Sarota to 22-letni Australijczyk, który polski paszport zawdzięcza ojcu Tony'emu, który przed 30 laty zamienił Polskę na Australię. Jest środkowym pomocnikiem, który w ojczyźnie jest uznawany za spory talent. W sezonie 2008-2009 został wybrany najlepszym graczem National Yout League (odpowiedniku polskiej Młodej Ekstraklasy).
Jego pierwszym klubem było Pine Rivers, z którego w 2006 roku na niespełna rok trafił do 1.FC Koeln. W 2007 roku wrócił do Australii i związał się z Brisbane Roar. W lipcu 2010 został kupiony przez holenderski FC Utrecht, w którego barwach zadebiutował w spotkaniu eliminacyjnym Ligi Europejskiej przeciwko KF Tirana.
Według australijskich mediów Sarota otrzymał od Franciszka Smudy zaproszenie na zgrupowanie reprezentacji Polski przed towarzyskim spotkaniem... z Australią, które odbędzie się 7 września w Krakowie. Ojciec piłkarza nie ukrywa, że lepszym wyborem byłaby gra dla Australii, ale na razie selekcjoner Socceroos nie zauważa jego latorośli. - Wolimy grać dla Soccerroos, ponieważ Adam dorastał jako ich kibic i zawsze marzył o grze dla nich - mówi i dodaje: - Jednak jeśli nie będą chcieli Adama w swojej kadrze na eliminacje mistrzostwa świata 2014 w Brazylii, może powinien zagrać dla Polski. Dlaczego miałby odpuścić sobie taką szansę, jak gra na mundialu?.
Głos w sprawie zabrał również były selekcjoner reprezentacji Australii, Frank Farina, który prowadził Sarotę w Brisbane Roar. Jego zdaniem, 22-latek powinien zdecydować się na grę dla Polski. - Kiedy wyjechał w młodym wieku do Kolonii, wyleciał poza radar i nie było go w kadrach młodzieżowych. Nie wydaje mi się, by miał dylemat, ponieważ tak naprawdę nie jest w orbicie zainteresowań selekcjonera kadry Australii - mówi były reprezentant Australii.
Tymczasem w PZPN doniesienia te odebrano jako niespodziankę. - Zaskoczył mnie pan tymi informacjami. Skonsultowałam się już ze sztabem szkoleniowym reprezentacji oraz Maciejem Chorążykiem odpowiedzialnym miedzy innymi za wyszukiwanie zawodników o polskich korzeniach i mogę powiedzieć, że to nieprawdziwe informacje. Być może chodzi o nacisk na selekcjonera reprezentacji Australii lub jest to promocyjna zagrywka agenta - mówi SportoweFakty.pl rzecznik prasowa Związku, Agnieszka Olejkowska.