Rafał Gikiewicz między słupkami Jagiellonii w finale

Jest przesądzone, że między słupkami Jagiellonii w sobotę stanie Rafał Gikiewicz. "Giki" w tegorocznej edycji Pucharu Polski pokazuje się z bardzo dobrej strony. To dzięki jego znakomitej postawie białostoczanie mogą wystąpić w finale.

- Życie się tak potoczyło, że mogę grać w pucharze. Cieszę się, że chociaż tutaj mam szanse na występy. A czy bym odpuścił finał na rzecz bronienia w całej rundzie wiosennej? Myślę, że tak - mówi "Giki".

22-latek dołożył nie cegiełkę, a ogromną cegłę do awansów Jagi. Wpierw obronił przed końcem meczu 1/8 finału z Arką Gdynia rzut karny przy stanie 0:0 i dzięki temu zespół mógł rozegrać dogrywkę, w której pokazał się ze zdecydowanie lepszej strony od żółto-niebieskich. W półfinale Remes Pucharu Polski "Giki" obronił natomiast strzał z "wapna" wykonywany przez piłkarza Lechii Gdańsk. - Jeżeli w sobotę wyjdę na rozgrzewkę, to wtedy będę pewny, że zagram od początku. Wszystko na to wskazuje, ale trener Probierz lubi zaskakiwać, więc do końca nie mogę być pewny swojego występu - twierdzi Gikiewicz, który mówi chyba bardziej kurtuazyjnie, bo wiadomym jest, że to on zagra w sobotę od początku.

- Czuję się mocny, bo nie mam się czego obawiać. Mamy silny zespół i do Bydgoszczy jedziemy zdobyć puchar. Nie mamy zamiaru przegrać. Bramkarz jest jak saper - jak się pomyli, to nikt nie poprawi po nim błędu. Mam nadzieję, że on się nam nie przydarzy, a Pogoń popełni o jeden więcej i wygramy. Chcemy święta w Białymstoku - zapowiada golkiper żółto-czerwonych.

Pierwszy, a zarazem ostatni finał Pucharu Polski Jagiellonia zagrała 21 lat temu z Legią Warszawa. - Kupę czasu Jagiellonia czekała na finał. Pochodzę z Olsztyna, byłem na tym meczu, a miałem wówczas dwa lata. Tego spotkania jednak nie pamiętam, jedynie tata pokazywał mi zdjęcia i to jest moje jedyne wspomnienie z tamtego widowiska - opowiada Gikiewicz.

Komentarze (0)