Jarosław Araszkiewicz: Presja nas przerasta

- Moi zawodnicy przede wszystkim muszą zmienić nastawienie do II ligi. Tu nie gra się pięknej piłki, tylko idzie po trupach do celu - mówi szkoleniowiec Wisły Płock, Jarosław Araszkiewicz. Jego zespół pierwszą część sezonu w drugiej lidze nie może zaliczyć do udanych.

Nafciarze mieli walczyć o awans i jak najszybszy powrót na zaplecze ekstraklasy. Wydawało się, że cel ten jest całkiem realny, bowiem w drużynie zostało większość piłkarzy, którzy rywalizowali na boiskach pierwszej ligi. Mimo to, płocczanie w dziesięciu kolejkach drugiej ligi grupy wschodniej zdobyli tylko czternaście punktów i zajmują dopiero siódme miejsce. - Moi zawodnicy przede wszystkim muszą zmienić nastawienie do II ligi. Tu nie gra się pięknej piłki, tylko idzie po trupach do celu. Ma do czynienia z tzw. rąbanką. Przykład? Proszę bardzo. Gramy na wyjeździe. I gospodarze nastawiają się z "kosą", np. na Marcina Nowackiego. Zapominamy, że to nie ekstraklasa. Tu nie ma możliwości, aby przyjąć piłkę, rozejrzeć się, zastanowić. Tutaj jeszcze dobrze nie przyjmiesz, a już jest dwóch ludzi przy tobie - mówi szkoleniowiec Wisły, Jarosław Araszkiewicz.

Już na pierwszy rzut oka widać, że w Wiśle brakuje lidera. To kolejny powód słabych wyników Nafciarzy. - W tej chwili drużyna nie ma przywódcy. Brakuje zawodnika, który po stracie bramki powiedziałby, że nic się nie stało, że gramy dalej. Wszyscy boją się wziąć odpowiedzialność za grę. Naszym najpoważniejszym problemem jest sfera mentalna - dodaje Araszkiewicz.

Jego zdaniem, drużyna nie radzi sobie także z presją. - Naszym celem jest awans, ale niestety stres związany z presją piłkarzy przerasta. Gdy byłem w Lechu i awansowaliśmy z trenerem Bogusławem Baniakiem, to też było tak, że piłkarze nie wytrzymywali i seryjnie marnowali sytuacje. Bo presja ze strony mediów, kibiców była tak duża. Podobnie jest w Płocku - kończy szkoleniowiec Nafciarzy.

Więcej w Gazecie Wyborczej.

Komentarze (0)