Agnieszka Kiołbasa: Za wami trzy pierwsze mecze w sezonie, 7 punktów na waszym koncie. Chyba możecie być zadowoleni z tego dorobku. Tym bardziej, że graliście z wymagającymi przeciwnikami.
Bartosz Iwan: Na pewno początek mieliśmy niełatwy. Graliśmy dwa mecze na wyjeździe i jeden u siebie, z GKS-em Katowice. Można więc powiedzieć, że 7 punktów w tych trzech spotkaniach to świetny bilans i dobrze rokuje na przyszłość.
Drużyna nie zawodzi, ty ze swojej postawy też możesz być zadowolony. Strzeliłeś już cztery bramki. Wyrastasz na czołowego snajpera Piasta.
- Cieszę się, że skuteczność dopisuje. Spora w tym jednak zasługa kolegów. Zespół wypracowuje mi sytuacje, a ja je tylko wykorzystuję.
W spotkaniu w Łodzi chyba udowodniłeś jak ważnym piłkarzem jesteś dla Piasta. To twoje pojawienie się na boisku odmieniło ten z pozoru chyba już przegrany mecz.
- Nie chciałbym tutaj mówić, że jestem bohaterem. Pojawiłem się na boisku w trudnej sytuacji, przegrywaliśmy 0:2 i nie było nic do stracenia. Trzeba było się rzucić do ataku, by odrobić dwa gole i cel udało się osiągnąć. Ja osobiście cieszę się, że moje trafienia dały nam cenny punkt.
Trener Brosz po tamtym meczu stwierdził, że pominięcie cię w pierwszym składzie było błędem. Takie słowa muszą budować.
- Miło było coś takiego usłyszeć. Co do mojej nieobecności w wyjściowej jedenastce, to trener po prostu dobrał inną taktykę do tego meczu. Tak się stało, że zabrakło dla mnie miejsca w pierwszym składzie. Ja się jednak na nikogo nie obrażałem. Taka była decyzja szkoleniowca i trzeba ją było uszanować. Trener dał mi pograć 45 minut. Cieszę się, że wyszło to z korzyścią dla zespołu.
Teraz już chyba nikt nie ma wątpliwości, ile znaczysz dla Piasta, a pomyśleć, że przed startem rozgrywek chciałeś stąd odejść.
- Cieszę się, że wszyscy na mnie liczą, że sztab szkoleniowy mi zaufał. Staram się za to odpłacać. Latem chciałem odejść, bo były takie, a nie inne ustalenia w klubie. Trener Wieczorek miał zostać, a mi to było nie na rękę. Zacząłem więc szukać nowego pracodawcy. Kiedy jednak dowiedziałem się, że Marcin Brosz został nowym opiekunem Piasta, moja decyzja uległa zmianie.
W bieżącym sezonie już dwukrotnie odwróciliście niekorzystne losy meczu. Pokazaliście, że macie charakter. Tego właśnie zabrakło wam w ekstraklasie.
- Spadliśmy z ligi, bo ugraliśmy o dwa punkty za mało, a odrabianie strat przychodziło nam z wielkim trudem. W dwóch kolejkach tego sezonu pokazaliśmy, że mamy charakter, ale życzylibyśmy sobie, żeby jednak nie tracić tych bramek. Wolelibyśmy pierwsi trafiać do siatki i prowadzić spokojnie grę. Na koniec to jest fajne, że odrabiamy stratę, zdobywamy punkty, ale lepiej byłoby wygrywać po 2:0 czy 3:0.
Taką postawą na boisku potwierdzacie, że poważnie myślicie o szybkim powrocie do ekstraklasy.
- Chcemy awansować jak najszybciej i tego nie kryjemy. Znamy swoją wartość, wiemy, na co nas stać. Mamy bardzo dobrą drużynę i nie boimy się nikogo. Wiadomo, że podchodzimy do każdego rywala z szacunkiem, ale jesteśmy świadomi tego, że praktycznie w każdym meczu jesteśmy faworytem. Mam nadzieję, że na koniec sezonu będziemy na jednym z dwóch pierwszych miejsc.
Teraz przed wami KSZO. Teoretycznie mniej wymagający przeciwnik.
- Patrząc na wyniki, jakie osiąga KSZO, można powiedzieć, że to jeden ze słabszych rywali, z którymi przyjdzie nam się mierzyć. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że jest to I liga i w każdym meczu może być różnie. Musimy być zmobilizowani i skoncentrowani na 100 proc., by nie powtórzyła się sytuacja ze spotkań z Gieksą czy z ŁKS-em, kiedy pierwsi tracimy bramkę. Odrabianie strat w I lidze jest naprawdę niełatwe.
Czyli jest spora różnica między ekstraklasą a I ligą?
- Zdecydowanie. W ekstraklasie jest inna kultura gry, wszystko inaczej wygląda. W I lidze zespoły stawiają bardziej na walkę, na wybieganie. My jednak pod tym względem jesteśmy dobrze przygotowani, a do tego przewyższamy rywali umiejętnościami.
I jak widać po treningach, w drużynie panuje świetna atmosfera.
- Kiedy wszystko się układa, inaczej być nie może. Widać, że atmosfera w szatni jest znakomita i mam nadzieję, że po każdym meczu będzie jeszcze weselej.