Jose Mourinho: Żądam szacunku dla mojej drużyny

Szkoleniowiec Interu Mediolan, Jose Mourinho przerwał ciszę medialną. Portugalczyk po raz pierwszy od dawna udał się na konferencję prasową przed spotkaniem, które nie jest rozgrywane w ramach Ligi Mistrzów. Ci, którzy czekali na uszczypliwe wypowiedzi trenera Nerazzurri nie zawiedli się. Tym razem oberwało się prezydentowi Romy Roselli Sensi i ekipie Giallorossi.

W tym artykule dowiesz się o:

Inter cały czas walczy na trzech frontach. Ma szansę na triumf w Lidze Mistrzów, Pucharze Włoch i Serie A, ale może się zdarzyć, że zostanie z niczym. - Brak tytułów to nie jest dramat ani dla nas, ani dla nikogo innego. Jeżeli dajesz z siebie wszystko, ale nie wygrywasz, to żaden wstyd. Często różnica między sukcesem, a jego brakiem jest niewielka - zauważył Mourinho. - Jeżeli zdobędziemy trzy trofea, będzie to historyczny wyczyn. Jeżeli sięgniemy po jedno czy dwa, będzie dobrze. Jeżeli nic nie wygramy, nie będzie dramatu. My w przeciągu tygodnia gramy trzy ważne mecze, a są tacy, którzy już są na wakacjach.

Portugalczyk jest oburzony zamieszaniem, jakie po meczu z Lazio zrobiły włoskie media i nie tylko. Trenerowi Interu nie spodobało się zachowanie prezydent Romy, Roselli Sensi. - Mamy się wstydzić? Czego? Wstyd jest wtedy, jeżeli ktoś kradnie. My nie urodziliśmy się pod szczęśliwą gwiazdą i jeżeli dzisiaj walczymy na wszystkich frontach to dlatego, że ciężko na to zapracowaliśmy. Żądam szacunku dla mojej drużyny. W tamtym meczu z powodu kontuzji straciliśmy Lucio, a występ Sneijdera stoi teraz pod dużym znakiem zapytania. Pani Sensi powiem tylko, żeby szanowała drużynę, która jest pierwsza w lidze, w finale Pucharu Włoch i Ligi Mistrzów - powiedział.

Drogi Interu i Romy stale się krzyżują. W tym sezonie te ekipy walczą ze sobą o mistrzowską koronę i Puchar Włoch. - Kilka miesięcy temu mówiłem, że Roma jest naszym rywalem w walce o scudetto, bo posiada jakościowych zawodników. Dwa lata temu liczyli na tytuł do ostatniej kolejki, dobrze spisali się w Lidze Mistrzów. Teraz odpadli w Lidze Europejskiej z przeciętnym Panathinaikosem. Za każdym razem, gdy graliśmy w Rzymie, widzieliśmy ich potencjał. Wiedziałem, że ich słaby początek rozgrywek szybko minie. Zwycięstwo po zwycięstwie, z tygodnia na tydzień coraz bardziej się rozkręcali. Kiedy my zremisowaliśmy z Fiorentiną, wyprzedzili nas w tabeli. To dla nich pozytywny sezon. Walczą o tytuł, grają w finale Pucharu Włoch. To zasługa wszystkich: kibiców, zawodników, klubu, trenera - zauważył Mou.

Końcówka sezonu we Włoszech jest niezwykle emocjonująca. Inter ma w tym momencie 2 punkty przewagi nad Romą, ale jeszcze wiele się może zmienić. - W ligach, w których do tej pory wygrywałem, sięgałem po tytuł z łatwością. Jednak zwycięstwo z niewielką przewagą nad rywalem daje zdecydowanie więcej satysfakcji. Moi piłkarze rozegrali prawdziwy mecz przeciwko Lazio, zresztą jak zawsze. Przeciwko nam wszyscy grają na śmierć i życie. Przeciwko Romie już nie. My mamy pecha, Roma ewidentnie nie. Roma wygrała wiele meczów także dlatego, bo bramkarz rywala wydawał się być mało skoncentrowany - stwierdził Mourinho.

Wielu uważa, że w środowy finał nie będzie normalnym spotkaniem. - Nie rozumiem, dlaczego jutro nie mielibyśmy być świadkami wielkiego meczu. Sądzę, że kibice Interu przeżywają wyjątkowe chwile. Może tylko ci 60-letni doświadczyli czegoś lepszego. Mam nadzieję, że nasi fani będą się jutro cieszyć tym momentem i przyjadą do Rzymu po to, by nas wspierać. My jesteśmy tutaj po to, żeby wygrać, oni by się cieszyć. Jeżeli przegramy, spokojnie wrócimy do domu. Nie urodziłem się Interistą i nie pamiętam 5 maja. Ten dzień kojarzy mi się tylko ze śmiercią Napoleona. W środę naprzeciwko siebie staną dwie obecnie najsilniejsze włoskie drużyny. Jeżeli kibice i zawodnicy Romy nie chcą zgody i pięknego meczu, to ich problem. My robimy swoje - stwierdził trener Nerazzurri.

Środowy finał zostanie rozegrany w Rzymie, więc Roma będzie miała ułatwione zadanie. - Kiedy przybyłem do Włoch mówiono mi, że Puchar Włoch nie jest ważny i wystawia się w nim rezerwy. Ja z kolei za każdym razem delegowałem na boisko najlepszych. Sądzę, że jestem odpowiedzialny za to, że zmieniło się podejście do tych rozgrywek. Chcieliśmy dotrzeć do finału i w nim jesteśmy. Finał na stadionie rywala to zawsze finał, ale inaczej się gra na neutralnym terenie. Nie wydaje mi się, by to było sprawiedliwe. W Anglii, Niemczech i Hiszpanii miejsce rozgrywania finału wybiera się dopiero wtedy, gdy wiadomo, kto w nim zagra. Nie dramatyzujemy jednak. Gramy i koniec.

Komentarze (0)