Podopieczni Marcina Brosza w meczu z MKS, podobnie jak w pięciu innych spotkaniach, musieli gonić wynik, bo już w pierwszej części stracili bramkę. Niekorzystne losy rywalizacji odwrócili po zmianie stron, ale na nieco ponad 20 minut przed końcowym gwizdkiem sędziego ich sytuacja się skomplikowała. Wtedy to drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Jakub Biskup i był zmuszony opuścić plac gry. Zawodnik nie zgadzał się jednak z decyzją arbitra. - Końcówka meczu sporo mnie kosztowała. Tak się denerwowałem, że nie mogłem ustać w jednym miejscu. Cieszy mnie kolejna zdobyta bramka, ale niepotrzebnie dostałem czerwoną kartkę. Na pierwszą żółtą nie zasłużyłem, bo to nie ja faulowałem. Przy okazji drugiego kartonika niepotrzebnie odkopnąłem piłkę - wyjaśniał 26-latek.
Po stracie zawodnika defensywa, a przede wszystkim bramkarz Piasta mieli trochę pracy. MKS za wszelką cenę chciał wykorzystać grę w liczebnej przewadze. - To był trudny mecz. Zwłaszcza od momentu, gdy boisko musiał opuścić Kuba Biskup. Gospodarze grali głównie długimi podaniami i mieliśmy z tym trochę problemów. Całe szczęście, że w bramce znakomicie spisywał się Kuba Szmatuła - mówił obrońca gliwickiego zespołu, Jan Buryan.
W odniesieniu zwycięstwa drużynie z Okrzei pomogła nieliczna, ale głośna grupa kibiców. Fani Piasta przez całe spotkanie mocno wspierali swoja drużynę. - Dziękujemy im za doping, bo mimo że na boisku było nas tylko dziesięciu, to tak naprawdę czuliśmy, że jest nas jedenastu. Bez fanów byłoby trudniej - podkreślił opiekun Piastunek, Marcin Brosz.