Z fatalną passą czterech porażek ligowych z rzędu Lech z poznańskiej lokomotywy, która z łatwością rozjeżdżała kolejnych rywali zamienił się w górniczą wąskotorówkę, która z mozołem ciągnie na dole ciężkie wagony z węglem. Porównanie do kopalnianej kolejki jest w tym przypadku tym bardziej zasadne, że obecnie poznańska drużyna ma zaledwie punkt przewagi nad strefą spadkową.
Na domiar złego w klubie ze stolicy Wielkopolski nikt nie potrafi doszukać się przyczyn słabej dyspozycji zespołu. Zresztą Kolejorz zawodzi nie tylko jako drużyna, ale słabo spisują się także zawodnicy, którzy dotychczas stanowili o sile mistrza Polski. - Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem w słabej formie i tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Ciężko mi doszukać się konkretnych powodów, ale na pewno coś z moją formą jest nie tak - przyznał Semir Stilić, do niedawna główny mózg drużyny.
Recepty na bolączkę zespołu szuka także trener Jacek Zieliński, który wciąż pozostaje szkoleniowcem poznańskiej jedenastki, choć coraz częściej sam przyznaje, że nie wie jak postawić drużynę na nogi. - Sam się zastanawiam co się dzieje w głowach tych zawodników - powiedział po ostatniej porażce z Górnikiem (0:2) opiekun 14. obecnie drużyny tabeli polskiej ekstraklasy.
Czy zatem problem Lecha leży w osobie szkoleniowca? - Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Za decyzje dotyczące zmian w klubie odpowiadają prezes i dyrektor sportowy, a nie zawodnicy. My musimy przede wszystkim skupić się na meczu z Wisłą Kraków. Nie możemy sobie pozwolić na kolejną porażkę - przekonuje bośniacki rozgrywający Lecha.
- Nie możemy się teraz załamać i spuścić głów. Przed nami kolejne spotkania, w których musimy zapunktować. Pokazaliśmy nie raz, że potrafimy grać w piłkę. Musimy tylko zaskoczyć. Jak to nastąpi w kolejnych meczach będzie już zdecydowanie łatwiej - zapowiada Marcin Kikut.