Spotkanie pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Zniczem Pruszków miało dziwny przebieg. Początkowy kwadrans był bardzo nudny. Potem piłkarze obu ekip podkręcili tempo. Ton gry nadawali goście spod Warszawy, którzy do 35. minuty byli stroną przeważającą. Potem w końcówce pierwszej części meczu trzy zabójcze ciosy zadała Stalówka i prowadziło 3:0. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Nie mający nic do stracenia goście rzucili się do ataku. Wprawdzie zdobyli dwie bramki, ale zmarnowali kilka wybornych okazji. Ten pojedynek mógł się zakończyć zwycięstwem Znicza, gdyby jego zawodnicy umieli z kilku metrów trafić do siatki.
- Niestety dostaliśmy trzy bramki w przeciągu 10 minut. W drugiej połowie zmarnowaliśmy kilka 100 proc. okazji. Jeśli nie potrafimy wykorzystać takich sytuacji, to jak możemy myśleć o zwycięstwie. Nie rozumiem tego. Mieliśmy w drugiej części spotkania dwie czy trzy sytuacje, gdzie nie potrafiliśmy z kilku metrów wpakować piłki do siatki. Powinniśmy wykorzystywać takie okazje, jeśli chcemy zwyciężać. Do 30. minuty Stal nie stworzyła sobie praktycznie żadnej sytuacji. Mieli właściwie tylko jeden rzut rożny, po którym popełniliśmy błąd. Potem to już nie wiem co to było. Może bezradność. Nie wiem tak naprawdę jak to ocenić - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl golkiper Znicza Adrian Bieniek.
Znicz do Stalowej Woli jechał po komplet oczek, które potrzebne są temu zespołowi w walce o utrzymanie. Stalowcy tej szansy już nie mają. Gdyby wiosną udało się zdobyć kilka oczek więcej, to Stal mogłaby jeszcze liczyć na możliwość zachowania ligowego bytu. Nadzieję mają jeszcze pruszkowianie, którzy do zajmującego ostatnie bezpieczne miejsce Górnika Łęczna tracą zaledwie trzy punkty . - Bardzo liczyliśmy na trzy punkty, które pozwoliłyby nam zbliżyć się do rywali, z którymi będziemy walczyć o utrzymanie. Niestety nie udało się. Zostało jeszcze sześć spotkań i nie można mówić, że już spadliśmy. Wszystko się może jeszcze wydarzyć. Można zdobyć jeszcze 18 oczek i możemy wyskoczyć spokojnie nad kreskę - dodaje golkiper zespołu prowadzonego przez Jacka Grembockiego.
Bieniek w piątkowym spotkaniu nie miał wiele pracy. Stalowcy w pierwszej części spotkania właściwie oddali trzy strzały na bramkę rywali i wszystkie okazały się skuteczne. W drugiej części gry, golkiper gości nie miał właściwie również zbyt wiele pracy. Wydaje się, że przy dwóch pierwszych trafieniach zielono-czarnych Adrian Bieniek mógł się nieco lepiej zachować. - Boisko było grząskie i ciężko było się na nim poruszać. Piłka po wrzutce z rzutu rożnego spadła za naszego zawodnika i możliwe, że mogłem jakoś lepiej się zachować i wybronić ten strzał. Trudno mi powiedzieć, czy coś więcej mogłem zrobić. Przy drugim golu piłka przeszła mi po rękach, a trzecie trafienie to idealny strzał piłkarza Stali. Trzeba grać dalej i nie można się załamywać. Cały czas walczymy o utrzymanie - zakończył bramkarz Znicza Pruszków.