Pierwszym przeciwnikiem Cracovii był 11. zespół tureckiej Super Lig, Kasimpasa SK. Pasy wygrały 1:0 po trafieniu Marcina Krzywickiego i było to ich pierwsze zwycięstwo od trzech spotkań. - Przypomnieliśmy sobie smak tego, co najważniejsze w piłce nożnej - smak zwycięstwa - komentuje trener Ulatowski. - Cieszy mnie również to, że realizujemy naszą strategię gry, a więc wszyscy jesteśmy zaangażowani w grę w defensywie. Zero straconych bramek pozwala myśleć o tym, by wygrywać mecze - dodaje.
Opiekun Pasów zdecydowanie mniej zadowolony był z występu swoich podopiecznych przeciwko holenderskiemu drugoligowcowi, AGOVV Apeldorn, który zakończył się remisem 2:2, a Jakub Kaszuba i Mateusz Klich zmarnowali rzuty karne. - Kiedy strzela się dwie bramki, kiedy ma się dwa rzuty karne i inne sytuacje do zdobycia gola, a daje się prezenty przeciwnikowi w postaci jedenastek, to nie może być mowy o pozytywnej ocenie. Ciężko przejść nad tym do porządku dziennego. Dobre zespoły nie trwonią takiej przewagi - grzmi młody szkoleniowiec. - Futbol to nie jest gra dla miłych chłopców. To, że ktoś jest miły i w czasie treningu wygląda dobrze technicznie, nie oznacza, że jest dobrym piłkarzem. Myślę, że to spotkanie pokazało chłopcom, że jeszcze mnóstwo godzin pracy przed nimi, że nie wystarczy zrobić jednej sztuczki, czy na treningu uderzyć ładnie z rzutu wolnego. To trzeba jeszcze pokazać w trakcie meczu... Mam olbrzymi żal, że nie wygraliśmy takiego spotkania, bo były to rzuty karne na 3:1, a potem na 3:2. Mogliśmy zwyciężyć w tym meczu i być zespołem, który przyjeżdża do Holandii i ogrywa miejscowe drużyny. Ocena jest niska, bo nie wygraliśmy meczu. Po to gra się w piłkę i wszyscy muszą sobie z tego zdawać sprawę. Obojętnie, czy to jest gierka na treningu, sparing, czy mecz o punkty. Nie wyobrażam sobie spotkania ze Śląskiem Wrocław, w którym prowadzimy w Krakowie 2:0, nie strzelamy dwóch rzutów karnych i potem kończy się 2:2 - uzupełnia "Ula".
W meczach z Kasimpasa SK i AGOVV trener Cracovii wystawił dwie różne jedenastki. W czasie pierwszego spotkania dokonał ledwie trzech zmian, a w drugim sparingu wszyscy zawodnicy rozegrali pełne 90 minut: - Po to zagramy cztery sparingi, abym mógł przyjrzeć się każdemu zawodnikowi w pełnym wymiarze czasowym. Do każdego sparingu przygotowujemy się tak, jak do meczu ligowego. To już jest taki etap, w którym jestem coraz bardziej przekonany co do tego, że ludzie, na których chcę postawić są właściwymi ludźmi. Mimo wszystko chłopcy cały czas zdają sobie sprawę z tego, że nikt nie może być pewny miejsca w wyjściowym składzie.
Cztery gry kontrolne w czasie 10-dniowego zgrupowania to dość napięty kalendarz, ale właśnie na tym zależało Ulatowskiemu przed przyjazdem do Holandii. Przed Cracovią jeszcze pojedynki z NEC Nijmegen (27 lipca) oraz BV Veendam (30 lipca). - Futbol polega na tym, aby mierzyć się z lepszymi, aby patrzeć, na jakim jesteśmy etapie grając z przeciwnikami zagranicznymi. Przypominam, że w Polsce przez sześć miesięcy gramy jedynie mecze towarzyskie i jeździmy na obozy, a nie rozgrywamy spotkań o stawkę. To z kolei przekłada się na umiejętności naszych piłkarzy. Chyba nigdzie na świecie nie ma tak, żeby przez sześć miesięcy grać, a przez sześć pauzować. Tym bardziej w naszej szerokości geograficznej. Oczywiście mamy zimę, kiedy nie możemy rozgrywać spotkań, ale przecież są wakacje i najpiękniejsze miesiące – czerwiec, lipiec. Wtedy nie gramy meczów o punkty, tylko jeździmy na zgrupowania i mamy sparingi - tłumaczy trener.
Od kilku dni z Cracovią trenuje pozyskany z NEC Nijmegen skrzydłowy Saidi Ntibazonkiza. 23-letni zawodnik rodem z Burundi załatwił już wszystkie formalności związane z wykonywaniem pracy w Polsce. Teraz czeka na debiut w Pasach, który nastąpi prawdopodobnie w czasie wtorkowego sparingu z NEC. - Czekam - tak jak wszyscy kibice - na jego rajdy, asysty i bramki. Właśnie w takim celu zawodnik tego kalibru został ściągnięty do naszej drużyny. Każdego trenera cieszy, gdy pracuje z bardzo dobrymi piłkarzami. Po to ściągaliśmy tego zawodnika, żeby pasował do naszej koncepcji gry. Wiem, gdzie go będę ustawiał, ale na razie nie chcę tego zdradzać. Zawodnicy też walczą jeszcze o miejsce, zresztą podobnie Saidi. On też nie może być pewny tego, że przyszedł i od razu będzie grał - zastrzega trener Pasów.