Marcin Ziach: Dwa mecze, cztery bramki – świetny wynik.
Adrian Świątek: Na pewno tak, ale dla mnie najważniejsze jest to, że mamy sześć punktów w ostatnich dwóch meczach i awansowaliśmy na drugą pozycję w tabeli.
Przez całą minioną rundę strzeliłeś dla ŁKS-u Łódź osiem bramek. Teraz, na półmetku wiosennych zmagań, masz już na koncie cztery trafienia w nowych barwach. Chcesz poprawić wynik z jesieni?
- Nie jest najważniejsze to, kto strzela bramki. Ważne jest to, żebyśmy w każdym meczu wygrywali choć jednym trafieniem, bo to da nam możliwość osiągnięcia celu, jakim jest awans do ekstraklasy. A bramki może strzelać Tomek Zahorski, Grzesiek Bonin czy nawet Sebastian Nowak. To nie ma znaczenia (śmiech).
Obok strzelania bramek wykonujesz dla Górnika czarną robotę, bo często po twoich podaniach partnerzy z drużyny stają przed okazją strzelecką.
- W zasadzie w Zabrzu gram w ataku z Tomkiem Zahorskim i muszę przyznać, że współpraca układa nam się bardzo dobrze. Świetnie rozumiemy się na boisku. Podobnie było w Łodzi, gdzie w linii napadu grałem z Łukaszem Gikiewiczem. Nie chciałbym porównywać umiejętności ich obu, ale nasza współpraca układa się podobnie i mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie tylko lepiej.
W ofensywie ostatnimi czasy Górnik czaruje. Serwujecie kibicom futbol otwarty, w którym często pojawiają się zagrania na pamięć.
- Rzeczywiście w naszej grze pojawiają się elementy automatyzmu i to cieszy. Z trybun może wyglądać to tak, jakbyśmy grali jednym składem dwa-trzy lata, a w rzeczywistości trenujemy razem dopiero niespełna trzy miesiące. Nasza gra fajnie się układa i myślę, że z każdym meczem będziemy robić pod tym względem duży krok do przodu.
Obok celu drużynowego, jakim jest awans do ekstraklasy, przed tobą narodziła się świetna okazja ku temu, by sięgnąć po koronę króla strzelców I ligi.
- Jeżeli uda mi się nadal z taką regularnością trafiać do siatki i zdobyć dzięki temu tytuł króla strzelców, to super, ale to nie jest moim nadrzędnym celem. Przede wszystkim liczy się to, żeby Górnik awansował do ekstraklasy.
Wasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Początkowo były to prawdziwe katusze, ale po przerwie w rozgrywkach prezentujecie zupełnie inną jakość.
- Dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach spowodowane tragedią narodową dały nam trochę luzu, dzięki czemu potrafiliśmy odblokować się przede wszystkim psychicznie. Myślę, że w najlepszy sposób potwierdziliśmy to w trzech ostatnich meczach, zdobywając osiem bramek. Nasz apetyt na trafianie do siatki nadal jest niezaspokojony.
Terminarz na finiszu rozgrywek nie jest dla was wymarzony. Przeważają mecze wyjazdowe z bądź co bądź bardzo niewygodnymi rywalami.
- Terminarz rzeczywiście jest ciężki, ale już na początku rundy go znaliśmy i nastawialiśmy się do tego mentalnie. Myślę, że jeśli uda nam się utrzymać obecną formę, to mamy realne szanse na to, by wygrać wszystkie z pozostałych siedmiu spotkań. Wtedy nie będziemy musieli nerwowo oglądać się na to, jak grają rywale. Jestem optymistą i wierzę w komplet zwycięstw do końca sezonu.
Jednym z głównych rywali Górnika w walce o powrót do ekstraklasy jest ŁKS Łódź. W Zabrzu grasz od trzech miesięcy, w Łodzi występowałeś ponad trzy lata. To nie jest dla ciebie dyskomfort psychiczny, że będziesz musiał walczyć o to, by byłą drużynę pozbawić awansu?
- Przede wszystkim liczy się to, że teraz występuję w Górniku. W ŁKS-ie występowałem blisko trzy i pół roku i na pewno jakiś sentyment do tego klubu mam. Na tę chwilę jestem jednak w Zabrzu i cel jest jeden – awans z Górnikiem. To co się dzieje obecnie w ŁKS-ie, to nie jest moja sprawa.
Przy Alei Unii Lubelskiej zostawiłeś wielu kolegów.
- Nie tylko w ŁKS-ie, ale ogółem w Łodzi spędziłem dziewięć lat. To kawał czasu i na pewno w tym mieście mam wielu przyjaciół. Teraz rozpoczął się jednak nowy rozdział w moim życiu. Jest nim Górnik Zabrze i staram się zapisać go jak najlepiej.
W końcówce maja czeka cię z Górnikiem wyjazd do Łodzi na starcie z byłymi kolegami.
- Będzie to sentymentalny powrót po kilku miesiącach, ale dla mnie sytuacja jest jasna i klarowna. Jestem zawodnikiem Górnika i zrobię wszystko, żeby moja drużyna wywiozła z Łodzi punkty. Znam ten stadion bardzo dobrze i mam nadzieję, że coś uda mi się ustrzelić.
Przed wami kolejny maraton. W ciągu tygodnia przejedziecie grubo ponad tysiąc kilometrów i rozegracie trzy spotkania. Realnie rzecz biorąc, na jaką zdobycz punktową stać Górnika w tych grach?
- Dwa mecze wyjazdowe i jeden mecz w Zabrzu... Hmm, myślę, że stać nas na komplet punktów! W każdym meczu wychodzimy na boisko po to, by zdobyć trzy punkty. Nie myślimy o remisie. Gdybyśmy jechali do Łęcznej czy do Szczecina z nastawieniem wywiezienia jednego punktu, to po co w ogóle wsiadać do autokaru? Jesteśmy profesjonalistami i interesuje nas tylko pełna pula.
Przeskok pomiędzy starciami z Pogonią i Stalówką będzie dla was bardzo ciężki. W Szczecinie gracie w środku tygodnia, potem powrót do Zabrza, dzień przerwy i kolejny mecz ligowy.
- Nie jest to dla nas jakimś szczególnym zmartwieniem. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Z tego co wiem, trenerzy przygotowali dla nas rozwiązania, które umożliwią przystąpienie do wszystkich trzech spotkań w najbardziej optymalnej formie. Jestem pełen zaufania do sztabu szkoleniowego i myślę, że będzie dobrze.
Twoja forma jest już szczytowa, czy jeszcze są elementy, które chciałbyś poprawić?
- Jakieś niedociągnięcia w mojej grze na pewno są. Nie przepracowałem przecież pełnego okresu przygotowawczego. Cieszy mnie forma, w której jestem w chwili obecnej. Wiadomo przecież, że jestem po operacji, która wyłączyła mnie z gry na kilka miesięcy. Jestem zadowolony z tego, co obecnie prezentuję, ale jest jeszcze trochę czasu i na pewno będę chciał dojść do najwyższej dyspozycji.
Jeżeli prezentujesz taką skuteczność nie przepracowując okresu przygotowawczego, to aż strach pomyśleć, co by było, gdybyś miał możliwość ciągłego treningu z drużyną w przerwie zimowej...
- Kto wie, co by było (śmiech). Myślę, że wszystko idzie ku dobremu.