Właściwie przez całe spotkanie sędzia tego spotkania sprawiał wrażenie, jakby nie panował nad sytuacją na boisku. Mylił się dość często i w obie strony, co prowadziło do frustracji zawodników, a także do zaostrzenia gry. Najwięcej kontrowersji wzbudziły jednak dwie sytuacje, po których ŁKS zdobył decydujące o zwycięstwie bramki. Najpierw podyktował rzut wolny z 25 metrów po faulu na Marcinie Mięcielu, zaś 3 minuty później wskazał na "wapno", kiedy w polu karnym padł Jakub Kosecki.
- Szkoda, ze wątpliwej jakości decyzje sędziego wypaczają wynik zawodów, gdyż i rzut wolny i rzut karny podyktowane były z kapelusza. Najpierw arbiter gwiżdże rzut wolny na Mięcielu, który sam powiedział potem swojemu koledze z naszej drużyny, że zrobił jaskółkę, a karny to już w ogóle kuriozalna sytuacja. Sędzia biegnie z kartką dla Koseckiego za symulowanie, a potem nagle zmienia zdanie i daje "jedenastkę". Takie sytuacje przesądzają o wyniku, a my staraliśmy się przez 90 minut wywieźć z Łodzi choćby punkt - nie krył rozgoryczenia trener Sandecji Dariusz Wójtowicz.
- Nie widziałem sytuacji z rzutem karnym. Widziałem jedynie jak Kuba wbiegał w pole karne, potem się przewrócił, ale ciężko z mojego stanowiska to oceniać - dyplomatycznie odpowiedział szkoleniowiec gospodarzy Andrzej Pyrdoł.
Dobrego zdania o arbitrze nie miał również kapitan zwycięskiej drużyny Mariusz Mowlik, egzekutor kontrowersyjnego rzutu karnego.
- Sędzia rzeczywiście nie był najlepszym aktorem tego widowiska. Gubił się i mylił w obie strony. Ciężko powiedzieć, czy był faul na Koseckim. Rzeczywiście arbiter najpierw biegł z żółtą kartką dla Kuby, a potem zmienił decyzję. W pierwszej połowie mylił się przeciwko nam, po przerwie zaś sporne sytuacje były gwizdane raczej dla nas. Po prostu nie miał on chyba najlepszego dnia - powiedział Mowlik.
Ciekawe, jaką ocenę otrzymał za ten mecz pan Jarosław Rynkiewicz. Obserwatorem Polskiego Związku Piłki Nożnej na to spotkanie był były prezes PZPN, ale co ważniejsze w tej sytuacji, znany niegdyś w świecie sędzia międzynarodowy, Michał Listkiewicz (sędziował na linii m.in. finał Mundialu), który zapewne w szatni miał dużo do powiedzenia młodszemu koledze.