Bramka chodziła za mną już od początku sezonu - rozmowa z Maciejem Szmatiukiem, obrońcą Arki Gdynia

Maciej Szmatiuk jest nominalnym obrońcą. Fakt ten jednak nie przeszkadza mu w zdobywaniu bramek. W meczu z Widzewem zanotował trafienie, które pozwoliło Arce doprowadzić do remisu. To już jego trzecie trafienie w żółto-niebieskich barwach. Nieco gorzej spisali się jednak jego koledzy z linii ataku. Mecz Arki z Widzewem zakończył się tym samym remisem 1:1. - Cieszę się, że ta bramka pozwoliła nam doprowadzić do remisu, ale szkoda, że nie była to bramka zwycięska - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Brakowało tej kropki nad "i" - dodaje.

Piotr Wiśniewski: Remis z Widzewem chyba nie do końca was satysfakcjonuje?

Maciej Szmatiuk: Nie możemy być zadowoleni z tego remisu. Po pierwsze graliśmy u siebie. Po drugie Widzew nie był zespołem nie do ogrania. Powinniśmy z nimi wygrać. Sam mecz miał dziwny przebieg. Po pierwszych 25 minutach spotkania mogliśmy przegrywać różnicą dwóch, trzech bramek. Można więc powiedzieć, że mieliśmy sporo szczęścia, ale w drugiej połowie to my dyktowaliśmy warunki gry. Widzew w tym czasie nie stworzył większego zagrożenia pod naszą bramką. Szkoda tych straconych punktów. Gdybyśmy byli skuteczniejsi to dopisalibyśmy do swojego dorobku trzy, a nie jeden punkt...

Co się z wami stało w drugim kwadransie pierwszej połowy, kiedy to po utracie bramki mogliście stracić kolejne?

- Wynikało to z tego, że mieliśmy mały bałagan na boisku. Bardzo chcieliśmy odrobić straty, ale coś nas paraliżowało. Skupiliśmy się na grze do przodu, nie przywiązując zbytniej wagi do defensywy. W nasze poczynania wkradł się chaos. Brakowało wsparcia z drugiej linii. Z tego wywiązywały się kolejne akcje Widzewa. I nie wynikało to z dobrej gry Widzewa, ale naszej głupoty.

A jak grało się przeciwko Sernasowi. Czy sprawiał on wam dużo problemów. Jak się w ogóle gra mając za rywala takiego napastnika?

- Przeciwko niemu gra się bardzo ciężko. I nie chodzi tutaj bynajmniej o to, że regularnie strzela bramki, ale sposób poruszania się po boisku. Jest bardzo silnym zawodnikiem, który dobrze gra ciałem. Umiejętnie się przy tym zastawia. Jest również bardzo ruchliwy, szuka gry. Nie stoi i nie czeka na piłkę, ale stara się być w biegu, minąć obrońców zwodem. Nie czeka na to co się wydarzy. Jest mniejszy i przez to trudniej upilnować go obrońcy.

Ty po tym meczu miałeś powód do małej satysfakcji strzeliłeś bowiem swoją trzecią bramkę w barwach Arki.

- Trzecią dla nas (śmiech). Zgadza się, jest powód do małej satysfakcji. Ta bramka chodziła za mną już od początku sezonu. Miałem bowiem swoją okazję z Wisłą, Lechem, Zagłębiem. Tylko chyba z Górnikiem nie miałem. Jednak do tej pory nie udało się pokonać bramkarza. Cieszę się, że ta bramka pozwoliła nam doprowadzić do remisu, ale szkoda, że nie była to bramka zwycięska. Brakowało tej kropki nad "i" w drugiej połowie. Wewnętrzna satysfakcja to jedno, ale liczy się zespół.

Widzew czymś was zaskoczył?

- Już przed meczem mówiłem, że Widzew jest drużyną solidną. Poza Sernasem nie ma w zespole większych indywidualności. Ich siłą jest zespołowość . Niestety Litwin nas zaskoczył. W drugiej połowie z kolei pokazali to, z czego są znani. A mianowicie agresywność, duża liczba fauli. Nie brakowało również przepychanek czy utarczek słownych. Myślę, że po części duża wina leży po stronie sędziego, który dopuścił do takiej gry. Wystarczyłoby gdyby już w pierwszej połowie arbiter utemperował widzewiaków jedną czy dwoma kartkami.

W tym sezonie zagrałeś po raz pierwszy w parze z Ante Rozicem. Jak układała się współpraca z nim?

- Dobrze mi się grało w parze z Rozicem. Tak samo zresztą jak z Michałem Płotką. Podczas obozów przygotowawczych miałem możliwość rozegrania kilku spotkań z Rozicem więc nie była to dla nas jakaś nowość. Jeśli chodzi o komunikację to nie było z tym większych problemów. Nie mogę narzekać i mam nadzieję, że nasza współpraca wyglądała dobrze.

Przed wami prawdziwy test ligowy. Wszak do Gdyni przyjeżdża lider tabeli, Jagiellonia Białystok. A takich nazwisk jak Frankowski czy Grosicki nie trzeba dłużej przedstawiać.

- Tak samo zresztą nie trzeba było przedstawiać nazwisk Brożek - Małecki czy Peszko - Wichniarek... Jest to nasz kolejny przeciwnik, chociaż lider tabeli. Cóż mogę o nich powiedzieć? Grają ładną, widowiskową piłkę. Mają w składzie kilku ciekawych zawodników. Mecz na pewno do łatwych należeć nie będzie, ale nie ma drużyn niepokonanych.

Czyli nie pękacie?

- Jasne, że nie. Jeśli mielibyśmy pękać to po co wychodzić na boisko? Gramy u siebie i nie stoimy na straconej pozycji. Dlaczego mamy z nimi nie wygrać? Jesteśmy nastawieni na dobry wynik. Teoretycznie Korona Kielce też nie powinna wygrać z Polonią. A co się okazuje, jedzie do Warszawy i zgarnia komplet punktów. Przyjeżdża do nas lider i mam nadzieję, że po meczu z nami już jako lider stąd nie wyjedzie.

Atutem Jagiellonii jest gra techniczna...

- Powiedziałbym, że wszystko po trochu. Ładnie operują piłką. Stanowią monolit w defensywie. Ciężko im strzelić bramkę. Oprócz tego mają w swoich szeregach indywidualności na czele z Frankowskim. Jego doświadczenie robi swoje. Do tego należy doliczyć jeszcze napędzających akcje Kupisza i Grosickiego. Ci zawodnicy rozmontowali już niejedną defensywę w lidze. Poza tym świetnie grają jeden na jeden. Żeby z nimi wygrać trzeba zagrać dobre spotkanie.

A czy ze względu na walory techniczne Jagiellonii sztuczna murawa będzie ich większym sprzymierzeńcem?

- Nie jest tak do końca. Teoretycznie na sztucznej murawie piłka nie powinna skakać. Piłka jednak czasami inaczej się odbije, nabierze dziwnej rotacji. Najlepiej będzie jeśli wszystkie te atuty techniczne Jagiellonii to my zneutralizujemy. Musimy zagrać agresywnie. Nie możemy pozwolić im rozwinąć skrzydeł. Trzeba wybić im piłkę z głowy. Tego w naszej grze nie może zabraknąć. Jeśli uda się wyeliminować mocne punkty Jagiellonii to możemy wówczas myśleć o korzystnym wyniku.

Komentarze (0)