Mecz w Zabrzu miał być inny niż pozostałe mecze ligowe Lecha. - Tym razem na pewno wyciągniemy wnioski po lekcji w Manchesterze i zagramy dobre spotkanie - mówił przed zawodami pomocnik Lecha, Dimitrije Injać. Jego optymizm nie był jednak poparty zwyżką formą drużyny. Po dramatycznie słabym meczu Lech przegrał z ambitnie grającym Górnikiem 0:2. o ile w poprzednich meczach drużyna prowadzona przez Jacka Zielińskiego miewała przebłyski lepszej gry, to w Zabrzu nie można było liczyć nawet na promyk nadziei na lepsze czasy.
Zdaniem Injacia nie tylko forma sportowa miała wpływ na przebieg wydarzeń na boisku. Lechita zauważa, że on i koledzy bardzo przeżyli starcie Kamila Drygasa z Adamem Danchem. - Moim zdaniem Danch powinien otrzymać czerwoną kartkę - ocenił zdarzenie po meczu pomocnik z Poznania, dla którego było to bodaj najsmutniejsze popołudnie w karierze. Injać zagrał po raz setny w lidze polskiej w barwach Lecha i zaliczył dwie żółte kartki. To oznaczało, że w od 77. minuty jego koledzy musieli sobie radzić w dziesiątkę. Jak się później okazało, zupełnie nie odnaleźli się w tej sytuacji, a mogli nawet przegrać wyżej. - W Zabrzu zobaczyłem pierwszą czerwoną kartkę w barwach Lecha. Nie jestem boiskowym brutalem. Uważam, że sędzia podjął decyzję o wyrzuceniu mnie z boiska dość pochopnie. Szczególnie pierwsza kara podlega dyskusji. Szczerze mówiąc, to jeszcze nigdy nie miałem tak smutnego popołudnia - stwierdził po zawodach smutny Serb.
Humor Injacia na pewno psuje też fatalna sytuacja w ligowej tabeli. Zespół Jacka Zielińskiego zajmuje 14. miejsce po 1/3 sezonu! Ostatni raz drużyna spisywała się równie słabo sześć lat temu, a wtedy wielu z obecnych piłkarzy Lecha w ogóle nie było w klubie. Czy to może być przeszkodą w wyjściu z impasu? - Gram w tym zespole już cztery lata i wcześniej nie mieliśmy takiego kryzysu. Wiadomo, że różnie bywało z naszą formą, ale teraz wygląda to bardzo źle. Jesteśmy drużyną i wszyscy chcemy wygrywać, bez względu na to, kto jak długo tu gra. Na razie nie wiemy, dlaczego zajmujemy dopiero 14. pozycję w lidze. Musimy się otrząsnąć i przypomnieć, że to my zdobyliśmy tytuł mistrzowski jeszcze pół roku temu. Nie zapomnieliśmy nagle, jak się gra w piłkę. Wciąż w siebie wierzymy - deklaruje Injać.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy trener Zieliński potrafi jeszcze coś wykrzesać ze swoich piłkarzy. Lecha czeka jeszcze sporo spotkań, więc okazja do odbudowania zaufania kibiców i władz Lecha na pewno się nadarzy już niedługo. Przecież już w środę Lech zagra w Pucharze Polski z Cracovią.