Wojciech Potocki: Powoli staje się pan twarzą Euro 2012...
Krzysztof Materna: Może to tak wygląda, ponieważ nigdy nie ukrywałem, że jestem wielkim entuzjastą Euro 2012, nigdy też nie kryłem mojego optymizmu związanego z tą wielką imprezą. Angażując się w program Canal Plus czy inne przedsięwzięcia "w okolicach" Euro podchodzę do nich jak wielki idealista, ale również realista. Bardzo bym chciał żeby, nie tylko udały się mistrzostwa Europy, ale żeby przyniosły one jeszcze pozytywne skutki dla naszego kraju. Mam na myśli zmianę wizerunku Polski w Europie i na świecie oraz, co uważam za niezwykle ważne, zmianę mentalności Polaków.
Zapytam więc trochę przewrotnie - czy te mistrzostwa można jeszcze spieprzyć?
- Proszę pana, wszystko można... Może się przecież zdarzyć tak, że wszystko będzie perfekcyjnie przygotowane, a w ostatniej chwili zabraknie prądu. W najważniejszym momencie coś nie zaskoczy tak jak powinno. Wszystko można spieprzyć, proszę pamiętać że na końcu przygotowań, poza całym wysiłkiem organizacyjnym, jest pojedynczy człowiek. Jeśli to nie będzie profesjonalista, to w najważniejszym momencie zamiast być tam ,gdzie powinien wyjdzie na przykład na papierosa. Istnieje tysiące przykładów na to, że jeden gość może spieprzyć największą imprezę poprzez brak profesjonalizmu. I wcale nie myślę tu o źle wykończonych stadionach.
W Polsce takich wychodzących na papierosa jest chyba więcej niż gdzie indziej.
- Nie, z moich obserwacji i działań przy tego typu imprezach wynika, że my zbyt późno się mobilizujemy. Kiedy jednak już za coś się weźmiemy, robimy to z pełnym zaangażowaniem. Jeśli chodzi o Euro 2012 to widzę, że tym razem przygotowania są naprawdę perfekcyjnie zaplanowane i wszystko idzie w dobrym kierunku.
Na ostatniej konferencji prasowej dotyczącej mistrzostw dużo mówiło się o strefach kibica. Moim zdaniem będą one nawet ważniejsze od stadionów. To tu zgromadzą się tysiące gości i kibiców z całej Europy. Czy nie boi się pan, że tak jak podczas mistrzostw Europy w koszykówce, zamienią się one w puste place, o których nikt nie słyszał czyli takie "bieda strefy"?
- Poruszył pan bardzo ważny temat, bo dotyczy on wizerunku Euro poza stadionami. Moja agencja startowała w przetargu na promocyjną oprawę EuroBasketu 2009. Przegraliśmy, ponieważ uznaliśmy, że nie można za przysłowiowe sto złotych zrealizować planu, który powinien kosztować 20 milionów. Wiadomo było, że mistrzostwa koszykarzy od strony propagandowej czy "pijarowskiej" będą po prostu niczym, zerem. Była to rzeczywiście zmarnowana szansa. Myślę jednak, że na Euro 2012, ze względu na kolosalny wysiłek naszego społeczeństwa i ogromne nakłady finansowe - to przecież nic innego, jak nasze pieniądze - nikt nie będzie oszczędzał na oprawie czy wizerunku mistrzostw. Kwota kilkudziesięciu czy stu milionów przy wydanych miliardach jest naprawdę niewielka. Ktoś kto nie rozumie, nie powinien się brać do organizacji wielkich imprez. Dam przykład - organizatorzy zawsze zastanawiają się czy wydać pieniądze na fajerwerki. Przecież one idą w niebo i nic nie zostaje - słyszymy często. Tyle, że fajerwerki mogą być takie, że zmienią obraz całej imprezy i zostaną na długo w myślach kibiców czy obserwatorów.
Mówimy o wizerunku naszego kraju. Zapytam o sprawę z tym związaną. Szefem PZPN jest Grzegorz Lato. Człowiek, który nie zna języków, słynie z rubasznych dość słabych żartów, a jeśli czyta z kartki obco brzmiące nazwiska to nawet jego przyjaciele odwracają głowy i zasłaniają oczy zażenowani.
- Nie można jednak odrywać wizerunku Grzegorza Laty, jako prezesa federacji od wizerunku tego samego człowieka jako piłkarza. Dla Europy, ale i swata Lato jest pełnym symbolem. Kiedy pojechałem do Brazylii to jego nazwisko, jako tego, który strzelił dla nas historyczną, zwycięską i jedyną bramkę w meczu z Brazylią o trzecie miejsce podczas Mundialu w Niemczech, było wypowiadane jednym tchem. Takie wyśmiewanie się wprost z pewnych jego niedoskonałości jest chyba nie fair. Ja jestem specjalistą od mówienia, a Grzegorz od strzelania bramek.
Był...
- Tak, był, ale dalej funkcjonuje jako symbol. Mnie bardziej interesuje siła Laty podczas jego spotkań z kolegami PZPN w sprawie nowych inicjatyw, czy na przykład jego determinacja, by wprowadzić w życie nowe programów szkolenia piłkarzy. Ucieszyłem się ostatnio, kiedy dowiedziałem się, że jest wprowadzany nowy system opieki nad kibicami, który traktuję jako jaskółkę większych zmian. Dla mnie jest istotne to, czy Grzegorz doprowadzi to takich zmian, a pamiętajmy, że jest on zakładnikiem wyborów, a nie to, że niezbyt płynnie przemówił po angielsku. Beckenbauer płynnie mówi po niemiecku, ale po polsku słabo (śmiech). Lato należy do pokolenia, ja zresztą tez, które uczyło się języka rosyjskiego. Jeden te braki nadrobił, drugi z powodu braku czasu nie, ale nie uważam, żeby był to powód do żartów.
Prezes Grzegorz Lato potwierdził w rozmowie ze mną, że będzie kandydował w wyborach do Komitetu Wykonawczego UEFA. Co pan o tym sądzi? To dobry pomysł?
- Jestem tak daleko od Komitetu Wykonawczego, że kompletnie nie mam pojęcia. Lato jest bliżej i jeśli zdecydował się kandydować, to chyba widzi jakieś szanse. Powtórzę jeszcze raz. Grzegorz jest tam postrzegany zupełnie inaczej niż w kraju. W "rodzinie UEFA" jako wielki piłkarz jest od zawsze.
Wracając do Euro 2012. Co pan sądzi o oskarżeniach, że uzyskaliśmy organizację mistrzostw dzięki łapówkom? To błoto już się do nas przykleiło, jak mówi prezes Lato i trudno będzie je zmyć.
- Tym błotem obrzucano nas już wcześniej. Rzucali nim zaraz po losowaniu Włosi, potem dołączyli się Niemcy… .Euro dla wielu krajów jest okazją do zrobienie niemałych interesów dlatego każdy kto przegra stara się jakoś z tego wytłumaczyć. Oczywiście, gdyby te oskarżenia okazały się prawdziwe, byłoby mi strasznie wstyd. Na szczęście w zarzuty Cypryjczyka, który pokłócił się z innym Cypryjczykiem po prostu nie wierzę. Do momentu, kiedy ktoś nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem i nie pójdzie do więzienia. A poza tym, tu już moja wyobraźnia idzie bardzo daleko, zwyczajnie nie miał tych pieniędzy.
Porozmawiajmy trochę o czystym sporcie. Wierzy pan, że trenerowi Smudzie uda się przygotować na Euro taką reprezentację, której nie będziemy się wstydzić?
- Ja należę do tej grupy kibiców, którzy wiary nigdy nie tracą i do ostatniego gwizdka sędziego liczą na sukces. Gdybym w to nie wierzył, to po prostu nie chodziłbym na mecze. Robienie afery z tego, że na razie kadra Smudy nie rozgrywa - mówiąc łagodnie - zbyt udanych spotkań, to chyba przesada. Ja, mimo braku zwycięstw, porównując grę naszej drużyny w meczach z USA i choćby Hiszpanią, która obnażyła nas w sposób straszliwy, widzę wyraźną poprawę gry naszej reprezentacji. Wbrew wielu opiniom, uważam, że klęska z Hiszpanią wpłynęła na zawodników motywująco, a nie odwrotnie. Na temat reprezentacji można by mówić godzinami. A tak naprawdę to jak się spisze, okaże się dopiero na samych mistrzostwach. Na pewno życzę trenerowi i jego zawodnikom jak najlepiej. Jeśli jednak nam się coś uda, czyli na przykład wyjście z grupy, to nie wyniknie to z systemowych zmian wokół polskiej piłki, a będzie efektem siermiężnej pracy, przypadku, czy słabej postawy innych. Popatrzmy co się dzieje na głębokim zapleczu. Przecież to "ściganie" polskich paszportów po całym świecie wynika z tego, że w naszym kraju nie mamy z czego wybierać. Fakt, że inni też to robią, tyle że oni nie szukają z taką desperacją jak my. Jeśli nawet dzisiaj, wzorem Hiszpanii, stworzymy system szkolenia przy klubach i zaczniemy od sześciolatków, to efekty przyjdą po kilkunastu latach i przygotujemy drużynę na Euro 2028
Na razie wierzmy, że się nam uda.
- Róbmy dobrą atmosferę, stwarzajmy warunki, nie lamentujmy z powodu braku lewego obrońcy, bo za chwilę będziemy go mieli, i tak dalej, i tak dalej… . Na pewno zbudujemy jakąś drużynę. A jak ona będzie grała? Kto nie będzie miał kontuzji? Pytania można na razie mnożyć i mnożyć. Trudno być wielkim optymistą, ale prawdziwy kibic jest nim do ostatniego gwizdka sędziego.