobolewskiego, tymczasowy następca Kasperczaka, Tomasz Kulawik przekazał mu opaskę kapitańską. Po przyjściu Maaskanta wszyscy zawodnicy otrzymali czyste kartki. W debiucie Holendra na ławce trenerskiej Wisły "Żuraw" wpisał się na listę strzelców, ale w kolejnych spotkaniach gasł w oczach.

Wreszcie szkoleniowiec Białej Gwiazdy nie bał się przyznać: - Długo dyskutowaliśmy. Oczekiwania wobec Maćka były duże, ale nie można było wymagać, że będzie grał tak jak sześć lat temu. Oficjalnie ogłoszono, że Żurawski będzie pełnić rolę łącznika sztabu szkoleniowego z drużyną i nie będzie już czołową postacią zespołu, co było dyplomatycznym usunięciem legendy Wisły w cień. Nie oznaczało to jednak, że Maaskant całkiem odsunie Żurawskiego od gry. Kiedy krakowianie nie potrafili zdobyć gola w pucharowym spotkaniu z Widzewem Łódź, Maaskant wprowadził Żurawskiego do gry wcześniej, niż zwykle, a ten odwdzięczył się zdobyciem zwycięskiej bramki.

Bez sentymentów

Maaskant nie miał wpływu na kształt kadry zespołu, który w Krakowie zastał pod koniec sierpnia. Przed zamknięciem okna transferowego zdążył jednak z tureckiego Kasimpasa SK sprowadzić swojego ulubieńca, Nourdina Boukhariego. Marokańczyk z marszu wskoczył do pierwszej "11" Białej Gwiazdy, ale nie zyskał sympatii kibiców, którzy zarzucali mu nadwagę i grę ze względu na znajomość ze szkoleniowcem. Kiedy w meczu z Lechią Gdańsk opuszczał boisko w 60. minucie, fani Białej Gwiazdy pożegnali go przenikliwymi gwizdami. Po kolejnym słabym występie przeciwko Lechowi Poznań, Maaskant posadził go na ławce rezerwowych w derbach Krakowa. Marokańczyk pojawił się na boisku w ostatnim kwadransie i w ostatniej akcji meczu zdobył bramkę dającą Białej Gwieździe zwycięstwo i panowanie w mieście.

Maaskant nie przywiązuje się do nazwisk. Drugim zawodnikiem, który pojawił się Wiśle już przy jego aprobacie, jest Serge Branco. Kameruński obieżyświat szybko wskoczył do składu w miejsce Erika Czikosza, ale po trzech kolejkach ambitny Słowak odzyskał miejsce w pierwszej "11" i z każdym spotkaniem spisuje się coraz lepiej. Kibice Wisły nieśmiało zaczęli go porównywać ze swoim dawnym ulubieńcem, Marcinem Baszczyńskim. A Branco na razie musi zadowolić się rolą rezerwowego.

Jednak chyba najbardziej zaskakującą decyzją Maaskanta było wystawienie w wyjściowym składzie przeciwko Legii Warszawa Tomasa Jirsaka. Dla Czecha był to dopiero drugi ligowy występ od 1. minuty za kadencji Maaskanta. Mało tego, w czterech wcześniejszych meczach nie pojawiał się na murawie nawet na minutę. Z Legią zagrał bardzo dobrze, a po jego kapitalnym podaniu wynik spotkania otworzył Paweł Brożek. - W pomocy szukamy perfekcyjnego balansu w środku pola. To zmienia się z każdym meczem. Ostatnio na tej pozycji zagrał Piotr Brożek i spisał się dobrze. Na tej pozycji grał także Nourdin Boukhari, więc jest spora rywalizacja o to miejsce w składzie. Na ten mecz uznaliśmy, że dobrze będzie postawić na dwóch zawodników, którzy dobrze czują się przy piłce, którzy potrafią dobrze grać w ataku pozycyjnym. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się postawić na Tomasa Jirsaka. Spisał się on dobrze, zaliczył świetną asystę przy golu Pawła Brożka - mówił potem Maaskant. Po godzinie gry Jirsaka na boisku zastąpił Cezary Wilk. Maaskant znów wykazał się trenerskim nosem, bo 24-letni pomocnik zdobył czwartą bramkę dla Wisły.

Historia Jirsaka pokazuje, że Maaskanta można przekonać do siebie postawą na treningach i dobrą grę w zespole młodzieżowym, którego występy Holender śledzi na bieżąco. - Kiedy nie grałem w pierwszej drużynie, to występowałem w Młodej Ekstraklasie u trenera Kulawika. Tam dobrze się czułem, grałem niezłe mecze. To jest bardzo dobra drużyna i czekałem na swoją szansę. Do drużyny Młodej Ekstraklasy mam pełen szacunek. Tam się gra po ziemi, wszystko jest poukładane. Naprawdę można skorzystać na grze z tymi chłopakami. Trener Maaskant przychodzi na te mecze, więc to pewnie też miało wpływ na jego decyzję - tłumaczy były młodzieżowy reprezentant Czech.

Zaufanie, które procentuje

Maaskant rozstrzygnął też rywalizację między Jovaniciem a Pawełkiem. Po miesiącu pracy w Wiśle 41-letni szkoleniowiec orzekł, że na miano bramkarza numer "1" zasługuje Pawełek. Dla Maaskanta nie liczyło się to, że klub za Jovanicia zapłacił 500 tys. euro i związał się z nim do 2015 roku, a kontrakt Pawełka wygasa z końcem grudnia. - Chciałem, żeby sytuacja była jasna. Obaj wiedzą już, że w najbliższych meczach zaufam Pawełkowi. Wiem, że Jovanić przyszedł tu niedawno, a Pawełkowi w grudniu skończy się kontrakt, ale nie myślałem o tym, co będzie po zakończeniu rundy. Uznałem, że okazanie zaufania jednemu z nich to optymalne rozwiązanie. Lepiej postawić na jednego, niż obu trzymać w niepewności - tłumaczył Maaskant w połowie października.

Również ta decyzja Holendra okazała się właściwa. Odkąd w pełni zaufał Pawełkowi, ten odwzajemnia się świetnymi interwencjami. Największe zasługi miał w spotkaniach z Lechią Gdańsk (5:2), Cracovią (1:0) i Legią (4:0). W każdym z tych meczów uchronił Wisłę przed stratą bramki w wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach. Wychodził obronną ręką z pojedynków sam na sam z Bedi Buvalem, Saidim Ntibazonkizą i Manu, naprawiał błędy Gordana Bunozy i Osmana Chaveza. Wydaje się, że minął już czas fatalnych wpadek tego golkipera, a władze Wisły chętniej negocjują z jego agentem warunki nowej umowy.

- Mario po raz kolejny uratował nam tyłek - mówił po meczu z Legią Patryk Małecki. Paweł Brożek poszedł jeszcze dalej: - Kogo z Wisły poleciłbym do kadry? Szczerze? Mariusza Pawełka. Od kilku spotkań prezentuje bardzo wysoką formę. Ratuje drużynę w groźnych sytuacjach. Odkąd jest w Wiśle, jest w najwyższej formie. Wydaje mi się, że dobra forma Mariusza wynika z zaufania, jakim obdarzył go trener. Trener przyszedł, zdecydowanie postawił na Mariusza, a on pokazuje, że jest numerem "1". Jeśli ode mnie by to zależało, to podpisałbym z nim nowy kontrakt.

Przed niedzielnym spotkaniem z Zagłębiem Lubin Maaskant zapowiedział, że nie kieruje się zasadą: "zwycięskiego składu się nie zmienia". - Swoją decyzję odnośnie pierwszego składu podejmuję na podstawie formy zawodników oraz tego z kim gramy - mówi Holender, który bodajże pierwszy raz odkąd przejął stery Białej Gwiazdy, ma pełny komfort w wyborze "11". Obok poważnie kontuzjowanych i wykluczonych z gry od dłuższego Rafała Boguskiego i Clebera, wszyscy zawodnicy są do jego dyspozycji.

Źródło artykułu: